Dlaczego dzieci krzywdzą dzieci? Rozmawiamy z ekspertką Małgorzatą Wójcik
Zabójstwo jedenastoletniej dziewczynki w Jeleniej Górze, o które podejrzewana jest jej rok starsza koleżanka, zszokowało opinię publiczną. Według statystyk w Polsce takie skrajne sytuacje mają miejsce bardzo rzadko. Przemoc rówieśnicza wydarza się jednak na co dzień. O tym, skąd się bierze, rozmawiamy z dr hab. Małgorzatą Wójcik, profesor Uniwersytetu SWPS, psycholożką, współtwórczynią systemu RESQL.
Dr hab. Małgorzata Wójcik
Foto: Leszek Szymański/ PAP
- Natura wyposażyła nas w agresywne zachowania. Jeśli jednak spojrzymy na policyjne statystyki występowania brutalnych zabójstw i przestępstw, to zobaczymy, że takich przypadków jest coraz mniej. A ostatnie morderstwo dokonane przez dziewczynkę w tak młodym wieku zdarzyło się około 25 lat temu - mówi nam dr hab. Małgorzata Wójcik, profesorka Uniwersytetu SWPS, kierowniczka Centrum Badań nad Bullyingiem, twórczyni systemu RESQL - zintegrowanego programu monitorowania i zapobiegania przemocy rówieśniczej.
Posłuchaj audycji Trójki:
Skąd się bierze przemoc?
W związku z wydarzeniami w Jeleniej Górze w sieci pojawiło się mnóstwo komentarzy. "Co się dzieje z tymi dzieciakami?" - pytają internauci. "To wina bezstresowego wychowania. To wina rodziców" - sugerują. Czy aby na pewno?
- Gdybyśmy robili analizę dyskursu różnych pokoleń, to każde z nich mówi: co się z tą dzisiejszą młodzieżą stało, za naszych czasów było inaczej, nie było tyle złości. To jest zupełnie naturalne, że uważamy, że to kolejne pokolenie jest bardziej agresywne, głupsze, mniej kulturalne - tłumaczy dr hab. Małgorzata Wójcik. Jej zdaniem jednak warto patrzeć na ogrom zmian zachodzących w społeczeństwie z pokolenia na pokolenie. - Coraz więcej rzeczy zmienia się w życiu naszych dzieci, w porównaniu do naszego życia. Czynników, które mogą wpłynąć na pojawienie się jakichś zachowań, których wcześniej nie było, jest bardzo dużo i co więcej - one ze sobą współwystępują. Zazwyczaj nie ma więc jednej przyczyny danego zjawiska, jest wiele przyczyn - wyjaśnia.
Przemoc rówieśnicza różni się od tej sprzed kilkunastu lat. Główną różnicą jest jej rozszerzenie na wirtualną rzeczywistość. - Aspekt online powoduje kilka rzeczy. Przede wszystkim kontekst jest znacznie szerszy. Osoba, która doświadcza zachowań przemocowych ma świadomość, że coraz więcej osób je widzi. Bullying odbywa się przy świadkach, a tych świadków w sieci jednocześnie może być bardzo dużo. Ponadto przemoc trwa 24 godziny na dobę. Ona nie kończy się wraz z wyjściem ze szkoły. Ofiara cały czas dostaje potwierdzenie: oni mnie nie lubią, oni mnie nie chcą, oni się ze mnie śmieją. Ta dynamika grupy cały czas się nakręca - dodaje ekspertka.
Czy dzieci rozumieją, że krzywdzą?
Zdaniem dr hab. Małgorzaty Wójcik to zależy od wieku i kontekstu. - Dzieci rozumieją, co robią. Mogą jednak nie rozumieć konsekwencji dla siebie albo osoby, która doświadcza przemocy - jest to zależne od wieku, umiejętności rozumienia pojęć abstrakcyjnych czy poziomu rozwoju rozumowania przyczynowo-skutkowego - wyjaśnia badaczka. - Badania pokazują, że młodzi ludzie stosujący zachowania przemocowe, zwłaszcza takie, które mają przynieść konkretny skutek, czyli np. wykluczenie kogoś z grupy rówieśniczej, często nie do końca wiedzą, jakie mogą być konsekwencje dla osoby, która jest obiektem tych zachowań - przyznaje ekspertka.
