Tragedia smoleńska w kulturze narodowej
2022-04-10, 14:04 | aktualizacja 2022-04-12, 08:04
10 kwietnia 2010 roku doszło do wielkiej tragedii narodowej. Wydaje się rzeczą naturalną, że takie wydarzenie znajdzie odbicie także w kulturze. Czy rzeczywiście tak się stało? Jakie było oddziaływanie katastrofy smoleńskiej na polską kulturę: literaturę, film i poezję?
Pętla polskiego losu
– Po kilku dniach, kiedy otrząsnęłam się z pierwszych wrażeń, przyszło mi do głowy skojarzenie z pętlą losu, pętlą polskiego losu, która się dokonała. I pomyślałam, że muszę tym tropem pójść, opisać losy ludzkie: rodziny katyńskie jechały na groby swoich bliskich i tam same zginęły. Dla reportażysty, dla pisarza to rzecz nadzwyczajna, to jest temat, który, wydawało mi się, przyjdzie do głowy każdemu – opowiada Barbara Stanisławczyk o genezie swojej książki "Ostatni krzyk. Od Katynia do Smoleńska. Historie dramatów i miłości". – Myślałam, że będę działała w tłumie i nawet się trochę bałam, że ktoś mi ten temat wykradnie. Tymczasem byłam samotna – dodaje.
– Z perspektywy czasu ze zdziwieniem konstatuję, że powstało bardzo mało książek na ten temat. Powstało ileś książek o technicznej stronie katastrofy smoleńskiej, również książek politycznych, ale książek, które pokazują los ludzki, jest bardzo mało – ocenia.
Grzeczny pan z Krakowa
– Filmy zaczęłam robić jeszcze w 2010 roku, jako jedna z pierwszych. Poszłam do Klubu Ronina: tam byli urzędnicy z kancelarii prezydenta Kaczyńskiego, większość już bez pracy. Oni wszyscy byli wtedy w Smoleńsku. I – nie w urzędniczy sposób, ale szalenie osobisty – opowiadali o tym. Pomyślałam: "To ja mam gotowy film: kilku niezwykłych, odważnych ludzi..." – wspomina Maria Dłużewska. – I ktoś w czasie realizacji mi powiedział: "Słuchaj, jest taki prawnik w Krakowie, on też wyleciał z pracy: Duda". Mówię: "Dobrze, dajcie tego Dudę". Przyszedł Andrzej Duda, nieskazitelnie ubrany, jak to Andrzej. Bardzo grzeczny pan z Krakowa – opowiada o swoimi pierwszym spotkaniu z przyszłym prezydentem Polski.
– Pomyślałam, że nie ma żadnej temperatury w tej jego opowieści, że pewnie nic z tego nie będzie... I pamiętam, że po 10-12 min nagle zdałam sobie sprawę, że mam do czynienia z człowiekiem o żelaznej konstrukcji, który potrafił reagować na bieżąco, dopóki jeszcze mógł. O którym wiedziałam, że zawsze będzie walczył... – dodaje.
Przeczytaj także
- Ukraińska poetka zamieszkała w dawnym mieszkaniu Wisławy Szymborskiej. Natalia Beltchenko: czuwa nade mną poetycki duch
- Jacek Trznadel – od flirtu z komunizmem do "Hańby domowej"
- Szkoła ukraińska polskiego romantyzmu – wspólne dziedzictwo
Dobra poezja i słaba proza
– Pozostały, i mam nadzieję, że pozostaną, wiersze. Nie jest ich tak wiele, choć ilościowo – bardzo dużo. Na pewno wiersz Jarosława Marka Rymkiewicza "Do Jarosława Kaczyńskiego", na pewno Wojciech Wencel, który napisał tom "De profundis", poświęcony tej sprawie. Pisał wiersze dobre i ważne poeta starszego pokolenia – Leszek Elektorowicz. Wspomnę jeszcze o tym, co wyszło spod pióra Przemysława Dakowicza, Krzysztofa Kellera i młodszych: Cezarego Macieja Dąbrowskiego, śp. Grzegorza Łatuszyńskiego – wylicza krytyk literacki Krzysztof Masłoń. – Ukazała się nawet antologia poezji, którą zaczęto jednak nazywać, a ogół z odcieniem lekceważenia czy wręcz pogardy, "poezja smoleńska" – tłumaczy.
– W poezji są utwory, które trzeba i warto zapamiętać, bardzo dobre po prostu: szczera i naturalna reakcja artysty na coś, co się wydarzyło i jest nieporównywalne z niczym. Jednak w prozie odbicie tego faktu jest słabe literacko i artystycznie, choć takie książki są – podsumowuje.
Posłuchaj
***
Tytuł audycji: Trójka literacka
Prowadzi: Tomasz Zapert
Goście: Maria Dłużewska (reżyserka, autorka książek), Barbara Stanisławczyk (dziennikarka, pisarka), Krzysztof Masłoń (krytyk literacki)
Data emisji: 10.04.2022
Godzina emisji: 14.09
pr