"Szczęście ty moje" prawie jak horror
2011-11-08, 15:11 | aktualizacja 2011-11-08, 15:11
„Szczęście ty moje” to fabularny debiut uznanego dokumentalisty Siergieja Łoźnicy. Film o Rosji, ale kręcony na Ukrainie, odniósł duży sukces w Cannes, od piątku można go zobaczyć w polskich kinach.
Posłuchaj
Polska krytyka filmowa nazywa ten film rosyjskim "Domem złym" (przez analogię do filmu Wojciecha Smarzowskiego), porównuje się go też do "Ładunku 200" Aleksieja Bałabanowa. – "Szczęście ty moje" jest filmem porażającym i przerażającym i w zasadzie ogląda się go jak horror – mówi Artur Liebhart z Against Gravity, dystrybutora filmu Łoźnicy.
Gość Ryszarda Jaźwińskiego przekonuje, że zacięcie dokumentalisty w "Szczęście ty moje" dostrzec nietrudno, bowiem film oparty jest o prawdziwe historie. Siergiej Łoźnica od 1997 roku przejechał Rosję od Petersburga i Uralu kilkanaście razy. Zebrał w ten sposób mnóstwo opowieści.
Sami aktorzy nie są obsadą gwiazdorską,niektórych bohaterów filmu reżyser spotkał podczas swojej podróży i namówił ich do udziału w przedsięwzięciu. - To, co jest szczególne w tym obrazie to to, że nie zawsze najważniejszy jest pierwszy plan. Czasami bardzo ważne rzeczy dzieją się na drugim, trzecim planie – podkreśla Artur Liebhart.
Dlaczego film Łoźnicy porównywany jest do obrazów Davida Lyncha i co może wyniknąć z poszukiwania drogi w Rosji, dowiesz się słuchając całej audycji "Fajny film wczoraj widziałem, 8 listopada".
(ed)