- To, że komuś zrobi się przykro, smutno, że będzie płakał, że będzie to dla niego trudne. Przecież my nic mu nie robimy, my tylko z nim nie rozmawiamy. Troszkę go obgadaliśmy i puściliśmy plotkę, ale to nic takiego - to jest jedna z tych strategii moralnego dystansowania się, którą wszyscy stosujemy. Czyli, jeśli coś zrobimy komuś, albo nie zrobimy czegoś w obronie osoby pokrzywdzonej, to w jakiś sposób potrzebujemy sobie wytłumaczyć nasze zachowanie. Mówimy np.: on sam jest sobie winny, bo się zachowuje inaczej, bo nie stosuje się do norm klasowych. Musimy go ukarać. Taka strategia pozwala nie mieć poczucia winy - mówi specjalistka.
Co w przypadku odebrania komuś życia? Czy w takich wypadkach dzieci także nie rozumieją konsekwencji swoich działań? Zdaniem ekspertki nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. - Są to jednostkowe sytuacje, które trzeba bardzo dokładnie przeanalizować. Na szczęście nie mamy w Polsce zbyt dużo przykładów dzieci odbierających życie innym dzieciom - dodaje ekspertka.
Przemoc ma różne oblicza
Pojedyncze akty agresji wśród rówieśników zdarzają się stosunkowo często. - Ktoś kogoś popchnie, krzyknie: jak chodzisz kretynie, czy nawet opluje. To są zachowania przemocowe, ale bez kontekstu grupowego. I takie sytuacje mają miejsce dość często w szkole. Są oczywiście szkoły, gdzie jest ich mniej - mówi dr hab. Małgorzata Wójcik. Zjawisko bullyingu - intencjonalnego znęcania się, dręczenia, charakteryzujące się nierównowagą sił - to jednak coś zupełnie innego. - To zjawisko ma bardzo poważne konsekwencje zarówno krótko - jak i długoterminowe. Zachodzi w klasie, grupie. Sprawca ma więcej siły niż ofiara. Dzieje się regularnie a sprawca ma konkretną motywację. Około 4 proc. osób pada regularnie ofiarami takich zachowań. 4 proc. może się wydawać niewiele, ale jeśli spojrzymy na liczbę badanych uczniów i badanych klas, to zobaczymy, że statystycznie w każdej z badanych klas jest jedna taka osoba. A jak popatrzymy na osoby, które przyznają, że czasami są ofiarami takich zachowań, to widzimy, że to jest 60 proc. uczniów - podkreśla.
Dodaje jednak, że przemoc rozkłada się w klasach, a nie w szkołach. To oznacza, że nie cała szkoła jest zarażona tym zjawiskiem, tylko konkretne grupy. Są klasy, w których do przemocy nie dochodzi w ogóle.
Najczęstszą formą bullyingu jest wykluczenie z grupy rówieśniczej, namawianie członków grupy przeciwko danej osobie, wyrzucanie poza margines. - Aby zyskać na tym, że się kogoś źle traktuje, trzeba go wykluczyć z grupy, żeby nie miał przyjaciół, żeby nie miał kto się za nim wstawić i żeby osoba stosująca przemoc mogła zyskać poklask społeczny - opowiada. Często nie jest to zauważalne na pierwszy rzut oka.
- Tylko ta grupa wie, co się dzieje, a inni, gdy patrzą z boku, myślą że jest dobrze. A tak naprawdę dochodzi do bardzo głębokiego poniżania kogoś. To samo dzieje się online. Z badań IBE wynika, że około 30 proc. naszych dzieci na jakimś etapie edukacyjnym padło ofiarą bullyingu - dodaje specjalistka.
