"Pewne rzeczy zostały wyparte". Rozmawiamy z reżyserem "Czarnej śmierci"
Pierwszy odcinek serialu "Czarna śmierć" opowiadającego o epidemii czarnej ospy, która latem 1963 roku wybuchła we Wrocławiu, TVP1 pokaże już w niedzielę, 9 listopada. Miasto na dwa miesiące zostało odcięte od świata. O serialu i jego realizacji z reżyserem Kubą Czekajem rozmawiał Piotr Radecki.
Kuba Czekaj, reżyser serialu "Czarna śmierć"
Foto: Agnieszka Sniezko/East News
Serial "Czarna śmierć" jest inspirowany faktami. W maju 1963 roku oficer SB Bonifacy Jedynak powrócił do Polski z tajnej misji w Indiach (inne źródła mówią o Birmie i Wietnamie) zarażony ospą prawdziwą, potocznie nazywaną czarną ospą. On sam wyzdrowiał, jednak córka salowej, która miała z nim styczność, zmarła. Stan epidemii ogłoszono we Wrocławiu 17 lipca, a odwołano 19 września 1963 roku. Miasto zostało otoczone kordonem sanitarnym. Zachorowało 99 osób, zmarło siedem.
Piotr Radecki: Czy był pan chory na ospę? Mówię oczywiście o ospie wietrznej
Kuba Czekaj: Właśnie chciałem sobie to przypomnieć… (chwila zastanowienia) Tak, miałem "wiatrówkę"! Musiałem mieć jako dziecko, bo coś pamiętam: te strupy…
A skąd pomysł na film o czarnej ospie, historii sprzed ponad 60. lat?
To pytanie do Piotra Derewendy i Wojciecha Lepianki, którzy nad scenariuszem pracowali ponad dwa lata. Dla mnie wyzwaniem było przede wszystkim to, że wcześniej nie miałem możliwości zmierzyć się z filmem lub serialem historycznym. I to było bardzo kuszące, bo zawsze szukam nowych wyzwań.
Druga sprawa - jestem z Wrocławia. I muszę przyznać, że w moim domu temat czarnej ospy był całkowicie przemilczany. Właściwie nigdy o tym nie było rozmowy. Przed rozpoczęciem zdjęć, próbowałem trochę podpytać o tamten czas. Wiele osób z mojej rodziny powinno pamiętać, ale… nie pamiętają. To tak bywa. Sam też np. bardzo mało pamiętam z historii Czarnobyla: coś się unosiło w powietrzu - dosłownie i w przenośni - ale mnie, kilkuletniego chłopca, to nie interesowało. Wydaje mi się, że podobnie mogło być z członkami mojej rodziny: pewne rzeczy zostały wyparte. Zaciekawiło więc mnie to, że nigdy o tym nie rozmawialiśmy, a przecież to była ogromna sprawa.
Tomasz Ziętek w serialu "Czarna śmierć" To było zarazem swoiste wyparcie ogólnonarodowe
Wtedy w Polsce oczywiście nie mówiło się o tym: cała historia była zamiatana pod dywan. Wiadomo - dramatyczne przeżycie, ale też politycznie bardzo niewygodne. Nie można było mówić o tym szczerze, zresztą ludzie często nawet nie wiedzieli, co się dzieje. Wtedy, w latach 60., były trzy tytuły gazet, jeden telefon na dziesięć domów, a wszystko było cenzurowane i blokowane.
Ostatnio zdałem sobie sprawę, że przez nasze niedawne doświadczenia dzisiaj czytamy tę opowieść zupełnie inaczej. Ten pandemiczny czas jest swoistym kodem, który nas łączy z tamtymi ludźmi mimo różnicy czasu i przestrzeni. Dzięki niemu nie musimy specjalnie tłumaczyć, jakie emocje nimi targały. I to jest poruszające, bo widać, jak podobne są niektóre mechanizmy: wtedy i teraz ludzie żyli niepewności, chaosie informacyjnym, poczuciu zagrożenia. Może technologia jest inna, ale nie człowiek.
Plotki wtedy, media społecznościowe teraz - mechanizm ten sam…
…i nadal nie wiemy, co jest prawdą, a co zmyśleniem czy plotką. Efekt bywa ten sam, choć tempo i zasięg są inne.
Pierwszy raz mierzył się z tematem historycznym. To trudne zadanie: jak się pan w tym odnalazł?
Muszę powiedzieć, że miałem bardzo fajne grono osób (śmiech), które pilnowało, co w danym momencie mogło rzeczywiście funkcjonować. Z drugiej strony, nawet jeśli pojawiają się odejścia od prawdy historycznej, to zawsze pracują one na potrzeby fabuły. Dla mnie i całej ekipy nadrzędne było, aby oddać ducha epoki. W każdym filmie czy serialu "prawda ekranu" jest osobną sprawą: ważne, by widz miał poczucie, że przenosi się do roku 1963, stąd jednym z elementów było wykorzystanie archiwalnych kronik. A na kolejnym poziomie jest to, żeby wszystko się zgadzało. I oczywiście najlepiej, jeśli wszystko idzie w parze: wtedy mam komplet.
Anna Karczmarczyk w serialu "Czarna śmierć A ciasne kadry budują klaustrofobiczną atmosferę…
Tematem serialu nie jest tylko czarna ospa we Wrocławiu: to także historie ludzi, ich zmagań, tego, że ktoś się w kimś zakochuje, ktoś się z kimś rozstaje, ktoś kogoś traci. A miasto zaraz zostanie zamknięte… Chcieliśmy jak najlepiej oddać duchotę tamtego czasu i lata: wszyscy są spoceni, kadry ciasne, klaustrofobiczne. Te kadry pomagają też przyjrzeć się i skupić na ludziach, ich emocjach i reakcjach w skrajnych sytuacjach, które co jakiś czas spadają na świat.
Pojawia się także wątek sensacyjny
Tak, ten serial jest wielogatunkowy. Można powiedzieć, że to taka kula, która tocząc się zbiera różne gatunki: to dramat obyczajowy, ale jest też nutka sensacji, trochę thrillera. Poszczególne elementy będą rozwijane w kolejnych odcinkach, więc gorąco zachęcam do oglądania.
Rozmawiał Piotr Radecki
7-odcinkowy serial „Czarna śmierć”, historia, w której thriller medyczny w przenika się z pełną tajemnic opowieścią szpiegowską, będzie miał premierę w TVP1 w niedzielę, 9 listopada.
Wrocław, 22 maja 1963 roku. Doświadczona oficer wywiadu Łucja Winter wraca z niebezpiecznej misji w Indiach, której cel jest owiany głęboką tajemnicą. Niedługo później w mieście wybucha epidemia niezwykle groźnej ospy prawdziwej. Wrocław staje się miastem zamkniętym, w którym rozpoczyna się walka ze śmiertelnie groźnym i niewidzialnym przeciwnikiem.
Grupa lekarzy kierowana przez młodą i ambitną Weronikę Przybysz (Anna Karczmarczyk) rozpoczyna heroiczną walkę z czarną śmiercią i próbuje nie dopuścić do jej rozprzestrzenienia się. Równolegle dziennikarz lokalnej gazety Igor Bielik (Tomasz Ziętek) prowadzi śledztwo, które ma na celu wyjaśnienie tajemnicy pojawienia się ospy prawdziwej we Wrocławiu. Najważniejsze jest ustalenie, kto był pacjentem zero.