Kilometry ruin. O sytuacji w Syrii - rozmawiamy z Magdaleną Foremską z PAH

8 grudnia mija rok od upadku reżimu Baszara al-Asada. Syria nadal pozostaje głęboko podzielona, a napięcia w kraju nie ustają. Prawie 17 milionów Syryjczyków potrzebuje pomocy humanitarnej. Jakie wyzwania stoją przed Syrią i jak wygląda codzienne życie jej mieszkańców - rozmawiamy z Magdaleną Foremską, ekspertką z Polskiej Akcji Humanitarnej.

Kilometry ruin. O sytuacji w Syrii - rozmawiamy z Magdaleną Foremską z PAH

Zniszczone wojną domową przedmieścia Damaszku.

Foto: Omar Sanadiki/Associated Press/East News

- Syria to bardzo zróżnicowany kraj. To państwo multietniczne i multireligijne - mówi nam Magdalena Foremska, przedstawicielka Polskiej Akcji Humanitarnej. W populacji dominują Arabowie i Kurdowie. Główną religią jest islam. - Większość stanowią muzułmanie (sunnici i szyici), alawici (około 10 proc.), chrześcijanie - ponad 3 proc., druzowie - ponad 3 proc. i inni - wymienia ekspertka.

Życie pod batem Asadów

Baszar al-Asad przejął władzę po swoim ojcu Hafezie al-Asadzie, który pod koniec lat 60-tych stanął na czele partii Baas. W 1971 roku został prezydentem Syrii i pełnił tę funkcję do swojej śmierci w 2000 roku. Baszar nie był typowany jako następca. Miał nim być jego brat, ale zginął w wypadku samochodowym.

- Oba reżimy - ojca i syna - były niezwykle brutalne i krwawe. Wszelkie przejawy niesubordynacji były tłumione. - Np. w 1982 roku wybuchła fala protestów, które zostały drastycznie spacyfikowane. Doszło m.in. do masakry w Hamie. Miasto zostało zbombardowane przez samoloty rządowe. Szacuje się, że zginęło co najmniej 25 tys. cywilów - tłumaczy ekspertka. - Jednym z pierwszych więźniów, uwolnionych w grudniu zeszłego roku z cieszącego się okropną sławą więzienia w Sajdnaja, był Ragheed Al-Tatari - pilot, który odmówił wykonania tamtego rozkazu. Spędził w więzieniu 40 lat - dodaje.

- Hafez al-Asad stał na czele doskonale zorganizowanego państwa policyjnego, z niezwykle rozwiniętą siatką bezpieczeństwa, agentami i donosicielami. Życie w ciągłym strachu, aresztowania, tortury, znikający członkowie rodziny, o których dopiero po kilkunastu latach pojawiały się informacje, że zostali straceni zaraz po aresztowaniu - tak wyglądała rzeczywistość Syryjczyków - opisuje Magdalena Foremska i przyznaje, że w tamtym momencie wydawało im się niemożliwe, aby się temu przeciwstawić.

Baszar jawił się jako taka nowoczesna twarz. Studiował w Wielkiej Brytanii, obiecywał zmiany. - Dziś wiemy, że były one czysto fasadowe, chociaż na pewno otworzył Syrię ekonomicznie, rozwijała się turystyka, gospodarka nabrała rozmachu, ludziom pod tym kątem żyło się trochę lepiej, ale tylko w miastach. Sytuacja na prowincji niewiele się zmieniła. Poza tym nie przeprowadzono żadnych prawdziwych reform, stworzono system oligarchiczny, którego głównymi beneficjentami była rodzina Assadów i ich zaufani ludzie - tłumaczy ekspertka. - Bez zmian pozostała także brutalność reżimu. Protesty, które przekształciły się później w arabską wiosnę, dały impuls Syryjczykom do wysunięcia postulatów demokratycznych. Władze nie zamierzały wprowadzać zmian i brutalnie tłumiły wszelkie próby sprzeciwu - przypomina.

W 2011 roku w miejscowości Daraa, na południu kraju, siły bezpieczeństwa aresztowały grupę nastolatków wypisującą na murach antyrządowe hasła. Ludzie wyszli na ulice domagając się uwolnienia zatrzymanych. Doszło do brutalnych starć, w wyniku których siły rządowe zabiły setki ludzi. Te wydarzenia stały się iskrą do wybuchu ogólnokrajowego powstania przeciwko rządom Baszara al-Asada - wojny domowej, która na prawie półtorej dekady sparaliżowała Syrię.

