Co w PRL postrzegaliśmy jako luksus?
2016-02-26, 12:02 | aktualizacja 2016-02-26, 13:02
Telefon, kolorowy telewizor, maluch... Jerzy Sosnowski zaprasza do rozmowy o tym, co w okresie PRL uznawano za luksus.
Kilka tygodni temu, w audycji o grochowskim Universamie, wspomnieliśmy o pewnej rodzinie, która wedle świadectwa z epoki była dobrze sytuowana, bo miała: własny telefon, kolorowy telewizor i malucha. To zdanie zainspirowało nas, żeby przyjrzeć się bliżej temu, co właściwie uważano w czasach PRL za luksus?
Jest oczywiste, że z biegiem lat pewne wynalazki upowszechniają się (co oznacza między innymi, że tanieją); do tego dochodzi kwestia dostępności towarów, z którą realny socjalizm nie umiał sobie poradzić. Mimo to trudno dziś uwierzyć, że JEDNA LUB DWIE pomarańcze (na całą rodzinę) stanowiły atrakcję na Święta - i to nie w rodzinach, które żyły na skraju nędzy. Albo że kupienie pralki wirnikowej marki Frania bywało wydarzeniem, na które spraszało się sąsiadów. Już nie mówiąc o kupnie samochodu...
O dobrobycie i luksusie będziemy więc rozmawiać w tę sobotę, a naszym przewodnikiem po temacie zgodziła się zostać dr Zuzanna Grębecka, antropolożka kultury z Instytutu Kultury Polskiej UW.
Wehikuł przyniesie też piosenki, w których pojawiały się marzenia o życiu na wysokiej stopie - było ich niemało! - a także m.in. fragment legendarnych "Matysiaków", odnaleziony przez nieocenionego Wojciecha Barcikowskiego, który buszuje dla nas w archiwum Polskiego Radia. To właśnie pan Józef Matysiak kupił pralkę, budząc dreszcz szczęścia i grozy u swojej żony, pani Heleny Matysiakowej...
***
Na "Trójkowy wehikuł czasu" w sobotę (27.02) po godz. 15.00 zapraszają Jerzy Sosnowski i Agnieszka Obszańska.