Reklama

reklama

Carlos Marrodán Casas: nie przyszło mi do głowy, że dla tłumacza problemem może być nieznajomość realiów

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Carlos Marrodán Casas: nie przyszło mi do głowy, że dla tłumacza problemem może być nieznajomość realiów
Carlos Marrodán Casas - tłumacz literatury iberoamerykańskiej. Foto: Jan Maliszewski

Jeśli mówimy o prozie iberoamerykańskiej, to nie sposób nie wymienić nazwiska: Carlos Marrodán Casas. To jemu zawdzięczamy przekłady na język polski między innymi takich powieści i opowiadań jak: "Szczeniaki", "Zielony dom" czy "Pochwała macochy" Maria Vargasa Llosy, "Szarańcza", "Jesień patriarchy", "Kronika zapowiedzianej śmierci" czy "Miłość w czasach zarazy" Gabriela Garcii Marqueza, "Wokół kamienia słońca" Octavia Paza, "Serce tak białe" Javiera Mariasa czy wielu książek Carlosa Luisa Zafóna, a ostatnio świetnej powieści Alejandra Zambry "Chilijski poeta".

  • Carlos Marrodán Casas urodził się we Francji w 1948 roku, w rodzinie hiszpańskich republikanów, którzy uciekli z ojczyzny po zwycięstwie wojsk frankistowskich. Jako dziecko trafił z rodziną do Polski i tu dorastał, poszedł na studia i ostatecznie osiadł.
  • Niezwykła popularność literatury iberoamerykańskiej w Polsce wynikała z jej całkowitej odmienności, ale zarazem śmiałości literackiej i otwartości na eksperyment, zaskoczenie, formalną zmianę.

W czasie, kiedy Carlos Marrodán Casas zachwycał się powieściami Tadeusza Nowaka czy Wiesława Myśliwskiego, jego koleżanki i koledzy z uczelni paradoksalnie zaczytywali się w twórczości Cortazara czy Vargasa Llosy. Ale dla niego ta proza z Ameryki Południowej była równie wielkim odkryciem: poznawał ją, uczył się jej. W końcu trafił na "Szczeniaki" i przełożył je – ołówkiem na wielu kartkach. Tak zaczęła się wspaniała praca Carlosa Marrodána Casasa, wybitnego tłumacza, dzięki któremu wielu Polaków zrozumiało, czym jest realizm magiczny.

Absurd Cortazara, rozmach Fuentesa

Niezwykły boom na literaturę iberoamerykańską zaczął się w Polsce w latach 60. To było niezwykłe zjawisko: zachłanny rynek czytelniczy wsysał każda nową książkę. One dosłownie znikały z księgarń, by pojawić się na czarnym rynku w cenie wielokrotnie wyższej.

– Wydaje mi się, że było oczekiwanie jakiejś zupełnej inności – mówi Carlos Marrodán Casas, odpowiadając na pytanie o źródło tak niezwykłej popularności tej literatury. I wskazuje Julio Cortazara, którego śmiałość literacka, otwartość zachwyciła polskich czytelników. – Ujął swoim poczuciem humoru, absurdem, surrealizmem, sztuczkami formalnymi  ukazującymi niezgodę człowieka na otaczającą go rzeczywistość i niezgodę rzeczywistości na człowieka, który ją zamieszkuje – mówi ze śmiechem.

– Z kolei u Fuentesa był rozmach epicko-polityczny, zadziwienie, że można historię własnego narodu pokazywać w sposób tak drapieżny, bezpardonowy – dodaje.

Vargas Llosa pisze o Polsce

– Trzecią rzeczą, która najbardziej utorowała drogę do czytania tych powieści była "Rozmowa w Katedrze" Mario Vargasa Llosy. Wydaje mi się, że moi przyjaciele, koledzy, studenci czytali ją jako możliwą, czy też niemożliwą, powieść o Polsce współczesnej – wspomina. – Że to wszystko, co Vargas Llosa opisywał jako degrengoladę kraju, degrengoladę społeczną, jakąś niemożność wyjścia z tych układów, że ta diagnoza, ten opis lat 50. idealnie pasuje do naszej diagnozy ówczesnej Polski. Napisanej też formą otwartą, ale drapieżną jednocześnie i bezpardonową, nie owijając nic w bawełnę – tłumaczy. 

Czytaj także

Błogosławieństwo Zofii Chądzyńskiej

Tuż po studiach, w początku lat 70., Trójkowy gość wyjechał do Hiszpanii. Tam przeczytał opowiadanie "Szczeniaki" Maria Vargasa Llosy. Tak go zachwyciło, że… przełożył je na język polski. – Przetłumaczyłem ołówkiem, na kartkach luźnych, i czytałem przyjaciołom. I wtedy oni zapytali: "No dobrze, przetłumaczyłeś. Może trzeba to wydać?" – opowiada.

W PIW-ie (Państwowy Instytut Wydawniczy), który wydawał literaturę iberoamerykańską, usłyszał, że nie są zainteresowani, gdyż ma to przetłumaczyć Zofia Chądzyńska. I z nią musi ewentualnie porozmawiać o tym. – Pani Zofia Chądzyńska? O matko! To pomnikowa postać… Strasznie się wstydziłem, ale skontaktowałem się z nią i powiedziałem nieśmiało, że "mam przetłumaczone te "Szczeniaki" Vargasa Llosy, a podobno pani ma pierwszeństwo" – wspomina rozmówca Michała Nogasia.

Okazało się jednak, że pani Chądzyńska, już wtedy legendarna tłumaczka literatury iberoamerykańskiej, ma z tą książką problem, gdyż nigdy nie była w Limie, gdzie ona się rozgrywa. – Mnie zatkało, bo pani Zofia znała realia latynoskie przynajmniej poprzez Buenos Aires i Argentynę, a ja – w ogóle. (…) To, że dla tłumacza przeszkodą może być nieznajomość realiów, namacalnych konkretów, zapachów, widoków, w ogóle w głowie nie postało – przyznaje.


Posłuchaj

49:28
Carlos Marrodán Casas, tłumacz literatury iberoamerykańskiej, gościem Michała Nogasia
+
Dodaj do playlisty
+

 

***

Tytuł audycji: Ludzie
Prowadzi: Michał Nogaś
Data emisji: 24.06.2024
Godzina emisji: 23.08

pr/wmkor

Polecane