Z celi na ekrany kin

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Z celi na ekrany kin
Robert Jurczyga w filmie "Jeszcze nie wieczór"Foto: mat. promocyjne

Gość Michała Olszańskiego przebył długą drogę od jednego z najcięższych polskich zakładów karnych do grania w filmie obok największych polskich aktorów. Odmieniła go praca z ciężko niepełnosprawnymi dziećmi, przy których, jak sam mówił, zmiękł.

Posłuchaj

"Godzina prawdy", 27.01.2012
+
Dodaj do playlisty
+

Robert Jurczyga ma 32 lata. W  młodości był zbuntowanym punkiem uzależnionym od alkoholu. Szybko popadł w konflikt z prawem. Już w wieku 17 lat trafił do więzienia za rozbój  a w wieku 18 lat do Strzelec Opolskich, jednego z najcięższych polskich zakładów karnych.

Kiedy po raz drugi znalazł się w zakładzie w Strzelcach, postanowił dokonać zmiany w swoim życiu. – Leżąc "na celi", dumając, pomyślałem, że coś jest nie tak ze mną, że każdy wyrok, który miałem, miałem pod wpływem alkoholu. Dowiedziałam się, że w Strzelcach odbywają się mityngi grup AA, postanowiłem na taki mityng pójść. Tam, słuchając alkoholików, doszedłem do wniosku, że oni opowiadają o mnie – wspominał.

Poszedł do swojego więziennego wychowawcy i powiedział, że chciałby przejść terapię alkoholową w zakładzie karnym. Okazało się, że na wolne miejsce na terapii musiał czekać aż rok, jednak jego determinacja, by walczyć z uzależnieniem, w tym czasie nie zmalała.

Po skończonej terapii dano mu szansę pracy z niepełnosprawnymi fizycznie i umysłowo dziećmi  w domu pomocy społecznej w Krakowie. Tę ciężką pracę udokumentował Jacek Bławut w filmie "Born dead", którego Jurczyga był głównym bohaterem. Gość Michała Olszańskiego przyznał, że praca z dziećmi i sam film, odmieniły jego życie.

Jednak, jak wspominał w Trójce, na początku był przerażony opieką nad ciężko upośledzonymi dziećmi, po dwóch dniach chciał zrezygnować. – Jedno dziecko krzyczało, drugie leżało i się nie ruszało, trzecie się huśtało. Nie byłem w stanie tego ogarnąć – mówił. Z czasem zaczął się przyzwyczajać, polubił kontakt z dziećmi. – Czułem, że robię coś dobrego i że będzie mi to wynagrodzone. Zacząłem mięknąć – mówił o pracy z dziećmi.

Szczególnie zaprzyjaźnił się z mocno poparzonym Maćkiem. Chłopak nie mówił, ale bez problemu dogadywali się z Robertem. – Uczyłem go rzucać do kosza. Na początku nie umiał nawet złapać piłki, jak mu rzucałem. W filmie "Born dead" jest pokazane, jak już rzuca do kosza. To było coś fajnego, że coś kogoś mogłem nauczyć. To są błahe sprawy – rzucić do kosza, ale dla nie dla Maćka – mówił Robert Jurczyga.

Bohater "Godziny prawdy" przyznał, że praca z dziećmi nauczyła go cierpliwości, wyciszyła. Nie pije siódmy rok, rzucił też palenie. Po wyjściu z zakładu karnego Robert Jurczyga zagrał jeszcze kilka drugoplanowych ról między innymi w filmie "Lincz". Więcej o dalszych losach dowiecie się słuchając dźwięku "Godzina prawdy", 27.01.2012.

Audycji "Godzina prawdy" można słuchać w każdy piątek w samo południe.

(pg)


Polecane