Głęboki wdech potrzebny jest każdemu - audiodokument w "Klubie Trójki"
Głęboki wdech pozwala nam się uspokoić, zredukować stres, opanować natłok myśli, skupić na tym co ma nastąpić. Bohaterką reportażu Moniki Chrobak o tym tytule jest Beata Szymańska, emerytowana psycholog policyjna. Jak wyglądały kulisy jej pracy i czym jest analiza zaginięcia - w audycji Anny Dudzińskiej w "Klubie Trójki".
Beata Szymańska, psycholog policyjna, bohaterka reportażu "Głęboki wdech".
Foto: Beata Szymańska/archiwum prywatne
Gośćmi programu Anny Dudzińskiej są: Monika Chrobak, autorka audiodokumentu pt. "Głęboki wdech" oraz Piotr Zdybał, były negocjator policyjny, absolwent kursów policyjnych dla negocjatorów w akademii FBI w Stanach Zjednoczonych a obecnie nauczyciel akademicki, który prowadzi kursy negocjacji i rozwiązywania konfliktów.
Posłuchaj audycji "Trójki":
-
"Życie Warte Jest Rozmowy" czyli jak zapobiegać samobójstwom.
-
Powrót do relacji międzyludzkich i życia zawodowego po kryzysie psychicznym.
Gdy adrenalina trzyma w ryzach
Ludzkie tragedie, momenty, w których brakuje słów - a tak bardzo potrzebna jest obecność drugiej osoby, zaginięcia, porwania, zabójstwa - stanowiły dla Beaty Szymańskiej codzienność. Z brutalną rzeczywistością pracy w Sekcji Psychologów Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie mierzyła się przez ćwierć wieku. Jak odreagowywała trudne emocje towarzyszące stawianym przed nią zadaniom? Jak to na nią wpłynęło?
- Jest takie powiedzenie, które wydaje się abstrakcyjne, ale przekonałam się, że ono się dobrze sprawdza w praktyce - mówi Beata Szymańska. - Jak emeryt z naszej dziedziny przeżyje na emeryturze pierwszych pięć lat, to potem się jeszcze tą emeryturą nacieszy. Bo rzeczywiście ilość zgonów - jaka następuje w tym okresie kilku pierwszych lat od przejścia na emeryturę - jest zdumiewająca - przyznaje. Dodaje także, że to co jest najtrudniejsze to fakt, że nagle trzeba zacząć się obywać bez ogromnej ilości adrenaliny, która tak naprawdę trzyma w pionie. - Jak się przechodzi w ten spokojniejszy okres życia, nagle odzywają się wszystkie choroby, nałogi - podkreśla.
Stopień wodny na Dąbiu
Tutaj zaczyna się i kończy wielu tragedii. - Jeśli mamy podejrzenie utonięcia w Krakowie, to jest duże prawdopodobieństwo, że wcześniej czy później tu znajdzie się ciało - opowiada. To miejsce związane jest ze sprawą, która była dla niej szczególnie trudna. Mowa o zaginięciu Piotra Kijanki, 34-letniego mężczyzny, który w styczniu 2018 roku wracał pieszo z imprezy urodzinowej żony. - Niestety nigdy do tego domu nie dotarł - mówi Beata Szymańska. - Nie wiemy, jakiego powodu znalazł się w wodzie. Czy był to przypadek, bo jednak był po imprezie i w związku z tym może się zachwiał? - zastanawia się pani Beata, która sporządzała jego analizę zaginięcia. - Najbardziej poruszające było dla mnie to, że musiałam się trochę o panu Piotrze dowiedzieć. Bo analizę zaginięcia robi się z prześledzeniem linii życia osoby, która zaginęła, więc jakby stał się dla mnie namacalną osobą - mówi. - Dramatyczne dla mnie było to, że pan Piotr posiadał synka - zaledwie kilkuletniego, a z drugim dzieckiem żona pana Piotra była w ciąży. To było naprawdę smutne i poruszające. Po prostu brało się głęboki wdech i zastanawiało co w tej sytuacji można zrobić najlepszego - dodaje. Przyznaje także, że takich wdechów w jej pracy było dość sporo.
Nie wszyscy wytrzymują podobne napięcie. Bywa, że i psychologowie potrzebują profesjonalnej pomocy. Zdaniem bohaterki reportażu przetrwać codzienność pomogła jej potrzeba stymulacji. - Jak coś się dzieje ciekawego, to mnie to zawsze pociągało i myślę, że dlatego było mi łatwiej poradzić sobie niż osobom, które takiego zapotrzebowania na stymulację nie mają - stwierdza, przyznając jednocześnie, że decydując się na pracę policyjnego psychologa nie miała pojęcia, co ją czeka.
