Mobilne kliniki na Zachodnim Brzegu Jordanu – rozmowa z Heleną Krajewską z PAH

Palestyńczycy mieszkający w strefie C Zachodniego Brzegu Jordanu mają bardzo ograniczony dostęp do opieki medycznej. Szacuje się, że w takiej sytuacji jest nawet 300 tys. osób. Mobilne kliniki Polskiej Akcji Humanitarnej (PAH) i jej partnera Palestinian Medical Relief Society (PMRS) to odpowiedź na potrzeby lokalnych społeczności. Jak wygląda sytuacja na miejscu - opowiada nam Helena Krajewska z PAH.

Mobilne kliniki na Zachodnim Brzegu Jordanu – rozmowa z Heleną Krajewską z PAH

Pracowniczka mobilnej kliniki PAH przygotowuje leki przed przyjściem pacjentów w Abu Hindi koło Wschodniej Jerozolimy.

Foto: Helena Krajewska, PAH

- Strefa C jest poszatkowana murami, płotami, bramami, które są otwarte albo zamknięte, przeszkodami drogowymi, punktami kontrolnymi - opisuje skomplikowaną rzeczywistość Palestyńczyków zamieszkujących strefę C Zachodniego Brzegu Jordanu Helena Krajewska, rzeczniczka prasowa Polskiej Akcji Humanitarnej, która właśnie stamtąd wróciła. - To wszystko sprawia, że poszczególne społeczności żyjące w rożnych częściach Strefy są od siebie odizolowane. I to, czy będzie w stanie dojechać do nich na czas karetka, czy osoby potrzebujące będą miały możliwość dostania się do szpitala, nigdy nie jest pewne - przyznaje.

Problemem w dostępie do opieki medycznej jest także ubóstwo i trudna sytuacja gospodarcza kraju. - Publiczne kliniki działają na przykład tylko dwa razy w tygodniu. Za prywatną opiekę medyczną trzeba płacić. Wiele osób na to nie stać. Ani na transport, ani na lekarzy, lekarstwa, pobyt w mieście - wymienia ekspertka z PAH.

Posłuchaj audycji Trójki:

Życie w Strefie C

Przeszkody, mury, punkty kontrolne są stawiane zarówno przez izraelską armię, jak i nielegalnych osadników, którzy w ten sposób utrudniają Palestyńczykom dojazd do pól, pastwisk, a nawet do miejscowości i w efekcie zmuszają osoby, które tam mieszkają do opuszczenia swojej ziemi. - Na tych obszarach w zasadzie nie ma kontroli ze strony Autonomii Palestyńskiej. Ziemia, na której powinni móc mieszkać Palestyńczycy jest im odbierana - czy to przymusem czy groźbą. Takich społeczności, które się przenoszą z miejsca na miejsce jest wiele - tłumaczy Helena Krajewska.

Żeby lepiej zrozumieć sytuację, z jaką mierzą się na co dzień Palestyńczycy, podaje przykład miasta Sindżil, w którym PAH częściowo wyremontowała klinikę prowadzoną przez PMRS. Sindżil jest otoczony przez izraelskie osiedla. - Kierowca, który nas tam wiózł powiedział, że ta konkretna brama jest otwarta po raz pierwszy od 7 października 2023 roku. Jedna z bram do miasta. Trudno to sobie wyobrazić, jak ogromnym utrudnieniem jest to, że nigdy się nie wie, czy brama, checkpoint będzie otwarty i będzie możliwość przejazdu, czy będą po prostu zamknięte bez żadnego wyjaśnienia - podkreśla. To dotyczy nie tylko ludzi. Tak samo karetek, wozów straży pożarnej. Nie ma wyjątków.

- Rozmawiałam z kobietą, która miała wyznaczony termin cesarskiego cięcia. Niestety jej przejazd do szpitala został zablokowany przez zupełnie prywatne osoby mieszkające koło bramy. Spóźniła się na cesarskie cięcie. Na szczęście udało się je przeprowadzić, dziecko urodziło się zdrowe – opowiada. Podkreśla także, że ten stres, czy da się przejechać, jest przytłaczający. - Ta niepewność wszystkich zabija. Codzienny stres, planowanie, telefony: czy jest otwarta brama, a może jeszcze tego zapytaj. To jest loteria - przyznaje.

Mobilne kliniki

Z klinik korzystają głównie kobiety z małymi dziećmi, kobiety w ciąży, osoby starsze ale i mężczyźni. - Jest bardzo wielu pacjentów z cukrzycą, uszkodzeniami nerek, wiele osób ma problemy z nadciśnieniem - wymienia Helena Krajewska. W zespole kliniki również przeważają kobiety: położne, ginekolożki, internistki, psycholożki, dentystki, ale pracują w nich także mężczyźni - ich obecność przydaje się w bardziej konserwatywnych społecznościach, choć nie mogą np. pełnić roli położnych.

Zaletą klinik mobilnych jest ich regularność. - Właśnie ona sprawia, że ludzie im ufają - podkreśla. To pozwala im przewidzieć, kiedy będą potrzebować lekarstw i ocenić, czy mogą z tym poczekać jeszcze tydzień lub dwa. Wytrzymać do momentu przyjazdu lekarzy, bo alternatywa w postaci szukania pomocy w szpitalu publicznym jest dość skomplikowana.

Nie zawsze udaje się obsłużyć wszystkich. Korki i kolejki nie oszczędzają osób niosących pomoc. Także mobilne kliniki stoją w kolejkach do checkpointów. - To zabiera bardzo dużą część dnia - przyznaje Helena Krajewska. - Palestyńczycy i Palestynki tracą naprawdę jedną piątą swojego życia stojąc na różnego rodzaju bramach i punktach kontrolnych - dodaje.


