Lista Polskiego Dziedzictwa Filmowego: w jaki sposób powstała i dlaczego?
Miesiąc temu została opublikowana Lista Polskiego Dziedzictwa Filmowego zawierająca 70 filmów z okresu 1908-2004. O tym kto ją stworzył, dlaczego i wg jakich kryteriów, w "Klubie Trójki" ze swoimi gośćmi rozmawiał Ryszard Jaźwiński.
Dyrektor FINA Tomasz Kolankiewicz gościem Ryszarda Jaźwińskiego w "Klubie Trójki"
Foto: Piotr Podlewski / Polskie Radio
"Lista Polskiego Dziedzictwa Filmowego (LPDF) to unikatowa, pierwsza w Polsce - i jedna z nielicznych na świecie (jak stanowiący dla niej punkt odniesienia amerykański Narodowy Rejestr Filmowy Biblioteki Kongresu) - tego typu inicjatywa. Powstała w przekonaniu, że kino nie sprowadza się do roli widowiska, towaru ani nawet kanonizowanych arcydzieł. Jest przestrzenią pamięci zbiorowej, świadectwem historii i częścią wspólnego dziedzictwa kulturowego" - można przeczytać na stronie Filmoteki Narodowej - Instytutu Audiowizualnego (FINA).
70 filmów na 70-lecie Filmoteki Narodowej - Instytutu Audiowizualnego
W tym roku FINA obchodzi 70-lecie swojego istnienia. - To był pretekst, aby spopularyzować wiedzę o tym, co FINA robi, pokazać działalność naszej instytucji, naszego archiwum. Od 70 lat opiekuje się filmami i naszym dziedzictwem audiowizualnym: nie tylko przechowuje taśmy filmowe, ale również je restauruje i digitalizuje. Przywraca na ekrany kin, dba o to, żeby filmy były pokazywane w tak zwanej pierwotnej formie - mówi dr Monika Supruniuk, zastępczyni dyrektora FINA. - Staraliśmy się też spopularyzować ideę ochrony dziedzictwa filmowego. Z okazji jubileuszu 70-lecia postanowiliśmy, że zaczniemy od 70 tytułów. Od razu jednak chcę zaznaczyć, że ta lista jest otwarta: nie jest to skończony wybór i co roku będzie powiększony o 10 kolejnych tytułów. (…) Chodziło nam też o to, byśmy mogli się zastanowić, co na tej liście mogłoby się znaleźć: dać sobie czas przemyśleć te tytuły i te wybory - dodaje.
Poszerzenie pola, różnorodność i "braki" do uzupełnienia
Może zaskoczyć brak na tej liście wielu, można powiedzieć ikonicznych, dzieł filmowych, które powinny się na niej znaleźć. Jak się jednak okazuje, jest to działanie w pełni świadome. - Chcieliśmy pokazać jak bardzo wszechstronna jest polska kinematografia i działalność audiowizualna. Dlatego oprócz kanonicznych filmów fabularnych można znaleźć filmy dokumentalne, animacje, filmy wręcz propagandowe czy awangardowe, studenckie, amatorskie. Chcieliśmy poszerzyć to pole, zaznaczyć, że to dziedzictwo filmowe jest bardzo bogate i mamy wybitne osiągnięcia właściwie w każdej z tych dziedzin - tłumaczy rozmówczyni Ryszarda Jaźwińskiego. - Rzeczywiście, kluczem było pokazanie tej różnorodności, a z drugiej strony pokazanie tej różnorodności z konkretnej perspektywy archiwum filmowego. Warto też podkreślić, że myśmy nie tworzyli rankingu najlepszych polskich filmów, a już tym bardziej najlepszych powojennych polskich filmów fabularnych. Nie chodziło o tworzenie rankingu, nie chodziło też o tworzenie kanonu: wręcz chodziło o pewnego rodzaju rozszczelnienie tego kanonu, pokazania mnogości dokonań… - potwierdza dyrektor FINA Tomasz Kolankiewicz.
Warto też pamiętać, że w perspektywie zapowiadanego corocznego dodawania kolejnych tytułów do LPDF, te "braki" zapewne zostaną uzupełnione.
Równie ważne artystyczne i materialne aspekty filmu
Dyrektor Kolankiewicz wskazuje również na niezwykle ważny aspekt jakim jest punkt widzenia archiwum. Chodzi bowiem o myślenie o filmie nie tylko w wymiarze artystycznym, ale również wymiarze swoistego zabytku techniki.
- W archiwum mamy holistyczne spojrzenie na film. To znaczy patrzymy nie tylko na to, co jest zarejestrowane, nie tylko na walory artystyczne dzieła, ale patrzymy także na sam nośnik, na historię kina. Dlaczego? Dlatego, że ta historia materialności kina jest także w jakiś sposób połączona z rozwojem artystycznym kina. (…) O tym, jak się zmieniał się język filmu nie da się mówić w oderwaniu od tego, jak zmieniała się technologia filmowa - wyjaśnia gość "Klubu Trójki". - Wiele osób zadaje pytanie dlaczego na liście jest "Przygoda na Mariensztacie" Leonarda Buczkowskiego, a nie ma na przykład "Ziemi obiecanej" Andrzeja Wajdy, która przecież jest zdecydowanie lepszym filmem. Jednak "Przygoda na Mariensztacie" jest pierwszym powojennym barwnym filmem polskim i jako taki ma on na tej liście swoje niepodważalne miejsce - wskazuje.
Piotr Radecki