Czy to koniec wojny domowej?

W wyniku wojny domowej doszło do podziału kraju na trzy części. - Centralna część pozostawała pod władzą Asada. Także Aleppo i Homs, które jak wiemy wywalczył po ciężkich walkach. Północny wschód - był pod kontrolą kurdyjską, a północny zachód przy granicy z Turcją znajdował się pod kontrolą Hajat Tahrir asz-Szam (HTS) - opozycyjnej frakcji wojskowej, z której wywodzi się obecny prezydent Ahmad asz-Szara. HTS zorganizował tam de facto swoje państewko ze stolicą w Idlib, gdzie funkcjonowała ich cywilna administracja rządowa. Niewielkie obszary przy granicy z Turcją kontrolowała tzw. Wolna Armia Syryjska - tłumaczy Magdalena Foremska. Przypomina także, że między tymi strefami - pod kontrolą Kurdów i rebeliantów a strefą pod kontrolą reżimu - nie można było się przemieszczać.  

- Nawet po trzęsieniu ziemi w lutym 2023 roku, które jak wiemy bardzo dotknęło północno-zachodnią Syrię, reżim zwlekał ze zgodą na przejazd sprzętu ratującego życie ludzi uwięzionych w zawalonych budynkach - wyjaśnia.

Zdaniem specjalistki teoretycznie można mówić o zakończeniu wojny domowej. Nadal jednak w kraju wybuchają konflikty. - W marcu w Latakii i okolicach doszło do starć między bojówkami alawickimi i siłami obecnego rządu, które zakończyły się polowaniem na alawitów. Zginęło co najmniej 1500 cywilów. Została powołana specjalna komisja, która miała zbadać, co tak naprawdę się wydarzyło i ukarać osoby za to odpowiedzialne. Mimo aresztowań alawici żyją w poczuciu zagrożenia - opowiada ekspertka. - Obawiają się, że staną się ofiarami zbiorowej zemsty, wynikającej z tego, że Baszar al-Asad, jego rodzina i najbliżsi współpracownicy wyznawali tę religię - dodaje.

- W lipcu doszło do starć między druzami - mniejszością religijną zamieszkującą południe kraju a Beduinami arabskimi. Okradziono druzyjskiego kupca i to wywołało zamieszki, które przerodziły się w starcia. Wysłano siły rządowe, które miały opanować sytuację. Doszło jednak do zaciekłych walk, w których zginęło co najmniej 500 cywilów - mówi ekspertka.

Dodatkowym punktem zapalnym pozostaje północny wschód - tereny zamieszkiwane w większości przez Kurdów. - Cały czas trwają rozmowy z Kurdami, jaką autonomię mają mieć te obszary. Jest to o tyle istotne, że tam znajduje się większość złóż naftowych, które stanowią klucz do wydobycia się Syrii z zapaści ekonomicznej - tłumaczy specjalistka.

Do tego w górach na terenach nadmorskich nadal ukrywają się zwolennicy poprzedniego systemu, którzy nie uznają nowych władz w Damaszku i zapowiedzieli walkę z nimi.

Niekończące się ruiny

Krajobraz Syrii to kilometry zniszczeń. - Ruiny zaczynają się już na obrzeżach Damaszku. To dzielnice zniszczone przez reżim, który uznał, że ich mieszkańcy są mu przeciwni - opisuje ekspertka. - Opuszczone wsie, miasteczka duchy - opowiada i dodaje, że ludzie mimo wszystko chcą wracać do swoich domów. - Widzimy częściowo zniszczony budynek, na którego balkonie suszy się pranie i stoi doniczka z kwiatkiem. Czasem ludzie rozbijają namioty obok resztek zabudowań. Chcą znów być u siebie - tłumaczy specjalistka.

Szacuje się, że do Syrii wróciło już prawie dwa miliony uchodźców. Nadal jednak niemal 6 milionów pozostaje wewnętrznymi uchodźcami. Nie mają do czego wracać. - Ludzie mieszkają w prowizorycznych obozach, które często są kilkunastoma namiotami w gaju oliwnym. Nie ma tam prawie nic. Dlatego właśnie tam PAH implementuje projekt finansowany ze środków polskiej pomocy. Do 20-tu obozów dostarczamy beczkowozami czystą wodę, opróżniamy latryny, aby zapewnić bezpieczne warunki sanitarne, dystrybuujemy też pakiety higienicznie ze środkami czystości - tłumaczy specjalistka.