Często nastolatkowie nie mówią o tym, co się dzieje w klasie, bo istnieje przekonanie, że są to sprawy klasowe. Poza tym młodzież nie zawsze potrafi rozpoznać zachowania przemocowe. - Ofiarom trudno o tym mówić, bo często są to rzeczy, których inni im nie robią np. nie mówią "cześć". Ponadto po jakimś czasie nabierają takiej pewności, że to ich wina, że inni ich nie lubią. To po co mam mówić o tym nauczycielowi - on mnie nie zmieni - tłumaczy mechanizm ekspertka. Zwraca też uwagę, że hierarchia, która rodzi się w bullyingowej klasie jest dla wielu osób atrakcyjna. - W sumie to jest takie bezpieczne. Wiem, kto rządzi. Wiem, gdzie jest moje miejsce. Ja mam spokój, po co mam o tym komuś mówić? Będzie tylko gorzej - wyjaśnia.
Czy ofiary przemocy mają cechy wspólne?
Zdaniem specjalistki to, co jest cechą wspólną w przypadku występowania przemocy, to kontekst klasy. - Widzimy z naszego raportu, że osoby neuroatypowe są pięć razy częściej ofiarami takich zachowań, ale myślę o tym bardziej jako o czynnikach ryzyka. Nienormatywność, inność, może być czymś co spowoduje wystąpienie przemocy, ale nie musi. Widzimy grupy, w których osoby bez cech ryzyka doświadczają przemocy i takie, które te cechy mają i nie doświadczają. To zależy od kontekstu klasy, a nie od osoby - podkreśla dr hab. Małgorzata Wójcik.
Podobnie nie da się wyodrębnić cech sprawców. - Oczywiście są różne czynniki społeczne, indywidualne, które powodują, że ktoś ma większe tendencje do zachowań agresywnych, ale jeśli chodzi o agresorów klasowych - to także liczy się kontekst grupy a nie indywidualne cechy - wyjaśnia.
Tym, co chroni dzieci przed przemocowymi zachowaniami w klasie, są relację pomiędzy uczniami i pomiędzy uczniami a nauczycielami. - Bardzo dobra integracja klasy - to klucz do sukcesu. Im lepiej się uczniowie znają, im więcej o sobie wiedzą, im więcej czasu ze sobą spędzają, tym bardziej bezpiecznym są systemem klasowym - tłumaczy specjalistka. - Ponadto dobry kontakt z wychowawcą, który stanowczo i często mówi o tym, jakie sytuacje interpersonalne są w klasie niedopuszczalne. Widzimy w badaniach, że uczniowie oczekują stanowczego podejścia, nie tylko do bullyingu - dodaje ekspertka.
RESQL - aplikacja, która pomaga
Aplikacja RESQL jest jednym z elementów ogólnoszkolnego systemu monitorowania i zapobiegania bullyingowi. Uczniowie przy jej pomocy mogą anonimowo i w bezpieczny dla siebie sposób zgłaszać sytuacje przemocowe. Okazuje się, że zgłaszają nie tylko takie - również te trudne: dotyczące myśli samobójczych kolegów, obniżonego nastroju, problemów w rodzinie. - RESQL żyje trochę własnym życiem, ale służy głównie do tego, żeby dać pierwszy sygnał, zanim sytuacja rozkręci się tak, że interwencja będzie bardzo trudna - mówi specjalistka.
W szkole jest kilkoro specjalnie przeszkolonych dorosłych, tzw. interwentów, do których trafiają te informacje. Uczniowie wiedzą, kim są te osoby. Ich zadaniem jest przeczytać wiadomość, odpowiedzieć na nią, dopytać i zainterweniować. Aplikacja jest też czymś, co odstrasza potencjalnych sprawców - Potencjalny agresor kilka razy zastanowi się zanim coś zrobi, bo wie, że jest RESQL i być może ktoś anonimowo, bezpiecznie i bez żadnego obciachu zgłosi jego zachowanie - tłumaczy ekspertka.
Zgłoszenia są anonimowe, jednak jedną z największych trudności z jaką spotykają się twórcy systemu jest wytłumaczenie nastolatkom różnicy między proszeniem o pomoc a donoszeniem. - Ten aspekt nie bycia sześćdziesioną, snitchem jest bardzo istotny. Pokazujemy młodzieży, jak niesamowicie skuteczni są w zapobieganiu sytuacjom, jeżeli na nie zareagują - tłumaczy ekspertka.
Rozmawiała Magdalena Hejna