Pracowniczki mobilnej kliniki PAH w drodze na wizytę domową w regjonie Masafer Jatta. Pracowniczki mobilnej kliniki PAH w drodze na wizytę domową w regjonie Masafer Jatta.

Jak wygląda dzień w klinice

Po dojechaniu na miejsce - meczetu, przedszkola, szkoły, budynku rady miejskiej, czasem namiotu czy prywatnego domu - zespół kliniki rozkłada sprzęt i lekarstwa. Buduje prowizoryczne gabinety za pomocą przenośnych parawanów. Po rejestracji pacjenci idą do konkretnych lekarzy. W innych salach lub na zewnątrz odbywają się sesje psychologiczne, szkolenia. Mogą się także odbywać wizyty domowe. - Najważniejsze, że pacjenci otrzymują pomoc, lekarstwa, instrukcje, jak mają dalej postępować - wyjaśnia.

Niezwykle istotne są szkolenia z zakresu pierwszej pomocy. - Jest wiele ran ciętych - sporo osób przewraca się na skały, odnosi urazy po ataku, dzieci się zachłystują, są ukąszenia węży i skorpionów - wymienia. W takich sytuacjach nieoceniona jest pomoc lokalnych, przeszkolonych osób, które są w stanie zareagować natychmiast, na miejscu. - Dzięki takiemu szkoleniu ma się nie tylko narzędzia, ale i wiedzę - podkreśla ekspertka z PAH. Dodatkowo kobiety, które w nich biorą udział - bo często są to kobiety - zyskują poczucie sprawczości i pewność siebie. Świadomość, że mogą i powinny pomóc. 


Pracowniczka mobilnej kliniki PAH w regionie Masafer Jatta sprawdza stan miesięcznego niemowlęcia podczas wizyty domowej. Pracowniczka mobilnej kliniki PAH w regionie Masafer Jatta sprawdza stan miesięcznego niemowlęcia podczas wizyty domowej.

Najtrudniejsze są opowieści dzieci

To, co okazało się najtrudniejsze dla pani Heleny Krajewskiej, to dramatyczne opowieści dzieci i młodych osób. Te momenty, w których pięciolatek mówi, że widział jak podpalany jest jego dom. -  Albo, gdy ktoś powiedział, że chce się nauczyć pierwszej pomocy, bo często widzi, jak w jego okolicy ranieni są młodzi ludzie i nic nie może z tym zrobić. Albo, gdy matka opowiada, że boi się, że jej dziecko zostanie przejechane w drodze do szkoły - przyznaje ekspertka. 

- To jest bardzo trudne. Zdaję sobie sprawę, że to jest tam codzienność, że ludzie musieli się nauczyć jakoś z tym wszystkim żyć, ale to potem wychodzi w badaniach. Bardzo duża ilość ciągłego stresu skutkuje potem chorobami serca, zgonami z powodu nadciśnienia - podkreśla.

Nadzieja na spokój umiera ostatnia

Na Zachodnim Brzegu Jordanu dużo mówi się o ostatnim zawieszeniu broni w Strefie Gazy. - Ludzie na samym początku byli bardzo optymistycznie nastawieni, cieszyli się z tego, że doszło do przełomu w Gazie - Wiele osób ma tam swoje rodziny, przyjaciół - opowiada Helena Krajewska. - Mówili nawet, że mogą stać godzinami na checkpointach, mogą ich kontrolować. Wszystko może się dziać, tylko niech tam już będzie spokój - może nie pokój - ale spokój i możliwość dostarczenia pomocy humanitarnej - przyznaje dodając, że wiele palestyńskich organizacji humanitarnych czeka na możliwość wjazdu do Strefy Gazy. 

- Nikt nie ma złudzeń - to nie oznacza pokoju. Ludzie raczej są pewni tego, że poprawa sytuacji w Strefie Gazy będzie oznaczała zaostrzenie kontroli nad Zachodnim Brzegiem, kolejne utrudnienia i możliwe represje - tak im mówiono - podkreśla.

Historia Zachodniego Brzegu Jordanu

Po I wojnie światowej Liga Narodów zdecydowała o podziale ziem należących do Imperium Osmańskiego. Mandat Palestyny przypadł Wielkiej Brytanii. Brytyjczycy, w związku z narastającym konfliktem arabsko-żydowskim zdecydowali się wycofać.

W 1947 roku Zgromadzenie Ogólne ONZ uchwaliło rezolucję dokonującą podziału mandatu Palestyny na dwa państwa: arabskie i żydowskie. W dniu ogłoszenia niepodległości przez państwo Izrael armie państw sąsiadujących wkroczyły do Palestyny. Na skutek wojny Strefa Gazy znalazła się w rękach Egiptu a Zachodni Brzeg Jordanu – Jordanii i pozostawał pod jej kontrolą do 1967 roku, kiedy na te tereny wkroczyła armia Izraela zajmując Strefę Gazy, półwysep Synaj, Wzgórza Golan i Zachodni Brzeg, i rozpoczynając ich okupację.

Od 1995 roku Zachodni Brzeg Jordanu podzielony jest na strefy. Strefa A jest zarządzana przez władze Autonomii Palestyńskiej. W strefie B znajdują się enklawy palestyńskie, ale pod kontrolą izraelskich wojsk. Strefa C jest największa, znajduje się pod kontrolą Izraela i jest regularnie zasiedlana przez izraelskich osadników. 30 proc. tej strefy stanowią tzw. strefy ostrzału - obszary, w których wojska Izraela przeprowadzają manewry, co powoduje liczne zniszczenia. Celem tych działań jest wysiedlenie zamieszkujących te obszary Palestyńczyków.

Projekt mobilnych klinik w Zachodnim Brzegu jest współfinansowany w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Rozmawiała Magdalena Hejna