Krystyna Dąbrowska: ludzie traktują słowo "poetka" jako coś bardzo pretensjonalnego
2024-07-16, 19:07 | aktualizacja 2024-07-17, 07:07
Jaką rolę może pełnić w życiu człowieka poezja? Kiedy rodzi się wiersz? Jak bardzo inspirujące mogą być spotkania z twórczyniami i twórcami z innych części świata? Gdzie szukać źródeł własnego języka? I wreszcie – jak tłumaczy się wiersze innych poetów, w tym noblistki Louise Glück? A dodatkowo też – w jaki sposób reperuje się skrzydła motyli monarchów? O to wszystko Michał Nogaś w swojej audycji pytał Krystynę Dąbrowską, poetkę, tłumaczkę, laureatkę Nagrody im. Wisławy Szymborskiej.
- Krystyna Dąbrowska (1979) wydała dotychczas pięć tomików: "Biuro podróży" (2006), "Białe krzesła" (2012), "Czas i przesłona" (2014), "Ścieżki dźwiękowe" (2018), "Miasto z indu" (2022).
- Tomik "Białe krzesła" (2012) przyniósł Krystynie Dąbrowskiej Nagrodę im. Wisławy Szymborskiej (2013). Kolejne zbiory poezji, "Ścieżki dźwiękowe" (2018) oraz "Miasto z indu" (2022), przyniosły jej nominacje do Nagrody Poetyckiej im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego "Orfeusz" za najlepszy tom roku.
Kroić wiersze jak żabę
Gościni audycji "Ludzie" przyznaje, że poezję pisała właściwie "od zawsze". I nie jest to poetycka przenośnia. – Mam zachowany zeszyt z czasów PRL-u, z kwiatkiem na okładce, i tam są wpisane wiersze: rymowane, z błędami ortograficznymi. Powstawały, gdy miałam 10 lat – opowiada.
Można by więc pomyśleć, że w szkole uwielbiała wierszyki i poezję. Nic bardziej błędnego! – Dziwna sytuacja, bo pisałam wiersze już w szkole podstawowej, a jednocześnie nienawidziłam lekcji, na których kroiło się wiersze jak żabę. Trzeba było powiedzieć, co poeta miał na myśli, i robić rozbiór wiersza… To był koszmar – przyznaje. – Dzisiaj myślę, że może ten rozbiór wiersza nie jest taki zły, ale katować tym ludzi, którzy pierwszy raz czytają wiersze, to straszne. Już nie mówiąc o tym, że z poetów, którzy są naprawdę świetni, w lekturach są przeważnie rzeczy okropne. Może nie jest to regułą, ale pamiętam wiersz Szymborskiej o bodajże Ludwice Waryńskiej, która ratuje dzieci z płonącego domu. Muszę przyznać, że Szymborską uwielbiam, ale tego wiersza nie znoszę. A moja znajomość z nią zaczęła się właśnie od niego – wspomina.
Literatura na styku dwóch wyobraźni
Zresztą z pytaniami "Co pani miała na myśli?" albo "O co w tym wierszu chodzi?" spotyka się do dzisiaj. I oczywiście nie odpowiada, gdyż to są pytania, które powinny być skierowane właśnie do osoby, która czyta wiersz. – Nie pamiętam, kto z moich znajomych powiedział, że najlepsze w pisaniu, nie tylko wierszy, ale w ogóle literatury, jest spotkanie dwóch wyobraźni: mojej, kiedy piszę, i osoby, która potem to czyta. I ten wiersz, powieść, cokolwiek, wydarza się dopiero na styku tych dwóch wyobraźni – tłumaczy.
Odczytanie ekstremalne
Okazuje się jednak, że to, co "poetka ma na myśli", nie musi się zgadzać z tym, co czytelnik potrafi odnaleźć w wierszu. Można powiedzieć, że interpretacje są w większości przewidywalne, ale zdarzają się zaskoczenia.
– Miałam dość ekstremalną sytuację ze studentkami polonistyki w Chinach: na warsztatach miały za zadanie przełożyć mój wiersz. Wybrały bardzo wczesny, z pierwszej książki, o kobiecie, która jest w szpitalu, bo przewróciła się na ulicy. W wierszu nie jest powiedziane, co tak naprawdę jej się stało. I one wszystkie jak jeden mąż uznały, że to jest wiersz o… gwałcie! A ja nigdy nawet bym nie pomyślała, że to jest wiersz o gwałcie – opowiada rozmówczyni Michała Nogasia. – I dla mnie to był szok. Mówiący zresztą dużo o tych dziewczynach, które miały 18-19 lat. I o chińskich rodzinach – wskazuje.
Przeczytaj także:
- Nie wiedziałam, że polska gramatyka i wymowa są tak piekielne – mówi koreańska tłumaczka Bora Chung
- Jak kochać w skolonizowanym, opresyjnym świecie? Adania Shibli we "Wszystkich Książkach Świata"
- Carlos Marrodán Casas: nie przyszło mi do głowy, że dla tłumacza problemem może być nieznajomość realiów
Ale co tak naprawdę robisz?
Krystyna Dąbrowska zdradza, że musiało minąć trochę czasu, zanim sama siebie zaakceptowała jako poetkę. Związane było to m.in. z faktem, że w młodości równolegle zajmowała się pisaniem i malowaniem: raz ważniejsze było jedne, raz drugie. I zdecydowała się studiować grafikę na ASP, co paradoksalnie sprawiło, że zaczęła się od niej odsuwać. I ponownie zbliżyła się do poezji; choć nie do tego, by mówić o sobie "poetka".
– W naszej kulturze słowo "poeta" jest obwarowane takim patosem, że przez lata nie mówiłam, że piszę wiersze. I nigdy bym się nie przedstawiła, że jestem poetką – nawet kiedy wydałam książkę. Zawsze krążyłam dookoła: "zajmuję się pisaniem, tłumaczę" – wyjaśnia. – I bałam się tego słowa, bo ludzie traktują to jako coś bardzo pretensjonalnego. Albo kiedy pytają, co robię, i mówię: "piszę wiersze", to pytają: "ale co tak naprawdę robisz?" – opowiada.
– Więc dochodzenie do myślenia o sobie jako o poetce nie było może długie, ale społeczne przyznanie się do tego było dużo dłuższe – stwierdza.
Posłuchaj
***
Tytuł audycji: Ludzie
Prowadzi: Michał Nogaś
Gość: Krystyna Dąbrowska (poetka, tłumaczka, laureatka Nagrody im. Wisławy
Szymborskiej)
Data emisji: 15.07.2024
Godzina emisji: 23.08
pr/wmkor