Pasja i brutalny przemysł korporacyjny. Rozmowa o współczesnej modzie z Moniką Jakubiak

- Kto zapłacił za to, że T-shirt kosztuje 10 złotych, skoro kawa w kawiarni kosztuje 17? Takie pytania o moralność możemy sami sobie zadawać - mówi projektantka Monika Jakubiak, gościni audycji "Tu Myśliwiecka 3/5/7".

Pasja i brutalny przemysł korporacyjny. Rozmowa o współczesnej modzie z Moniką Jakubiak

Marta Malinowska

Foto: PR

Zaczynała jeszcze jako uczennica, od domowego szycia, przerabiania i farbowania ubrań. Kiedy nadeszły zmiany ustrojowe, wyjechała do Londynu, by tam studiować modę. Dzisiaj jest projektantka i wykładowczyni m.in. University of the Arts w Londynie a także jedną z bohaterek książki "Guzik i fastryga", wydanej nakładem Muzeum Powstania Warszawskiego.

Wyrazić siebie ciuchami

Wszystko zaczęło się już w dzieciństwie: - Urodziłam się w roku 1970. A lata 70. były takie, że bardzo dużo kobiet szyło dla siebie, organizowało materiały na swoje ubrania - moja mama także. I od niej nauczyłam się szycia. