20 procent szans, które uratowały życie. Pierwszy w Polsce przeszczep szpiku od dawcy niespokrewnionego
2025-02-18, 17:02 | aktualizacja 2025-02-18, 22:02
- Wiedziałam, że jak przeszczep się uda, to wyjdę z kliniki. Jak się nie uda, to nie wyjdę i rodzina nie będzie musiała towarzyszyć mi w umieraniu - mówi Urszula Jaworska, która 28 lat temu przeszła pierwszy w Polsce przeszczep szpiku od niespokrewnionego dawcy.
Zabieg odbył się 17 lutego 1997 roku. Przeprowadził go w Klinice Hematologii Medycznej w Katowicach prof. Jerzy Hołowiecki z zespołem. Pacjentką była Urszula Jaworska, matka piątki dzieci chora na ostrą białaczkę: bez tego eksperymentalnego zabiegu nie udałoby się jej uratować.
Posłuchaj
20 procent, które zamieniły się w 100 procent
To nie była łatwa decyzja, to nie był łatwy zabieg: - Trochę zmusiłam prof. Hołowieckiego, który nie był zbyt chętny do tego zabiegu, gdyż to rzeczywiście był eksperyment: nikt wcześniej takiego zabiegu w Polsce nie robił. Były dwie kwalifikacje: pierwsza do przeszczepu, potem poszukiwania dawcy i druga już z dawcą. Powiedziałam "skoro dajecie mi 20 procent, to ja wiem, że z tego wyjdę. Bo na te 100 procent, które sobie dajmy, ja wkładam 50 procent, wy drugie 50" - wspomina Urszula Jaworska. - Nie zostawiłam im wyboru, bo wiedziałam, że jak się uda przeszczep, to wyjdę z kliniki, a jak się nie uda, to nie wyjdę. I rodzina nie będzie musiała mi towarzyszyć przy umieraniu - tłumaczy.
Przeczytaj także:
- Rekordowy rok w polskiej transplantologii, ale jest jeszcze wiele do zrobienia
- Krew potrzebna od zaraz. Kto może zostać krwiodawcą?
- "Genetyczni bliźniacy" - reportaż Hanny Dołęgowskiej o ludziach, których połączył szpik
- Walka o atrakcyjność i pełnię kobiecości – reportaż dający nadzieję Moniki Chrobak
Natura, która była przeciw
Ale nawet kiedy decyzja została podjęta, to, można powiedzieć, nawet natura utrudniała przeprowadzenie zabiegu. Planowana data i godzina rozpoczęcia: 17 lutego 1997, godz. 17. Ale… nie było lekarza prowadzącego! - Czekaliśmy na niego, bo z torbą termiczną pojechał do Holandii po szpik dla mnie, gdyż tam było pobranie. (…) Były zamiecie, samolot z Holandii spóźnił się do Warszawy. Pasażerów samolotu, który miał lecieć z Warszawy do Katowic, pytano, czy zgadzają się czekać, bo w samolocie z Holandii "leci życie". Cały czas dziękuję pasażerom, którzy się zgodzili poczekać na pana profesora z moim szpikiem - opowiada rozmówczyni Agnieszki Trzeciakiewicz.
Ale to nie koniec perturbacji: kiedy już samolot wystartował z Warszawy, pogoda była tak zła, że musiał zamiast w Katowicach lądować w Krakowie. - Więc karetka z Katowic pojechała do Krakowa po pana doktora. I szpik zamiast o godz. 17-18 dotarł o północy - mówi Urszula Jaworska.
40 dni walki i oczekiwania
Pacjentka oczekująca na zabieg i obserwująca zamieszanie w szpitalu domyślała się, że przesyłka ze szpikiem się opóźnia, jednak dopiero później dowiedziała się, jakie przygody miał pan doktor.
Po zabiegu czekał Urszulę Jaworską jeszcze ponad miesiąc ciężkiej walki. - Miałam takie powikłania, że z tych 20 procent zrobiło się 5 procent szans na przeżycie: ten nowy szpik nie podejmował działania. Aż po 40 dniach przyszedł pan profesor i powiedział: "Mamy to, zaczęło rosnąć!".
Koncerty, które pozwoliły żyć
Można powiedzieć: "to zaledwie 28 lat", lub "to aż 28 lat". W tym czasie zmieniło się, jeśli nie wszystko, to bardzo dużo. Była końcówka lat 90., szukanie dawcy i procedury były płatne, a w Polsce nie było ani dawców, ani procedur. Tylko dzięki wsparciu kolegów z Teatru Syrena, gdzie wtedy pracowała pani Urszula, i zorganizowaniu przez nich dwóch koncertów, stać ją było na to, aby… żyć.
Powiedzieć B, kiedy powiedziało się A
Jak taka sytuacja wygląda z drugiej strony? Jak wpływa to na osobę dawcy?
- Zgłosiłem się jako dawca, ponieważ siostra mnie namawiała. Ona zarejestrowała się w bazie dawców szpiku DKMS (…) a ja pomyślałem, że nie mam nic do stracenia: i tak nikt nie zadzwoni. Zrobiłem to i oczywiście o tym zapomniałem - opowiada Kamil Kamiński z Nowego Sącza. - Przypomniał mi o tym telefon od pracownika fundacji DKMS: pan zapytał, czy podtrzymuję swoją decyzję bycia dawcą, Bo znalazła się osoba, która potrzebuje mojej pomocy. Byłem w takim szoku, że musiałem usiąść i zaczerpnąć świeżego powietrza. Ale już wtedy moja decyzja, kiedy zgodziłem się, była w pełni świadoma: pomyślałem, że jeśli powiedziałem A, to muszę teraz powiedzieć B - opowiada.
Pan Kamil poznał osobę, której uratował życie: jego bliźniaczka genetyczna ma na imię Beata i jest matką dwojga dzieci. - Utrzymujemy kontakt ze sobą do tej pory, dzwonimy do siebie, czasami rozmawiamy ze sobą bardzo długo – dodaje.
***
Tytuł audycji: Puls Trójki
Prowadzi: Agnieszka Trzeciakiewicz
Goście: Urszula Jaworska (pierwsza osoba w Polsce, której 28 lat temu przeprowadzono przeszczep szpiku od dawcy niespokrewnionego), Kamil Kamiński (dawca szpiku zarejestrowany w bazie DKMS)
Data emisji: 17.02.2025
Godzina emisji: 17.40
pr