Tori Amos: Mam romans z nieboszczykami
2011-10-14, 08:10 | aktualizacja 2012-10-22, 15:10
Tak artystka skomentowała swój najnowszy projekt "Night of Hunters" oparty na tematach m.in. Bacha, Schuberta i Chopina podczas wczorajszego występu w Studiu im. Agnieszki Osieckiej. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy i obejrzenia galerii z występu.
Posłuchaj
- We wczesnych latach siedemdziesiątych wyleciałam z amerykańskiego konserwatorium właśnie za próby mieszania klasyki z innymi gatunkami - zdradziła Tori Amos Piotrowi Metzowi oraz trójkowej publiczności. - A przecież muzyka rozwija się właśnie dzięki tego typu eksperymentom.
Nowy album artystki "Night of the Hunters" to właśnie niebanalne połączenie klasycznych tematów i brzmień z osobistymi refleksjami Amos, mitami jej drugiej ojczyzny, Irlandii oraz bajkową narracją.
- Mierząc się z klasyką, bardzo łatwo popaść w jakiś groteskowy rock progresywny. Dlatego potrzebowaliśmy kogoś, kto dobrze zna oryginały, a jednocześnie ma narzędzia do takich piosenkowych przeobrażeń, o jakie mi chodziło. Wybitni specjaliści polecili mi tych znakomitych polskich muzyków - zachwalała Tori Amos członków kwartetu smyczkowego Apollon Musagette, którzy towarzyszyli jej także podczas czwartkowego koncertu.
Jest jeszcze jeden powód klasycyzującego romansu słynnej rockowej songwriterki: - Bylibyście zdziwieni presją, jaką wywierają popowe wytwórnie na artystów. Im chodzi tylko o piosenki, które puści radio. Pod skrzydłami klasycznej wytwórni Deutsche Grammophon [z którą wcześniej związał się już Sting - przyp. red.] po raz pierwszy od wielu lat poczułam się wolna.
Ale konserwatywny świat klasyki ma też swoje ciemne strony. - To domena nieżyjących mężczyzn, w której, inaczej niż chociażby w literaturze, wciąż nie ma miejsca dla kobiet - wyjaśniła Tori Amos. - Klasykę, muzykę filmową czy musicale wciąż tworzą niemal wyłącznie faceci, którzy nie wierzą, że umysł kobiety zdolny jest do stworzenia "dźwiękowej katedry". Wiem, bo to moi kumple, którzy często mówią mi to otwarcie, gdy się upiją...