Reklama

reklama

Graffiti: prawdziwa sztuka czy bohomazy szpecące mury?

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Graffiti: prawdziwa sztuka czy bohomazy szpecące mury?
Zdjęcie ilustracyjneFoto: shutterstock/Gts

Mają różną formę: od mniej lub bardziej skomplikowanych znaków czy słów po zajmujące całe ściany murale. Graffiti stały się nieodłącznym elementem miasta, choć nie przez wszystkich akceptowanym: tam, gdzie jedni widzą interesującą sztukę ulicy, dla innych wciąż są jedynie przejawem wandalizmu. Warto jednak pamiętać, że np. dzieła Banksy'ego, legendy street artu, sprzedawane są za miliony dolarów.

  • Zwyczaj pisania na murach sięga starożytności, ale początki graffiti w dzisiejszym tego słowa znaczeniu sięgają przełomu lat 60. i 70. XX wieku
  • Sztuka, która wyrosła z buntu i sprzeciwu, dzisiaj stała się obiektem handlu. Dzieła największych twórców street artu osiągają na aukcjach zawrotne ceny

Zgrywanie się z miastem

– Chociaż nie bywam na hardcorowych akcjach, po prostu jeżdżę na rowerze lub chodzę z torebką z czterema kolorami, to jest moment, kiedy serce mocniej bije i zmysły się wyostrzają – mówi jedna z grafficiarek. – Jest w tym przyjemność robienia fajnych rzeczy, zgrywania się z miastem, satysfakcja z tego, że się przejmuje kawałek miasta dla siebie i jest się poza kontrolą – tłumaczy.

– Ale też jest ta czujność: wzrok i słuch, szybkość, dopracowywanie ruchów, techniki, aby móc to zrobić jak najszybciej, jak najprecyzyjniej – przyznaje. – Raz dostałam mandat 200 zł od straży miejskiej, więc w sumie mogę powiedzieć, że jestem szczęściarą. To było zgłoszenie z kamery, że ktoś maluje, w sumie to była moja głupota, bo mogłam bardziej uważać i spędzić tam mniej czasu – dodaje.

Sztuka buntu i wandalizmu

– Graffiti, jakie znamy dzisiaj, to są lata 70. XX w. i Nowy Jork: wtedy głównie polegało na umieszczeniu gdzieś w przestrzeni publicznej znaków lub inicjałów – mówi Anna Niemczycka-Gottfried z portalu zajmującego się sztuką. – Charakterystyczne dla graffiti było to, że było wykonywane nielegalnie, zazwyczaj kradzionymi farbami. I bardzo długo traktowane było jako zwyczajny akt wandalizmu. Dopiero początek lat 80. zmienia pozycję tej sztuki i graffiti zaczyna zyskiwać społeczną akceptację – wskazuje.

Graffiti warte miliony dolarów

Obecnie doszło do komercjalizacji graffiti: street art coraz częściej jest wykorzystywany w celach komercyjnych, np. do tworzenia reklam znanych marek. – Jest to zaprzeczenie idei buntu, z której narodził się street art. Jednak żyjemy w świecie, w którym kapitał z czasem zagarnia wszystkie przestrzenie i nawet najbardziej ekstremalne i awangardowe zjawiska ulegają muzeifikacji, a w związku z tym stają się przedmiotem handlu – zauważa w rozmowie z Józefem Niewiarowskim historyk sztuki Roman Kaczkowski.

Przeczytaj także


Przykładem może być to, co się dzieje wokół twórczości Banksy'ego, legendarnego twórcy graffiti. Tworzone przez niego graffiti są wykuwane ze ścian i sprzedawane za bardzo duże pieniądze. Tak stało się z gołąbkiem w kamizelce kuloodpornej namalowanym na ścianie murowanej szopy w Izraelu. Po pewnym czasie podjechali ludzie z galerii, wykuli całą ścianę i przetransportowali do Nowego Jorku, gdzie praca została sprzedana na aukcji.


Posłuchaj

1:59
Graffiti - sztuka czy wandalizm? cz.1 (Pora na Trójkę)
+
Dodaj do playlisty
+



Posłuchaj

Posłuchaj

2:30
Graffiti - sztuka czy wandalizm? cz.2 (Pora na Trójkę)
+
Dodaj do playlisty
+

***

Tytuł audycji: Pora na Trójkę
Prowadzi: Łukasz Sobolewski
Autor materiałów reporterskich: Józef Niewiarowski
Data emisji: 2.09.2022
Godzina emisji: 7.17, 7.22

pr

Polecane