Dom zamiast szkoły – rośnie popularność domowej edukacji
2024-02-09, 11:02 | aktualizacja 2024-02-09, 12:02
Dziecko uczy się we własnym tempie i ma więcej czasu na rozwijanie swoich zainteresowań i pasji – to najważniejsze zalety domowej edukacji. Decyduje się na nią coraz więcej rodziców, rezygnujących tym samym z wysyłania swoich pociech do tradycyjnej szkoły.
- Edukacja domowa zyskuje na popularności. W 2018 roku korzystało z niej 10 tysięcy uczniów, a w 2023 roku ta liczba wzrosła do blisko 50 tysięcy.
- W Sejmie powstał Parlamentarny Zespół ds. Edukacji Domowej. Pracuje nad projektem nowej ustawy regulującej zasady takiej formy nauczania.
- Największym minusem domowej edukacji jest brak codziennego kontaktu dziecka z rówieśnikami. Dlatego w wielu miastach Polski młodzież skrzykuje się na wspólną naukę lub inne aktywności.
Coraz więcej rodziców decyduje, że ich dzieci – zamiast pójść do tradycyjnej szkoły – edukację będą pobierać we własnym domu. Wiąże się to z dodatkowymi zobowiązaniami. – Rytm życia dopasowujemy do pasji i do indywidualnych potrzeb dziecka – mówi Anna Gliszczyńska, mama 12-letniego Tymka, który uczy się indywidualnie.
Każdy uczeń pobierający nauki w domu jest zobowiązany do zdania corocznych egzaminów z poszczególnych przedmiotów, w formie pisemnej i ustnej. W przygotowaniach pomagają podręczniki i platformy edukacyjne, są też możliwe osobiste konsultacje z nauczycielami. – Można korzystać z zasobów Centrum Spotkań czy Centrum Robotyki w Warszawie, ale nie tylko. W wielu miastach Polski młodzież skrzykuje się na wspólną naukę, wychodzą razem do kina, do teatru czy do muzeum – opowiada Anna Gliszczyńska.
Sam Tymek bardzo chwali sobie taką formę edukacji, głównie dlatego, że pozwala mu uczyć się we własnym tempie i lepiej wykorzystywać czas. – Zyskałem czas na podążanie za swoimi pasjami. Niedawno na przykład zacząłem żonglować – mówi 12-latek.
Ile pieniędzy na lekcje w domu?
W przypadku domowego nauczania problematyczną kwestią jest jego finansowanie. Decyzją poprzedniego ministra edukacji zostało ono mocno obcięte. Dziś na ucznia pobierającego nauki w domu przypada 20 procent dofinansowania w porównaniu z uczniem chodzącym do tradycyjnej szkoły – wcześniej było to 80 procent.
– Musimy jednak pamiętać o tym, że szkoła stacjonarna to jest budynek, to są etaty dla szeregu osób, to jest dbanie o obejście, malowanie sal, remont dachu, wymianę okien itd. Tych wydatków na pewno jest tutaj dużo więcej – zaznacza Łukasz Osmalak, poseł Polski 2050, należący do Parlamentarnego Zespołu ds. Edukacji Domowej.
Zespół kierowany przez Ewę Schädler pracuje nad projektem ustawy mającej uregulować kwestię nauczania domowego. Ostateczna decyzja o tym, jakie środki zostaną przeznaczone na ten cel, będzie jednak należeć do ministra edukacji.
Posłuchaj
Czytaj też:
- Po co nam studia? "Nie muszą zaważyć na późniejszym życiu"
- Edukacja bez komputerów? Prof. Olechowska: warto zachować zdrowy rozsądek i równowagę
***
Tytuł audycji: Pora na Trójkę
Prowadzą: Radosław Nałęcz
Autor materiału: Paweł Turski
Data emisji: 9.02.2024
Godziny emisji: 6.20
kc/wmkor