Życie jest bardzo kruche
Jedną z pierwszych spraw, z którymi przyszło jej się mierzyć był upadek trzyletniego chłopca z bardzo wysokiego piętra budynku. Babcia wyszła na chwilę z mieszkania, zostawiając go samego dosłownie na kilka minut. Tyle wystarczyło, aby chłopiec wspiął się na balkon i wypadł. Pani Beata bardzo to przeżyła, ponieważ sama miała córkę w podobnym wieku. - Byłam taka szczęśliwa, że mogę wrócić do domu i ją przytulić - opowiada wzruszona. To doświadczenie wyczerpało ją emocjonalnie.
Przyznaje, że jej praca miała duży wpływ na wychowanie córki. Od najmłodszych lat uświadamiała ją na temat różnych zagrożeń. - Wielu policjantów posiadających dzieci, jak diabeł święconej wody - stara się unikać spraw dotyczących dzieci, bo niestety to bardzo źle na nich działa - mówi i dodaje, że znacząca część policjantów nadmiernie kontroluje członków swoich rodzin ze strachu o nich. - Ta świadomość ile złych rzeczy może się przytrafić bliskim sprawia, że czasem może w nienajlepszym wydaniu, ale to jest naprawdę troska - zaznacza.
Szukanie odskoczni, aby głowa mogła odpocząć
- Przedtem nie miałam wtedy takiego dużego doświadczenia, właśnie w tym braniu głębokiego wdechu. Później było mi łatwiej - dodaje i podkreśla, że praca nauczyła ją jak bardzo życie jest kruche, przemijające i jak nieoczekiwanie może się zakończyć. To olbrzymie obciążenie psychiczne. Aby sobie pomóc, pan Beata miała swoją odskocznię. Była nią aktywność fizyczna i spacery w krakowskim ogrodzie botanicznym. Nieocenione były także rozmowy z siostrą.
Beata Szymańska uważa, że praca ją wzmocniła. - Z całą pewnością byłam w stanie działać sprawniej niż osoba bez takich doświadczeń, jak moje - mówi. Zaznacza przy tym, że absolutnie nie umniejsza to głębokości emocji. - Tylko, że to zawsze zostawia się na później. To dopada człowieka dopiero wtedy, gdy ma już czas się nad tym zastanowić i wtedy potrzeba ciszy, aby dojść z tym wszystkim do ładu - mówi.
Chłopaki też płaczą
Piotr Zdybał, były negocjator policyjny potwierdza, że wielokrotnie w swojej pracy spotkał się z płaczącymi ludźmi bez względu na to, czy byli żołnierzami, ratownikami medycznymi, czy zwykłymi ludźmi. - Te dramaty dotykają wszystkich - mówi gość audycji Anny Dudzińskiej w "Klubie Trójki". - Żaden kolor munduru nie ochroni przed jakąkolwiek traumą, zdarzeniami, które są szalenie niebezpieczne albo wywierają wpływ na to, co później postrzegamy w życiu codziennym - stwierdza. Czasami można zrobić wszystko, żeby uratować kogoś. Czasami to nadal za mało - pokazuje paradoks pracy negocjatora.
Jak podkreśla te doświadczenia sprawiają, że osoby im bliskie są narażone na uwrażliwianie. - Staramy się troszkę pokazać im świat nie jak z bańki mydlanej, tylko od strony tych rzeczy, które wywarły na nas wrażenie - wyjaśnia. Przyznaje także, że osoby mundurowe ponoszą koszty związane z tym, że często poświęcają się dla innych. - Przeżywamy to czasami w pojedynkę, czasami z przyjaciółmi, którzy bardzo często pomagają nam odreagować niektóre rzeczy. I którzy paradoksalnie czasami są przez nas chronieni, czyli nie chcemy im wszystkiego mówić po to, żeby nie zostawiać dla nich wielkiego bagażu emocjonalnego - tłumaczy.
Gdy czujesz, że rzeczywistość Cię przerasta zadzwoń na bezpłatny numer:
- 116 111 – Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży;
- 800 12 12 12 – Dziecięcy telefon zaufania Rzecznika Praw Dziecka;
- 116 123 – Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie;
- 800 108 108 – Telefon dla osób, które doświadczyły starty Fundacji Nagle Sami;
- 800 702 222 – Telefon dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym.
Magdalena Hejna