Natalia Harasimowicz: ci, którzy przeżyli, często mierzą się z poczuciem winy

Bohaterowie podcastu "12000 dni: Katastrofa promu Jan Heweliusz" radzą sobie z bolesnymi doświadczeniami tak, jak potrafią. Czy to jednak wystarcza? Czym jest zespół stresu pourazowego, jakie są jego objawy i jak nad nim zapanować? Czy każde trudne doświadczenie pozostawia traumę? - rozmawiamy z Natalią Harasimowicz, psycholożką, ekspertką Uniwersytetu SWPS.

Natalia Harasimowicz: ci, którzy przeżyli, często mierzą się z poczuciem winy

Natalia Harasimowicz, psycholożka.

Foto: Klaudia Wiśniowska/ Archiwum prywatne Natalii Harasimowicz

Słowo trauma pochodzi z języka greckiego i pierwotnie oznaczało "ranę" lub "ból". Słownik języka polskiego definiuje je obecnie jako: "uszkodzenie organizmu będące następstwem obrażenia ciała" albo "trwałą zmianę w psychice spowodowaną gwałtownym, przykrym przeżyciem".

Posłuchaj audycji Trójki:

Leczą nas ludzie

Rozmówcy z "12000 dni" starają się nie obarczać swoimi emocjami najbliższych, wzajemnie się chronią, czasem w ogóle nie podejmują tematu katastrofy, jakby nigdy się nie wydarzyła. Nie mówią o swoim bólu, pozornie wiodą normalne życie, robią co mogą ale czy tak naprawdę sobie radzą? 

- Nie rozmawiamy, nie ma tematu, nikt o tym nie wie - to jest coś co utrzymuje traumę w życiu. Ona jest po prostu w środku nas - mówi nam Natalia Harasimowicz, psycholożka, certyfikowana psychoterapeutka poznawczo-behawioralna z kliniki Uniwersytetu SWPS i dodaje, że przeżycie traumy potrafi zmienić nasz obraz myślenia o świecie. - Kiedy rozmawiam z pacjentami, często mówią, że to doświadczenie zamyka ich poprzednie życie. Bo np. pozmieniały się ich przekonania. I pojawiło się np. przeświadczenie, że świat jest niebezpieczny, nieprzewidywalny, nikomu nie można ufać. Ale też, że nie można nikogo obarczać tragedią, którą noszą w sobie, bo ona jest nie do udźwignięcia. To jest bardzo obciążające - podkreśla psycholożka.

- Tam jest bardzo duży lęk, że mówiąc o tym co przeżyliśmy, będziemy czuć się tak, jak wtedy gdy to się działo. A tak naprawdę nasz układ nerwowy przez to, że my nie przetwarzamy informacji na ten temat, myśli że to się cały czas dzieje. Trauma karmi się unikaniem - przypomina ekspertka i dodaje, że terapia pomaga otworzyć się na mówienie o trudnych doświadczeniach i je uporządkować.

Nie zawsze jest jednak możliwość skorzystania z leczenia. - Wtedy pierwszym krokiem może być zapoznanie się z tym tematem - chociażby poprzez podcast psychoterapeutki Sabiny Sadeckiej "Ładnie o traumie" - po to, aby zrozumieć, co się z nami dzieje. Często pacjenci mówią, że to przynosi olbrzymią ulgę, bo dowiadują się skąd wynika ich nerwowość i inne zachowania i dlaczego warto o tym mówić - wyjaśnia psycholożka. - To, co nas leczy, to ludzie. To, że mamy swoją wioskę. Kontakt z innymi, poczucie się w relacji. Trauma jest doświadczeniem bardzo wyobcowującym. Człowiek w stresie pourazowym czuje się sam na świecie. Jeśli więc nie mamy możliwości terapeutycznej, samo zbliżenie się do drugiego człowieka, takie troszkę przełamywanie się w bezpiecznych warunkach, budowanie bliskości, leczy - mówi ekspertka.

