Władysław Kozakiewicz: nie wierzyłem, że za "wała" chcą mi odebrać zwycięstwo

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Władysław Kozakiewicz: nie wierzyłem, że za "wała" chcą mi odebrać zwycięstwo
MOSKWA, 1980. Igrzyska Olimpijskie w Moskwie. Radość Władysława Kozakiewicza po zdobyciu złotego medalu w skoku o tyczceFoto: Archiwum PAP

- Gdy powstawała książka "Nie mówcie mi, jak mam żyć" okazało się, że mam więcej do powiedzenia niż myślałem - mówi w "Godzinie prawdy” Władysław Kozakiewicz.

Posłuchaj

Władysław Kozakiewicz: nie wierzyłem, że za "wała” chcą mi odebrać zwycięstwo (Godzina prawdy/Trójka)
+
Dodaj do playlisty
+

W polskiej historii są dwa gesty, które zajmują wyjątkowe miejsce w pamięci Polaków. Uniesiona ręka z palcami w kształcie litery "V" - czyli gest zwycięstwa "Solidarności" - oraz słynne skrzyżowanie rąk Władysława Kozakiewicza podczas igrzysk w Moskwie w 1980 roku.

Bezceremonialny gest polskiego sportowca na Łużnikach z pewnością nie kandydował do nagrody fair play, ale stał się prawdziwym symbolem pokazującym, że Polak potrafi zwyciężyć nawet wbrew wrogo nastawionej publiczności. - Zaraz po zawodach okazało się, że jest polityczny problem - wspomina tyczkarz w "Godzinie prawdy". - Ambasador Rosji w Warszawie zgłosił się do Edwarda Gierka i powiedział, że obrażony został naród radziecki - wyjaśnia Kozakiewicz i dodaje, że Rosjanie chcieli mu nawet odebrać medal. - Otworzyłem ze zdziwienia oczy i zapytałem: za "wała" chcą mi odebrać zwycięstwo?  
Sportowiec i jego współpracownicy musieli jakoś z tej sytuacji wybrnąć i podać powód wykonania takiego gestu. - Przyszło mi do głowy, żeby powiedzieć, że ja już tak mam. Jak biję rekord świata, to zawsze tak pokazuję do poprzeczki. Na szczęście się udało. Uwierzyli.
Podczas zawodów w Moskwie Kazakiewiczowi nie było więc łatwo, ale życie sportowca hartowało go od najmłodszych lat. - Dzieciństwo było bardzo trudne, ale jeden ma lepsze życie z rodziną, a drugi gorsze - mówi Kozakiewicz w rozmowie z Michałem Olszańskim. - Ja i moje rodzeństwo mieliśmy ojca tyrana - zdradza gość "Godziny prawdy" i dodaje, że najwięcej przemocy doświadczyła jego matka. - To jej zawdzięczam wszystko, co osiagnąłem w życiu - mówi.

Niezwykle ciekawe, ale i trudne życie Władysława Kozakiwicza opisane zostało - z pomocą dziennikarza Michała Pola - w książce "Nie mówcie mi, jak mam żyć". Ta momentami przejmująca, momentami zanurzona w soczystym humorze historia jest równie poruszajaca, jak opowieść sportowca w "Godzinie prawdy".
Władysław Kozakiewicz urodził się 8 grudnia 1953 roku. Oprócz najbardziej spektakularnego sukcesu na moskiewskich igrzyskach był także dwukrotnie halowym mistrzem Europy (w 1977 i 1979 roku) oraz wicemistrzem Europy na otwartym stadionie w 1974 roku. Ośmiokrotnie poprawiał rekord Polski. Był też dziesięciokrotnym mistrzem kraju. W 1980 roku Kozakiewicz został wybrany najlepszym sportowcem Polski.
Na "Godzinę prawdy" zapraszamy do Trójki w każdy piątek o godz. 12.05.

(ah)

Polecane