Technologia deepfake – czy Hollywood przeżyje rewolucję, a gwiazdy zyskają nieśmiertelność?
2023-05-18, 16:05 | aktualizacja 2023-05-18, 21:05
Deepfake to wykorzystująca sztuczną inteligencję technologia, która pozwala fałszować obraz filmowy i np. wykorzystywać twarz znanych osób (np. aktorów bądź polityków) w filmach, w których nie brali udziału. Ale coraz częściej technologia deepfake jest wykorzystywana w normalnych produkcjach. Co więcej, może ona zapewnić swego rodzaju "nieskończony angaż" dzisiejszym gwiazdom ekranu.
- Pierwsze filmy z wykorzystaniem technologii deepfake pojawiły się w 2017 roku. Były to m.in. filmiki pornograficzne wykorzystujące wizerunek znanych aktorek: Gal Gadot, Taylor Swift i Maisie Williams
- Tom Hanks ogłosił, że chciałby, aby dzięki technologii deepfake jego kariera mogła trwać w nieskończoność. Oznacza to, że jego wizerunek mógłby być wykorzystywany w filmach, które powstaną wiele po jego śmierci
Deepfake wkracza na kinowe ekrany
Czy deepfake będzie przyszłością kina? Jak każda nowa technologia zachwyca i wzbudza kontrowersje zarazem: wszystko zależy od jej użycia.
- Deepfake jest coraz częściej wykorzystywany nawet przez reżyserów, których niekoniecznie kojarzymy z efektami specjalnymi. Kilka lat temu dużo dyskutowało się na temat "Irlandczyka" w reżyserii Martina Scorsese: w tym filmie wykorzystano właśnie deepfake, aby odmłodzić aktorów, m.in. Roberta De Niro i Ala Pacino i z 80-latków zrobić 40-latków – mówi prof. Radosław Bomba z Instytutu Nauk o Kulturze Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie. – Efekt był na tyle udany, że nieświadomy widz nie był w stanie odróżnić, czy to jest prawdziwy aktor czy sztucznie wygenerowany efekt – wskazuje.
– Patrząc na to, jak rozwija się sztuczna inteligencja, takich sytuacji będziemy obserwować coraz więcej – dodaje.
Posłuchaj
Tom Hanks nieśmiertelny
Podobno Tom Hanks zadeklarował, że chciałby, aby jego kariera filmowa trwała w nieskończoność dzięki technologii deepfake. Czy to jest dobry pomysł, aby wielkie gwiazdy w ten sposób wracały na ekran? – Z jednej strony tak, bo jest to poczucie obcowania z kimś, kto był wyjątkowy, kogo w minionych latach chcieliśmy oglądać non stop – odpowiada filmoznawca Adam Siennica. – Jednocześnie jednak czuć, że technologia ma swoje granice i choć może odtworzyć zachowania aktora, niuanse jego kreacji, to nie jest to samo. Nie ma w tym człowieka, który może odtworzyć to, co czyniło te kreacje wyjątkowymi. Więc myślę, że mimo wszystko nie chciałbym tego – wskazuje.
Przeczytaj także
- Rekonstrukcja cyfrowa: skomplikowana droga do przywrócenia filmowi pierwotnego blasku
- To będzie jego ostatnia produkcja: Clint Eastwood zapowiada koniec filmowej kariery!
- 60. urodziny Quentina Tarantino. Czy rzeczywiście skończy filmową karierę?
Niuanse robią różnicę
– "Irlandczyk" Martina Scorsese pokazał ograniczenia tej technologii: bo chociaż Robert De Niro i Al Pacino wyglądali młodziej, to ich ciała są stare. I to było widać w tym, jak mowa ciała działała na ekranie. Tutaj widzieliśmy wyraźne ograniczenia wskazujące, że widza raczej nie da się oszukać – zwraca uwagę Trójkowy gość. – Myślę jednak, że technologia się rozwija i "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" może pokazać nam, czy widza jednak da się oszukać – zastrzega.
– W tym filmie do odmłodzenia Harrisona Forda wykorzystano sztuczną inteligencję, która ma właśnie te niuanse wymazać i pozwolić nam uwierzyć, że ten młody Harrison Ford, który jest w pierwszych scenach filmu, rzeczywiście jest młody, a nie jest to 80-letni Harrison Ford, który go gra – tłumaczy.
Irlandczyk | Zwaistun finalny/YouTube Netflix Polska
Posłuchaj
***
Tytuł audycji: Trójka do trzeciej
Prowadzi: Katarzyna Cygler
Autorka materiału reporterskiego: Monika Suszek
Gość: Adam Siennica (filmoznawca)
Data emisji: 18.05.2023
Godziny emisji: 12.14, 12.29,12.41
pr