"Nie ma kaleki, jest człowiek". O naukach Marii Grzegorzewskiej

Wrześniowo-październikowy cykl w "Brakującej połowie dziejów" o kobietach, które zmieniły edukację, zakończyliśmy opowieścią o Marii Grzegorzewskiej – kobiecie, która poświęciła się pracy na rzecz tych, których świat łatwo odsuwał na margines. Jej życie i dokonania przypomniała Anna Kowalczyk.

"Nie ma kaleki, jest człowiek". O naukach Marii Grzegorzewskiej

W "Brakującej Połowie Dziejów" tym razem Anna Kowalczyk przypomniała postać Marii Grzegorzewskiej

Foto: PAP/CAF

Bohaterka kolejnej odsłony "Brakującej Połowy Dziejów" powtarzała, że to nie idea, naród czy system, tylko "wartość człowieka jest najcenniejszą wartością świata". Dziś, za sprawą swoich dokonań, uważana jest za jedną z najważniejszych postaci w historii polskiej pedagogiki. Uczyła nauczycieli empatii i odpowiedzialności, powtarzając: "Trzeba w każdym dziecku umieć dostrzec jego słaby punkt, który trzeba leczyć, i ten mocny – dzięki któremu można wydobyć z niego nieznane, a wielkie siły".

Maria Grzegorzewska na świat przyszła w 1887 roku we wsi Wołucza. Była córką dzierżawcy majątku, najmłodszym spośród jego szóstki dzieci. Jako dwunastolatka trafiła do Warszawy, na pensję panny Kotwickiej. Szybko jednak stamtąd uciekła; nie mogła znieść tamtejszej słodyczkowatej atmosfery. Przeniosła się do Krakowa, gdzie studiowała przyrodę. Aby zdobyć pieniądze pracowała jako nauczycielka; w końcu, dzięki pomocy przyjaciół, wyjechała do Brukseli. Tam Maria Grzegorzewska spotkała mentorkę, która zmieniła jej życie: Józefę Joteyko. - To ona wciągnęła młodą Marię w świat nowoczesnej pedagogiki, psychologii i medycyny dziecka - opowiada Anna Kowalczyk.

Posłuchaj audycji Trójki:

Wizyta w Paryżu i nowe spojrzenie na pedagogikę

Niezwykle ważna dla późniejszej działalności Marii Grzegorzewskiej była jej wizyta w Paryżu i jednym z tamtejszych szpitali. - To robiło wstrząsające wrażenie jak się widziało tych ludzi, właściwie istoty ludzkie, siedzące zupełnie bezwładnie na fotelikach. (...) Potem, w drugiej sali, już budziło się życie. Widać było możliwość tworzenia się odruchów warunkowych - wspominała w wywiadzie nagranym w 1964 roku. - To szalenie ciekawe pod względem naukowym, ale też społecznym, nie mówiąc o humanitarnym. To mnie porwało - przyznała.

Po powrocie do Warszawy w 1919 roku włączyła się więc w budowę polskiego szkolnictwa specjalnego. - W tamtym czasie dzieci głuche, niewidome, z niepełnosprawnością intelektualną, nie miały żadnej szansy na edukację. Grzegorzewska postanowiła to zmienić: zorganizowała pierwsze kursy, pisała broszury, chodziła po urzędach. Powtarzała: nie ma kaleki, jest człowiek - wyjaśnia Anna Kowalczyk.

Z inicjatywy Grzegorzewskiej powstał też Państwowy Instytut Pedagogiki Specjalnej. Uczelnia, której rektorką była przez ponad 40 lat, kształcił nauczycieli do pracy z dziećmi z niepełnosprawnościami. Oprócz tego prowadziła zajęcia na Uniwersytecie Warszawskim; jej studenci i studentki mówili, że potrafiła spojrzeć na człowieka tak, jak inni patrzą na cuda natury.

Podczas okupacji prowadziła tajne nauczanie i organizowała szkolenia dla nauczycieli. Pomagała też Żydom i kolportowała broń. W czasie powstania warszawskiego działała jako sanitariuszka, a po jego upadku trafiła do obozu w Pruszkowie; uciekła stamtąd, bo chciała dalej uczyć. Po wojnie z kolei odbudowała swój instytut; zbudowała nowoczesne poradnie, otworzyła kierunek pedagogiki specjalnej na UW. Zmarła w 1967 roku; po jej śmierci instytut, którym zarządzała do samego końca, przekształcono w uczelnię jej imienia.

qch