Hollywoodzki przystojniak z poczuciem humoru i Oscarem w kieszeni. George Clooney kończy dziś 64 lata

Popularność przyniosła mu rola przystojnego doktora w "Ostrym dyżurze", dziś ma dwa Oscary, piękną żonę i bliźniaki. Jest jednym z najbardziej wpływowych gwiazdorów Hollywood.

Hollywoodzki przystojniak z poczuciem humoru i Oscarem w kieszeni. George Clooney kończy dziś 64 lata

Amal Clooney & George Clooney

Foto: PAP/PA

W młodości chciał być zawodowym baseballistą, a gdy kariera sportowa nie wypaliła, postanowił zostać gwiazdą ekranu. Z biegiem lat udowodnił, że potrafi być nie tylko ekranowym amantem, ale też dobrym aktorem, reżyserem z ambicjami, producentem z wizją i facetem z klasą, który z wiekiem tylko zyskuje.

Jak pozbyć się stetoskopu i skalpela?

Talent George’a nie wziął się znikąd: jego ojciec, Nick Clooney w latach 50. i 60. był znanym dziennikarzem i prezenterem telewizyjnym, który m.in. prowadził "The Nick Clooney Show". Z kolei ciotką George’a była piosenkarka i aktorka Rosemary Clooney: gwiazda lat 50., występująca m.in. z Duke’em Ellingtonem, Bennym Goodmanem, Pérezem Prado i Bingiem Crosbym. Z tym ostatnim zagrała też w klasycznej komedii muzycznej "Świąteczna gospoda".

Clooney zaczynał jak inni: od ogonów w serialach, i c-klasowych horrorach czy sensacjach. Jego kariera nabrała rozpędu, kiedy wcielił się w doktora Douga Rossa w serialu "Ostry dyżur" (1994-199). Charyzma, uśmiech i lekko rozczochrane włosy sprawiły, że miliony widzów, a przede wszystkim widzek, zasiadały przed telewizorami z wypiekami na twarzy. Rola przyniosła mu pierwsze nominacje do nagród i niezwykłą popularność.

 "Od zmierzchu do świtu" (1996) Roberta Rodrigueza, brutalny, stylowy i kompletnie odjechany horror, w którym wystąpił u boku m.in. Quentiuna Tarantino, Harveya Keitela i Juliette Lewis udowodnił, że George potrafi być też niegrzeczny.


Potem przyszły "Peacemaker" (1997) oraz "Batman i Robin" (1997), które może nie są najbardziej udane (ten drugi został nawet uznany za "najgorszy film świata"), ale pokazały jego determinację, by nie być tylko "tym gościem od skalpela".

Oscar nie jedno ma imię

Kiedy na ekrany weszły kolejno "Bracie, gdzie jesteś?" braci Coen (2000), "Gniew oceanu" Wofganga Petersena (2000) oraz "Ocean’s Eleven: Ryzykowna gra" Stevena Soderbergha (2001) Hollywood już wiedziało, że ma do czynienia z kimś znacznie bardziej wszechstronnym. A trylogia o Dannym Oceanie uczyniła go także ikoną stylu nie tylko w garniturze.

Pierwszego Oscara Clooney zdobył jako aktor drugoplanowy za dramat polityczny "Syriana" (2005), w którym zagrał agenta CIA uwikłanego w brudne interesy na Bliskim Wschodzie. Rola była trudna, mroczna i daleka od jego wcześniejszych wizerunków, a jednak jury Akademii nie miało wątpliwości, ze należy mu się statuetka.


Kolejne lata przyniosły kolejne nominacje aktorskie: za role w filmach "Michael Clayton" (2007), "W chmurach" (2009) czy "Spadkobiercy" (2011). Jednak drugiego Oscara odebrał jako producent "Operacji Argo" (2012), który wygrał najbardziej prestiżową kategorię "najlepszy film".

Reżyser, który nie boi się trudnych tematów

W pewnym momencie Clooneyowi przestało wystarczyć bycie aktorem i postanowił sam stanąć za kamerą. I okazał się całkiem zdolnym reżyserem, który zadebiutował głośnym "Niebezpiecznym umysłem" (2002). Później przyszedł czas na "Good Night and Good Luck" (2005), czarno-białą opowieść o dziennikarstwie i walce z makartyzmem, która zebrała sześć nominacji do Oscara. Kolejne jego filmy to m.in. "Idy marcowe" (2011), "Obrońcy skarbów" (2014", "Suburbicon" (2017) oraz "Ósemka ze sternikiem" (2023).

Choć nie wszystkie jego filmy okazały się kasowym i artystycznym sukcesem, Clooney nigdy nie bał się tematów trudnych czy kontrowersyjnych. A największym uznaniem zarówno krytyki, jak i widzów cieszyło się "Good Night, and Good Luck" w którym wielu dopatrywało się hołdu dla ojca reżysera, Nicka Clooneya. A sam film pokazał, że George nie tylko błyszczy na ekranie, ale potrafi także opowiadać historie głębsze historie.


Życie prywatne, czyli jak George przegrał zakład

George Clooney żonaty był raz i to krótko – z aktorką Talią Balsam w latach 1989–1993. Przez kolejne lata uchodził za wiecznego kawalera z odzysku i mimo licznych romansów zarzekał się, że nigdy więcej nie stanie na ślubnym kobiercu. W pewnym momencie założył się nawet z kilkoma przyjaciółmi (podobno m.in. z Michelle Pfeiffer i Nicole Kidman), że już nigdy się nie ożeni.

Ale nie bez powodu mówi się "nigdy nie mów nigdy": Amal Alamuddin, błyskotliwa brytyjska prawniczka zajmującą się prawami człowieka, sprawiła, że wszystko się zmieniło. Pobrali się w 2014 roku w Wenecji, a w 2017 roku zostali rodzicami bliźniąt: Elli i Alexandra. Po niespełna 11 latach małżeństwa aktor twierdzi, że jeszcze nigdy się nie pokłócił z żoną i wydaje się w niej wciąż tak samo zakochany, jak na początku. Od wielu lat szczęśliwie mieszkają we Francji.

Ostatni z wielkich?

Dziś George Clooney to nie tylko aktor i reżyser, ale też producent, filantrop, aktywista i według wielu jeden z ostatnich prawdziwych gwiazdorów Hollywood. Mimo upływu lat nadal potrafi rozbroić uśmiechem, zachwycić elegancją i rozbawić błyskotliwym komentarzem.

Jednocześnie nie boi się wypowiadać na tematy polityczne, wpierać partię demokratyczną i ostro krytykować Donalda Trumpa. A obecny prezydent USA rewanżuje mu się ostentacyjną niechęcią i zawoalowanymi wobec jego żony, która wspiera Palestyńczyków w ich konflikcie z Izraelem.  

O najciekawszych premierach, festiwalach filmowych, o tym, co najważniejsze w polskim i światowym kinie, można dowiedzieć się z audycji Ryszarda Jaźwińskiego "Fajny film" oraz "Trójkowo, Filmowo"



 

Piotr Radecki