Zwierzęta: nasi "bracia mniejsi" i wspaniali terapeuci, poprawiający humor i zdrowie, także psychiczne
2023-02-27, 12:02 | aktualizacja 2023-02-27, 13:02
Naukowcy już wiedzą, dlaczego filmiki z małymi kotkami i pieskami biją internetowe rekordy popularności: podobnie jak widok dziecka, uwalniają w naszym organizmie oksytocynę, zwaną hormonem miłości. Ogólnie zwierzęta mają bardzo pozytywny wpływ na ludzką kondycję psychofizyczną, dlatego bywają wykorzystywane w różnego rodzaju terapiach wspomagających.
- Oglądanie zdjęć i filmików z małymi pieskami, kotkami czy królikami powoduje u ludzi wydzielanie oksytocyny – hormonu miłości. Podobny efekt wywołuje obserwowanie dzieci.
- Zooterapia staje się popularnym rodzajem terapii wspomagającej. Wykorzystywane w niej są psy, koty, konie, osły, świnki morskie, a nawet delfiny.
Hormon miłości i humor
Psychologowie z University of Ohio już wiedzą, dlaczego ludzie uwielbiają oglądać zdjęcia małych psów i kotów: ich widok uwalnia w naszym organizmie hormon miłości, czyli oksytocynę. Podobnie się dzieje, kiedy patrzymy na małe dzieci.
– Wiąże się to z mechanizmem, który psychologowie nazywają "schematem dziecięcości". Oglądając takie filmiki, odczuwamy zadowolenie i ciepło, co jest efektem naszej spuścizny genetycznej i ma nas powstrzymać przed agresją wobec młodych – tłumaczy psycholog dr Beata Rajba z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej. – Drugim mechanizmem jest humor: te małe zwierzaki często są nieporadne i robią śmieszne rzeczy, co sprawia, że czujemy się rozweseleni tym, że zdarzają im się różne śmieszne wpadki – wskazuje.
Czego słodkie filmiki nie pokażą
Takie urocze zwierzęce maluchy w internecie mogą zmotywować do sprawienia sobie psa lub kota. Jednak co innego śmieszno-wzruszający filmik, a co innego znacznie różniąca się od nich rzeczywistość. – Przykładem mogą być króliki: potrafią być fantastyczne, o ile potrafimy dopasować do nich otoczenie. Bo jeżeli np. będą się walały po podłodze kable, królik oczywiście je przegryzie. A tego już słodkie filmiki nie pokażą – ostrzega dr Rajba.
Dlatego zawsze trzeba pamiętać, że żywe zwierzę to może być wielka radość i przyjemność, ale to zarazem bardzo duża odpowiedzialność.
Posłuchaj
Zooterapia – co to jest?
O tym, że zwierzęta mają na ludzi wpływ terapeutyczny, wiadomo od dawna – już "ojciec medycyny" Hipokrates mówił o pozytywnym wpływie koni na psychofizyczną kondycję człowieka. Wiadomo też, że w belgijskim Geel psy były wykorzystywane do terapii niepełnosprawnych. W 1792 roku zaczęto również wykorzystywać psy w procesach terapeutycznych pacjentów szpitala psychiatrycznego w angielskim Yorku.
Na szeroką skalę zooterapia, czyli terapia z wykorzystaniem zwierząt, zaczęła być stosowana w latach 60. XX w. Obecnie jest wykorzystywania przy wspieraniu leczenia psychologii, psychiatrii, neurologii, ortopedii, pediatrii, w medycynie paliatywnej i in. Najpopularniejsze z nich to dogoterapia (zajęcia z udziałem psa), hipoterapia (zajęcia z udziałem konia), felinoterapia (oparta na kontakcie z kotem) i onoterapia (zajęcia z udziałem osła). Delfinoterapia, która łączy zooterapię z hydroterapią, jest uważana za metodę kontrowersyjną z uwagi na dobrostan zwierząt oraz nie przez wszystkich uznawane rezultaty.
Kot – terapeuta, którego wystarczy obserwować
– Felinoterapia to terapia z udziałem kota, z koterapeutą. Jest to terapia wspomagająca inne terapie: koty towarzyszą mi w moim gabinecie psychoterapeutycznym. Rozróżniamy trzy formy zajęć, które zależą od potrzeb pacjenta: zajęcia edukacyjne, aktywizacja z udziałem kota, terapia z udziałem kota – tłumaczy felinoterapeutka Wiktoria Karpowicz. – Z mojego doświadczenia wynika, że tak naprawdę wystarczy, że ten kot jest, że można go poobserwować – zapewnia.
– Koty działają odwrotnie do psów. Jeżeli bardzo próbuje się z kotem nawiązać kontakt, to nie jest to dobrze widziane. Czasami ignorowanie kota, niezwracanie na niego uwagi, jest w kociej etykiecie lepiej odbierane, jest zaproszeniem do kontaktu – dodaje z uśmiechem.
Felinoterapia: bez ograniczeń (prawie)
– Dobór kotów do felinoterapii nie jest łatwy: muszą mieć pewne predyspozycje. I od moich kotów trzeba się odganiać, chociaż większość kotów będzie nienachalna w kontakcie, co jest fantastyczne w pracy. Psy bywają angażujące w zajęciach, co bardzo często budzi niepokój u beneficjentów takich zajęć, a kot jest nienarzucający się i łatwo otwiera się na obcowanie ze sobą – wyjaśnia Trójkowy gość. – Felinoterapia nie ma swoich ograniczeń: ogranicza nas tylko wyobraźnia, chęć współpracy i… predyspozycje kota. Bo jak kot nie przepada za dziećmi, to jednak lepiej, żeby terapeuta i jego kot nie uczestniczyli w zajęciach z dziećmi – wskazuje.
Przeczytaj także
- Zooterapia: kiedy zwierzęta też mogą leczyć
- Czworonożni bohaterowie: psy poszukujące, które ratują życie
- Kot: psoci, drapie, czasami dąsa się, ale kocha i… jest gwiazdą internetu
Posłuchaj
***
Tytuł audycji: Pora na Trójkę
Prowadzą: Karol Gnat, Radosław Nałęcz
Autor materiału reporterskiego: Michał Kowarski
Gość: Wiktoria Karpowicz (felinoterapeutka)
Data emisji: 27.02.2023
Godziny emisji: 6.52, 7.12
pr