Często osoby, które przeżyły jakąś katastrofę mierzą się z olbrzymim poczuciem winy, że ocaleli a ktoś, kto był obok nich - nie miał tyle szczęścia. - To jest bardzo trudna emocja. Takie poczucie winy wymieszane z poczuciem wstydu - tłumaczy specjalistka dodając, że warto się tym zaopiekować.

Unikanie to główny mechanizm

Jedna z bohaterek podcastu "12000 dni: Katastrofa promu Jan Heweliusz" miała 11 lat, gdy straciła na promie rodzinę: mamę, siostrę i ojczyma. W jednej chwili jej życie dramatycznie się zmieniło. Z czasem zamieszkała we Włoszech i przestała mówić po polsku. Chciała zapomnieć wszystko, co się wiązało z Polską. Czy na skutek traumy można zapomnieć język, w którym człowiek się wychował i czy ta zdolność mówienia w tym języku może z czasem powrócić?

Zdaniem ekspertki elementem charakterystycznym dla traumy jest aktywne unikanie wszystkiego, co kojarzy nam się z danym wydarzeniem. - Objawy stresu pourazowego są tak trudne, że nie chcemy się z nimi mierzyć. Nie chcemy być w miejscach, gdzie doznaliśmy traumy albo intruzji. I to nie musi być świadome. Nie myślimy - nie pójdę tędy, bo miałam tam wypadek, tylko po prostu boimy się tamtędy iść - wyjaśnia Natalia Harasimowicz. - Unikamy miejsc, unikamy ludzi, zamykamy się w sobie - dodaje psycholożka.

- Jestem w stanie sobie wyobrazić, że bohaterka podcastu bardzo aktywnie starała się unikać bodźców związanych z Polską. To jest tzw. rozszerzanie. Trauma przestaje dotyczyć tylko tego momentu, tej sytuacji, w której to się stało i zaczyna zataczać szersze kręgi. W konsekwencji: nie chcę żyć w tym mieście, w tej dzielnicy, nie chcę mówić tym językiem, nie chcę żeby cokolwiek przypominało mi o tym, co się wydarzyło - podkreśla specjalistka i dodaje, że trauma jest zaklęta w milczeniu. - Myślę, że to nie jest tak, że ona wszystko zapomniała, ale na pewno jej układ nerwowy aktywnie walczył, żeby to cierpienie związane z traumą nie powtórzyło się. Był w ciągłym alercie, napięciu - wyjaśnia.

Gdy układ nerwowy nie nadąża

Trauma jest zjawiskiem uniwersalnym - może dotknąć każdego, bez względu na wiek, płeć czy pochodzenie. Jednak nie każde trudne doświadczenie ją zostawia. - Skrótowo możemy mówić trauma. Natomiast w kontekście klinicznym jest to stres pourazowy, a jego skutki są obecne w klasyfikacjach wielu chorób - mówi nam Natalia Harasimowicz. Jak podkreśla, aby trauma mogła zaistnieć musimy doświadczyć czegoś, z czym emocjonalnie nie jesteśmy w stanie sobie poradzić. - Czegoś, co wykracza poza nasze możliwości psychologiczne, na co nie mamy zasobów ani siły. Różni specjaliści z zakresu stresu pourazowego opisują to jako: "doświadczenie za szybko, za dużo, zbyt zaskakująco, zbyt naraz dla możliwości naszego układu nerwowego" - tłumaczy specjalistka.

 - Może być tak, że nadmiernie dotknie nas np. wypadek, coś czego się nie spodziewaliśmy. A może też być tak, że straumatyzujemy się, bo brakuje nam sił psychicznych - dodaje ekspertka. Przyznaje jednak, że ludzie na co dzień spotykają się z różnymi trudnymi sytuacjami i zazwyczaj sobie z nimi radzą, nie jest więc tak, że wszyscy zawsze dostaną stresu pourazowego. - Nasz układ nerwowy jest dosyć wytrzymały, natomiast zdarza się, że jeśli coś przekracza jego możliwości, to wtedy te objawy mogą wystąpić i z nami pozostać, jeśli nie będą leczone - podkreśla.

