Wojciech Jagielski o próbach poznania Nelsona Mandeli i pasji dziennikarza
2013-11-04, 14:11 | aktualizacja 2013-12-06, 00:12
- Zostałem dziennikarzem, bo coś takiego mnie dotknęło. To było jak miłość od pierwszego wejrzenia. Przekonanie, że skoro dowiaduję się o czymś jako pierwszy, to czyni mnie kimś uprzywilejowanym - mówi Wojciech Jagielski w rozmowie z Michałem Nogasiem.
Posłuchaj
- Potem, gdy zacząłem jeździć po świecie, to takim przywielejem była możliwość bycia naocznym świadkiem wydarzeń. Mogłem oglądać ludzi, o których pisałem. Historia działa się na moich oczach - opowiada Jagielski.
Dziennikarz mówi, że dowiedział się o Nelsonie Mandeli nie z powodu polityki, ale wydarzeń sportowych. W jego życiu RPA pojawiło się w 1976 roku, z powodu bojkotu olimipady w Monteralu. Na igrzyska nie pojechały kraje afrykańskie. - Dla mnie ta olimpiada była uboższa. Zacząłem szukać, co takiego się stało, dlaczego oni tam nie pojechali? Tak odkryłem apartheid. Wtedy, w połowie lat 70., o Mandeli w ogóle nie mówiono, a w Południowej Afryce już wtedy działo się wiele. Trwały rozruchy w Soweto, zginął Steve Biko - mówi Jagielski. (Biko był działaczem ruchu przeciw apartheidowi. Został zamordowany przez funkcjonariuszy reżimu w 1977 roku.)
W latach 80. Jagielski wyjechał do Londynu. Pracował w centrum Londynu jako robotnik. Przerwy w pracy spędzał na trawniku przed Galerią Narodową i obserwował częste demonstracje przed ambasadą RPA.
Tam też spotkał dziewczynę, która poznała go ze swoją matką, a ta znała Mandelę osobiście. - Byłem ciekaw Mandeli, już wtedy wiedziałem, że pozwolił się zamknąć do więzienia na resztę życia. Wydawało mi się, że poświęcił życie dla idei - mówi rozmówca Michała Nogasia.
Więcej rozmów "Z najwyższej półki" >>>
Jagielski dodaje, że jako dziennikarz był szczególnie zainteresowany dwiema osobami, o których chciał napisać więcej. Jedną z nich był Madela, drugą afgański komendant Ahmad Szach Masud, zabity przez talibów w przedzień zamachu na WTC. Jednak tylko z Masudem udało mu się kilkukrotnie porozmawiać.
- Coś mnie do nich ciągnęło. Chciałem o nich wiedzieć więcej i więcej. O obu napisałem książki, ale to nie są książki tylko o nich. To są książki raczej z nimi związane, ale także związane ze mną - zdradza reporter. - Na Mandelę wpadłem kilka razy, ale były to w zasadzie jakieś skrawki zdań - wspomina Jagielski.
Mijały lata i w RPA zorganizowano mistrzostwa świata w piłce nożnej. Jagielski pojechał także na nie, ale nie po to, żeby pisać o sporcie. Miał przysyłać teksty społeczne. W międzyczasie poznał… "Saddama", czyli Freddiego Makke, pierwszego kibica Afryki Południowej i wynalazcę… wuwuzeli! Zorientował się, że obu - Makke i Mandelę - wiele łączy. I to był początek, tak narodziła się książka "Trębacz z Tembisy. Droga do Mandeli", opowieść o pasji, polityce, wierze i… dziennikarskiej determinacji.
Książka "Trębacz z Tembisy. Droga do Mandeli" Wojciecha Jagielskiego ukazała się nakładem wydawnictwa ZNAK.
Posłuchaj całej audycji przygotowanej przez Michała Nogasia.
mp