- Dwie trzecie populacji Syrii - prawie 17 milionów ludzi - potrzebuje pomocy humanitarnej - mówi ekspertka. - Największym wyzwaniem jest dostęp do żywności, czystej i bezpiecznej wody, sanitariatów, prądu. W tym klimacie brak kanalizacji jest szczególnie niebezpieczny i grozi wybuchem epidemii. Elektryczność dostępna jest zazwyczaj tylko przez kilka godzin dziennie, o ile w ogóle jest dostępna - tłumaczy. Brakuje pracy, wiele osób nie ma się z czego utrzymać. - Jeśli rodzina nie ma z czego żyć, to dzieci nie są wysyłane do szkoły, tylko pomagają rodzicom w zdobyciu czegokolwiek do jedzenia. Prawie dwa i pół miliona syryjskich dzieci pomiędzy piątym a siedemnastym rokiem życia nie chodzi teraz do szkoły - alarmuje. Dodaje także, że nawet jeśli szkoły nie zostały całkiem zniszczone, często brakuje w nich łazienek. - Aby skorzystać z toalety dzieci wychodzą na ruiny. To oznacza, że dziewczynki podczas menstruacji nie przychodzą do szkoły. Mają zaległości. Pojawia się nierówność między nimi, a chłopcami - podkreśla wagę problemu.


Zniszczenia w mieście Dajr az-Zaur nad Eufratem. Zniszczenia w mieście Dajr az-Zaur nad Eufratem.
Zniszczenia w mieście Dajr az-Zaur nad Eufratem. Zniszczenia w mieście Dajr az-Zaur nad Eufratem.

Działanie przez wodę

Polska Akcja Humanitarna koncentruje się na przywróceniu dostępu do czystej i bezpiecznej wody. - Naprawiamy stacje wodne. Często jest to ogromne wyzwanie, bo niektóre pochodzą z lat 60-tych i nie produkuje się już do nich części. Wyposażamy je także w panele słoneczne - dostęp do elektryczności jest ograniczony i drogi - tłumaczy działania PAH Magdalena Foremska. - Solaryzacja jest ważnym elementem zrównoważonej pomocy, bo z tych paneli można korzystać tak naprawdę przez cały rok - podkreśla. - Pracujemy z bardzo doświadczonym partnerem, znakomitymi syryjskimi inżynierami. Dzięki temu w mieście Rajo na północy kraju i okolicach obniżyliśmy koszty wody z 55 dolarów miesięcznie do 4 dolarów - mówi ekspertka i dodaje, że 55 dolarów to średnia miesięczna pensja na prowincji. - W przeliczeniu to niecałe dwieście złotych. Ceny warzyw i owoców są za to porównywalne do tych w Polsce w sezonie. Większość Syryjczyków nie stać na zakup podstawowych produktów - przyznaje.

Syria to w większości kraj rolniczy. Posiada bardzo żyzną ziemię. Wiele osób wcześniej pracowało w sektorze rolniczym, który wymaga dostępu do wody. - Jednocześnie zmiany klimatyczne sprawiają, że w tym roku mamy do czynienia z najgorszą od dziesięciu lat suszą. Dlatego zamierzamy rozszerzyć nasze działania wodne o zapewnienie zestawów irygacyjnych, aby rolnicy mogli mieć plony niezależenie od negatywnych skutków zmian klimatu. To poprawi bezpieczeństwo żywnościowe oraz da możliwości zarobkowe tysiącom rodzin - podkreśla specjalistka.

Walizka pieniędzy, które nie mają wartości

Do niedawna Syria objęta była sankcjami. Znacząca część z nich została już zniesiona, ale na skutki trzeba jeszcze poczekać. W kraju panuje olbrzymia inflacja. - 100 amerykańskich dolarów to jest około miliona stu tysięcy funtów syryjskich i to jest naprawdę pół torby pieniędzy - opowiada Magdalena Foremska i dodaje, że nawet kawiarnie wyposażone są w maszynki do liczenia pieniędzy.

- Mówi się, że w pierwszą rocznicę odzyskania niepodległości w obieg mają zostać wprowadzone nowe banknoty. To ważne - bo na nominale dwóch tysięcy funtów nadal widnieje podobizna Baszara al-Asada. Ma też zostać przeprowadzona denominacja. Na nowym banknocie nie ma być niczyjej podobizny, ma być po prostu neutralny - dodaje specjalistka.

Jaka będzie przyszłość Syrii? Czy stanie na nogi, czy też pozostanie państwem słabym i rozdartym wewnętrznie? Czas pokaże.

Rozmawiała Magdalena Hejna