Przyznaje jednocześnie, że reakcja stresowa, która pojawia się, gdy dzieje się nam coś trudnego, nie jest niczym nietypowym. - Możemy być zszokowani, zamrożeni, przerażeni, rozdygotani, w jakiejś żałobie - we wszystkich tych emocjach. To jest normalne w stresie adaptacyjnym. Dlatego też przez pierwszy miesiąc nie leczymy traumy, tylko obserwujemy jak te objawy się układają - czyli nie zakładamy, że trauma występuje od dzisiaj - wyjaśnia specjalistka. - Jeśli po tym miesiącu widzimy, że objawy nadal się utrzymują, są silne, dezorganizują życie danej osoby, to możemy założyć, że są to objawy stresu pourazowego - tłumaczy i dodaje, że trauma może wystąpić nawet po dłuższym czasie od wydarzenia, zwykle na skutek czegoś, co przypomina wcześniejsze zdarzenie.

Straumatyzować może nas także słuchanie historii. - Niekoniecznie trzeba być aktywnym uczestnikiem dramatycznej sytuacji. Można być świadkiem. Można żyć w poczuciu zagrożenia, np. będąc żoną chorego męża. Można pójść do kina i nie mieć w danym momencie zasobów psychicznych, aby zmierzyć się z opowieścią na ekranie - mówi psycholożka i przypomina, że jeśli objawy nie ustają wraz z mijającym czasem, warto skonsultować się ze specjalistą, bo być może coś w nas domaga się uwagi.

Trauma zawsze jest w ciele

- To co jest najbardziej charakterystyczne dla zespołu stresu pourazowego, to zmiana w pobudzeniu fizjologicznym. Trauma zawsze jest w ciele - mówi Natalia Harasimowicz. - Czyli np. szybciej się denerwujemy, podskakujemy na dźwięki, czego wcześniej nie robiliśmy. Zmienia się nam wzorzec spania. Trudniej nam zasnąć, mieć sen regenerujący. Jakby ten nasz układ nerwowy był bardziej pod prądem. Nie możemy się wyciszyć - wymienia psycholożka. - Drugim takim charakterystycznym objawem są intruzje. To są te chwile, w których nasz układ nerwowy przypomina sobie ten traumatyczny moment i przeżywa go tak, jakby wydarzał się ponownie w czasie teraźniejszym - mówi ekspertka. - Powiedzmy idzie Pani ulicą i czuje zapach perfum mężczyzny, który dopuścił się wobec Pani przemocy. I ten zapach perfum powoduje intruzję. Układ nerwowy myśli, że znowu dzieje się ta traumatyczna sytuacja i reaguje, tak jakby rzeczywiście znów się działa: np. bardzo silnym napięciem, atakiem paniki, zamrożeniem, gonitwą myśli - to jest ta zmiana fizjologiczna, tego jak ciało działa - podkreśla specjalistka.

- Objawy stresu pourazowego to takie objawy, których nasza głowa nie jest w stanie sobie ułożyć, a nasz układ nerwowy myśli, że ciągle jest w niebezpieczeństwie i że ono dzieje się teraz. Zaczyna wtedy rozszerzać sobie to niebezpieczeństwo na inne elementy życia. Stres pourazowy bardzo nas dezorganizuje. Celem terapii jest umieszczenie tego, co trudne w przeszłości. To oczywiście może nas dalej pobudzać, ale już nie w taki destrukcyjny sposób - dodaje.

Co każdy z nas o traumie powinien wiedzieć

- Może w życiu każdego z nas zdarzyć się moment, który położy nas na łopatki. Kiedy poczujemy, że to co nas spotkało, nas przerasta - mówi specjalistka. - Tak w życiu czasem jest. To jest po prostu sygnał od naszego układu nerwowego, że potrzebuje naszego wsparcia. To nie jest informacja o nas, o naszym radzeniu sobie - bo nie ma czegoś takiego, że ktoś dobrze lub źle sobie poradził - nie ma takiej kategorii - wyjaśnia ekspertka. - Możemy się czymś przeciążyć i gdy do tego dojdzie i to nie przechodzi, to warto się tym zająć - podkreśla. - Zajmowanie się traumą prowadzi do tego, że ona łagodnieje - dodaje psycholożka.

Rozmawiała Magdalena Hejna