Maryla Rodowicz nie żałuje, że urodziła się w Polsce

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Maryla Rodowicz nie żałuje, że urodziła się w Polsce
Maryla RodowiczFoto: Hanna Prus

- Tutaj mogłam stać się tym, kim jestem dzisiaj. Gdybym przyszła na świat w USA nie miałabym w sobie słowiańskich emocji – mówi w "Trójkowym wehikule czasu" dama polskiej piosenki.

Posłuchaj

Trójkowy wehikuł czasu 29 kwietnia
+
Dodaj do playlisty
+

Diwa polskiej sceny rozrywkowej swoją muzyczną karierę rozpoczynała w klubach studenckich, gdzie śpiewała rock’n’rolla. Pierwszy poważny sukces Maryli Rodowicz przyniósł występ w VI Studenckim Festiwalu Piosenki w 1967 roku. Wokalistka zdobyła tam pierwsze miejsce, a zaraz za nią na podium znalazł się Marek Grechuta.

Kiedy piosenkarka zaczynała działalność artystyczną, niejednokrotnie zarzucano jej słabą technikę i porównywano jej głos do głosu Anny German. Sama artystka przyznaje, że jej wokal był wówczas nieszkolony i naturalny. Lekcje śpiewu zaczęła brać w późniejszych latach i dopiero wtedy poznała, miedzy innymi, znaczenie oddechu w śpiewie.

Maryla Rodowicz w latach młodości miała szansę stać się także gwiazdą sportu. Została nawet Mistrzynią Polski Młodziczek w lekkoatletyce w 1962 roku. Jest też absolwentką warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Przyznaje jednak, że muzyka była dla niej priorytetem, a na obozy sportowe jeździła z gitarą.

Gość "Trójkowego wehikułu czasu" zaznacza, że dawniej nawet gwiazdy polskiej muzyki dużego formatu nie posiadały wielkich sztabów managerskich, a sama praca artystyczna była bardzo intensywna. - Grało się dwa koncerty dziennie w małych salach. Przez 2 tygodnie, wychodziło 30 występów, co rocznie dawało w sumie około 300 koncertów.

Maryla Rodowicz dodaje także, że środowisko artystyczne tamtego okresu trzymało się raczej razem, natomiast unikało bliższego kontaktu z władzą. Piosenkarka wspomina w tym kontekście jedno wydarzenie, kiedy ówczesny szef wojska generał Jaruzelski zaprosił gwiazdy na specjalnie dla nich zorganizowane manewry wojskowe. Gość audycji przyznaje, że było to wtedy dla niej niezwykłe przeżycie, bo zawsze miała słabość do wojska.

Dama polskiej piosenki od lat fascynuje się amerykańskim rynkiem muzycznym, uwielbia gospel i blues, a jednym z jej ulubionych artystów jest Bob Dylan. Maryla Rodowicz uważa, że show business ze Stanów Zjednoczonych miałby szansę zrobić z niej gwiazdę światowego formatu. – Na pewno wycisnęliby ze mnie więcej. Tutaj nikt nie cisnął – śmieje się.

Przyznaje, że zawsze sama stawiała sobie granice i poprzeczki, ale nie chciałaby w swoim życiorysie niczego zmieniać. - Dlatego, że się urodziłam tutaj i żyłam w tych czasach, doświadczałam wpływów i rosyjskiej muzyki, i słowiańskiego zaśpiewu połączonego jeszcze z moją fascynacją czarną muzyką. Z tego wszystkiego wyszła ciekawa mieszanina.

Wokalistce na polskim rynku muzycznym nie zawsze było jednak łatwo. - W niektórych okresach nikt nie chciał ze mną rozmawiać. Taka sytuacja miała miejsce na początku lat 90., kiedy weszły duże koncerny płytowe i powstawały stacje komercyjne. Byłam dla nich reliktem okresu, którego nikt nie chciał nawet wspominać. Mimo, że wydawałam dobre płyty, minęły lata zanim przekonałam do siebie całą branżę.

W audycji wykorzystano utwory Maryli Rodowicz:

-"Cyrk nocą",
-"Zabij ten lęk", fragment musicalu "Szalona lokomotywa",
-"A gdzie to siódme morze",
-"Wrócą chłopcy z wojny",
-"Jak Harnaś umierał",
-"Przyjdzie chmura chmur".

Aby wysłuchać całej audycji, wystarczy kliknąć w ikonę dźwięku w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.

Audycji "Trójkowy wehikuł czasu" można słuchać w każdy piątek tuż po 12.00. Zapraszamy.

(dmc)

 

Polecane