Pandadread i Jerry Lionz. Trójmiejsko-londyńskie spotkanie w "Strefie Dread"

Pandadread Sound System to od lat główna siła trójmiejskich dubowo-reggae’owych aktywności. DJ-e, promotorzy, muzycy, niezależna wytwórnia, międzynarodowa współpraca - między innymi o tym Mirosław "Maken" Dzięciołowski rozmawiał z członkami grupy - Bratratem i Mic Liperem - oraz Jerrym Lionzem, producentem, wokalistą i gitarzystą Twinkle Brothers.

Pandadread i Jerry Lionz. Trójmiejsko-londyńskie spotkanie w "Strefie Dread"

Maken, Jerry Lionz, Bratrat i Mic Liper w studiu Trójki

Foto: Mirosław "Maken" Dzięciołowski

Od ponad dekady Pandadread Sound System stanowią główną siłę napędową sceny dubowej na Pomorzu, a ich regularne imprezy w Trójmieście zawsze gromadzą setki ludzi. 

Podstawowym składem osobowym projektu, którego przedstawiciele pojawili się w "Strefie Dread", są Bratrat i DHS. Pierwszy z nich odpowiedzialny jest za brzmienie systemu, dźwiękowe efekty specjalne oraz selekcję muzyki, DHS natomiast „ujeżdża” instrumentalne wersje numerów i dba o kontakt z publicznością przy pomocy mikrofonu.

Posłuchaj audycji Trójki

- Jako Pandadread zagraliśmy po raz pierwszy w 2006 roku, więc niedługo obchodzimy dwudziestolecie. A idea wzięła się z tego, że dwie dekady temu wylądowaliśmy w Londynie. Tam chodziliśmy na sesje soundsystemowe. Wróciliśmy do Polski i to było zupełnie co innego. To nie było to - wspomina Bartosz "Bratrat" Bielawski. - Zaczęliśmy budować własny soundsystem. Część zarobionych pieniędzy zainwestowaliśmy w sprzęt. (...) Spodobało się to i gramy do tej pory. Ludzie tańczą, to znaczy że jest dobrze - dodaje gość "Strefy Dread".

Z formacją związany jest też Michał "Mic Liper" Lipowski - DJ z Pabianic, który swoją scenową przygodę zaczął w 2009 roku jako selektor i hypeman Posłuchaj Człowieku Sound. Stopniowo przekonywał się do starej jamajskiej kultury soundsystemowej, czego owocem było powstanie Roots Melody Sound System w 2011 roku, którego stał się pierwszym głosem. Sam siebie nazywa "drugiego pokolenia soundsystemowej akcji".

- Poznaliśmy się (z Pandadread - red.) jakieś piętnaście lat temu. To było płynne; zacząłem coraz częściej przyjeżdżać na imprezy i nawijać na mikrofonie - wspomina artysta. - Pandadread zawsze byli dla mnie ogromną inspiracją. Dostałem to z drugiej ręki; nie latałem do Londynu i nie poznałem korzeni. Jestem takim drugim pokoleniem tej soundsystemowej akcji w Polsce - dodaje rozmówca "Makena".

W studiu radiowej Trójki Mirosława "Makena" Dzięciołowskiego odwiedził również niespodziewany gość - Jeremiah Fulgulence czyli Jerry Lionz. To weteran brytyjskiej sceny reggae, aktywny od wczesnych lat 70. Założyciel projektu The Mighty Shades, wieloletni gitarzysta i producent współpracujący z takimi ikonami, jak Horace Andy, Dennis Brown, Mykal Rose, Lee Perry, Maxi Priest, Frankie Paul czy Twinkle Brothers.

Jako muzyk studyjny i realizator dźwięku ma na koncie niezliczone nagrania – od klasycznych rootsów po współczesny dub. W 2016 roku powołał do życia własny label Lionz Den, który zyskał ogromne uznanie wśród fanów głębokiego basu i duchowego brzmienia. Jego produkcje można usłyszeć na sesjach Jah Shaka, Channel One, Iration Steppas, King Earthquake czy Blackboard Jungle – wszędzie tam, gdzie bas trzęsie ziemią.

W ostatnich dniach artysta pojawił się również w Polsce. Swoje projekty prezentował najpierw w Trójmieście, wspólnie z Pandadread Sound System, a później w Warszawie. - Od 1989 roku jestem związany z Polską. Ludzie w tym kraju mają też wiele szacunku do muzyki, którą tworzę - opowiadał Jerry Lionz w Trójce.

qch