Pomoc humanitarna na Ukrainie i na świecie

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Pomoc humanitarna na Ukrainie i na świecie
Mieszkanka Charkowa na czas ostrzałów rosyjskiej artylerii przeniosła się do piwnicy Foto: PAP/Mykola Kalyeniak

Cały czas trwa akcja pomocy humanitarnej i charytatywnej dla mieszkańców naszego wschodniego sąsiada. Początkowo organizowana spontanicznie, przeradza się w bardziej zorganizowaną, systemową. I m.in. o tym Arkadiusz Gołębiewski rozmawiał ze swoimi gośćmi.

Współpraca z miejscowymi wolontariuszami

– Okazuje się, że sytuacja w jednej dzielnicy może być względnie normalna, a dosłownie kilka kilometrów dalej ludzie nie mają co jeść. Tak właśnie jest w Charkowie, gdzie przed wojną mieszkało ok. 1,7 mln ludzi. Ok. 1/3 wyjechała, ale nadal jest to ok. miliona ludzi. W dzielnicach zachodnich miasto funkcjonuje prawie normalnie, są otwarte sklepy, jest dostęp do żywności. Tymczasem dzielnice we wschodniej części miasta znajdują się pod permanentnym rakietowym ostrzałem artyleryjskim, tam codziennie wybuchają pociski i niemalże codziennie giną bądź są ranni niewinni ludzie – opowiada Tomasz Grzywaczewski, dziennikarz, pisarz, dokumentalista, podróżnik, który niedawno wrócił z Ukrainy. – Mieszkańcy, którzy zdecydowali się pozostać, żyją w piwnicach, często bez dostępu do prądu i gazu. Często wychodzą na powierzchnię tylko po to, aby coś ugotować na ogniskach, albo żeby odebrać pomoc humanitarną – mówi.

– Jeździliśmy z miejscowymi wolontariuszami busem. W momencie, gdy podjeżdżał na takie osiedle, z bloków wybiegali ludzie, szybko zabierali ciepłą zupę, chleb, podstawowe artykuły, potem szybko chowali się do środka, ponieważ ciągle słychać było wybuchy – wspomina. – Także bardzo ważne jest to, żeby ta pomoc już po dotarciu, była dystrybuowana do tych miejsc, gdzie rzeczywiście jest potrzebna. Tutaj, myślę, wielka rola współpracy z lokalnymi wolontariuszami z Ukrainy – wskazuje.

Rozeznanie potrzeb

– Z moich doświadczeń wynika dokładnie to, co powiedział Tomek: współdziałanie z miejscową społecznością. Jeżeli nie będziemy docierać do potrzebujących, to ta pomoc będzie po prostu nieekonomiczna. Bardzo ważne jest rozeznanie konkretnych potrzeb i dopasowanie możliwości zdobycia – potwierdza Bartłomiej Rutkowski, założyciel fundacji Orla Straż. – Na przykład jest Kijów z zaopatrzonymi sklepami, a 30 kilometrów dalej – zniszczone miejscowości, gdzie trzeba tę żywność dowozić, dystrybuować wśród ludzi. I nie wyobrażam sobie robienia tego w sposób skuteczny bez ludzi, którzy tam mieszkają, bez wolontariuszy – deklaruje.

Podobną opinię ma również Magdalena Rybak z fundacji Kaganek, która powstała przy Świętokrzyskich Kopalniach Surowców Mineralnych. Obecnie kobieta jedzie już z szóstym transportem TIR-ów. – Wiozę kolejny transport żywności. Bo największe zapotrzebowanie to jednak właśnie żywność, artykuły spożywcze. Mamy też duże zapotrzebowanie na agregaty prądotwórcze i też ich poszukujemy – mówi.

Przeczytaj także


– Poza tym, jak zauważyłem, bardzo dużo osób, szczególnie starszych, pozostaje na miejscu. Nie chcą się tułać, opuszczać tego skromnego dobytku, który mają. Więc prócz tego, że musimy pomagać tym, którzy uciekają, musimy pamiętać o tych, którzy zostają na miejscu – dodaje Bartłomiej Rutkowski.


Posłuchaj

48:46
Pomoc humanitarna (Klub Trójki)
+
Dodaj do playlisty
+

***

Tytuł audycji: Klub Trójki
Prowadzi: Arkadiusz Gołębiewski
Goście: Magdalena Rybak (fundacja Kaganek), Tomasz Grzywaczewski (dziennikarz, pisarz, dokumentalista, podróżnik), Bartłomiej Rutkowski (fundacja Orla Straż), Artur Lis (Teatr Plastyczny Makata, dyr. Domu Kultury w Łochowie)
Data emisji: 19.04.2022
Godzina emisji: 21.10

pr

Polecane