My rezygnujemy z prac domowych, Szwedzi wracają do zeszytu i ołówka. Rewolucja czy kontrrewolucja w szkole?

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
  • Według rozporządzenia Ministerstwa Edukacji Narodowej zakazane będzie zadawanie prac domowych w klasach I-III. Z kolei w klasach IV-VIII będą one dopuszczalne, ale nie będzie można ich oceniać.
  • Szwecja wycofuje tablety z przedszkoli i młodszych klas szkoły podstawowej, wracając tym samym do czasów "papierowej" nauki: książek, zeszytów, ołówków. Dlaczego tak się dzieje? 

Cyfryzacja nie jest taka dobra

– Takie są rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie – napisał w akcie fundacyjnym Akademii Zamojskiej jej założyciel, kanclerz Jan Zamoyski. Jakie jest zatem "młodzieży chowanie" obecnie, jak wygląda sytuacja w naszych szkołach? Ta kwestia budzi uzasadnione emocje. Tym bardziej, że kiedy polski MEN zapowiada likwidację prac domowych w szkole podstawowej, Szwecja w przedszkolach i niższych klasach podstawówki stawia na "analogowe" nauczanie, czyli wycofuje laptopy i wraca do książek, zeszytów, kredek i ołówków.

– Błąd nie był w samej idei cyfryzacji edukacji, tylko w tym, że daliśmy się ponieść odruchowi pędu do nowoczesności, w myśleniu, że jeśli świat się zmienia, to w edukacji powinniśmy go wręcz wyprzedzić. Tymczasem powinniśmy oprzeć się na badaniach naukowych – mówi dr Tomasz Gajderowicz, z-ca dyrektora Instytutu Badań Edukacyjnych. I wskazuje, że ludzkie mózgi nie zmieniają się tak szybko, jak zmienia się świat, jak pojawiają się innowacje techniczne. – Te same rzeczy są skuteczne dla naszego nauczania, które były skuteczne wiele lat temu. Fakt, że mój synek jest w stanie przewijać czy wybierać jakieś treści w laptopie czy tablecie, nie oznacza, że czegoś w ten sposób skutecznie się nauczy – tłumaczy.

– Badania wykazują, że przez cyfryzację, przez dostęp do tak szybkiej informacji, straciliśmy umiejętność czytania ze zrozumieniem dłuższych treści. Tymczasem z badań wiemy, że jest to jedna z najważniejszych umiejętności, która leży u podstaw wszystkich innych umiejętności, choćby skupienia na jakiejś dłuższej formie. A mówi się, że skupienie jest walutą edukacji – dodaje.

Nie powtarzać błędów Finlandii

W roku 2000 Finlandia miała wg badań PISA (których celem jest uzyskanie porównywalnych danych o umiejętnościach uczniów, którzy ukończyli 15. rok życia) najlepszy system edukacyjny na świecie. Dzisiaj spadła o 60 punktów, co jest dramatycznym wynikiem. Co się stało, co Polska powinna robić, aby tego uniknąć? Okazuje się, że system z roku 2000 był, paradoksalnie, systemem bardzo tradycyjnym, opartym na badaniach psychologii kognitywnej, gdzie nauczyciele byli bardzo dobrze wykształceni, jednocześnie mieli autonomię. – I przyszła rewolucja głosząca, że powinniśmy w szkole głównie się bawić, a edukacja poszła w stronę swobodnego żeglowania po oceanach wiedzy i odkrywania nowych horyzontów. I to niestety jest ślepa uliczka – stwierdza rozmówca Piotr Łodeja. – Badania pokazują, że tradycyjne uczenie wcale nie oznacza mniejszej motywacji czy mniejszej szczęśliwości. Przeciwnie: jeśli nauczymy się skutecznie, to z tego wynika nasza motywacja – wskazuje.

Diabeł tkwi w szczegółach

Informacja o planowanym zakazie prac domowych w szkole podstawowej sprowokowała gorące dyskusje. – Badania jasno pokazują, że prace domowe są relatywnie mało skutecznym instrumentem. Po drugie są znacznie bardziej skuteczne dla starszych uczniów. I projekt rozporządzenia idzie dokładnie w tę stronę: zakazuje w sposób systemowy na poziomie I-III i dopuszcza na poziomie IV-VIII – mówi Trójkowy gość. – Diabeł tkwi w szczegółach: nawet ten zakaz na poziomie I-III to nie jest zakaz całkowity prac domowych, tylko zakaz pisemnych i praktycznych. Czyli nauka wierszyka, posłuchanie czegoś, absolutnie nie są liczone – tłumaczy.

– Konkretne wytyczne wykonawcze, jak zadawać prace domowe, żeby to było skuteczne – nie na podstawie tego, co mi się wydaje, tylko na podstawie tego, co wychodzi z badań – są przyszłością edukacji polskiej. Mam taką nadzieję – dodaje.

Przeczytaj także:


Słuchacze Trójki pytają eksperta

Trójkowi słuchacze mogli też zadzwonić do studia i osobiście porozmawiać z doktorem Tomaszem Gajderowiczem, zadać mu pytanie. – Wprowadzając ten nowy system nauczania dla dzieci – zero zadań domowych, prace dla chętnych – jak pan widzi tę naszą młodzież za parę lat? Bo dla mnie to będzie katastrofa – stwierdził jeden z dzwoniących. – Nie wróżyłbym od razu katastrofy. Jeszcze raz powtórzmy: to nie jest zakaz prac domowych, tylko ich ograniczenie. Silniejsze ograniczenie w młodszych klasach, a bardziej miękkie w klasach starszych, zgodnie z tym, co mówią badania – odpowiada Trójkowy gość. – Fakty są takie, że polscy uczniowie spędzają na zadaniach domowych więcej czasu niż ich rówieśnicy z krajów OECD. Te ograniczenia są po to, aby nie byli przeciążeni materiałem – tłumaczy i dodaje, że o tym przeciążeniu wspominają zarówno nauczyciele, którzy nie wyrabiają się z materiałem, jak i rodzice, którzy pomagają swoim dzieciom.

– Co mówi rozporządzenie? Nie wolno oceniać prac domowych. To znaczy postawić za nie dwójki, jedynki, piątki czy czwórki. Natomiast to, co musi być w tych pracach domowych, to konstruktywny feedback: pokazanie uczniom, jakie popełnili błędy i w jaki sposób można je poprawić. Przyznajmy, że to nie jest zła droga – stwierdza.


Posłuchaj

28:22
Jak to jest z tym nie zadawaniem pracy domowej? Dlaczego w Szwecji wracają do papierowych książek, zeszytów i ołówków? (Zapraszamy do Trójki)
+
Dodaj do playlisty
+

 

***

Tytuł audycji: Zapraszamy do Trójki
Prowadzi: Piotr Łodej
Gość: dr Tomasz Gajderowicz (z-ca dyrektora Instytutu Badań Edukacyjnych)
Data emisji: 6.02.2024
Godziny emisji: 16.10, 17.10

pr

Polecane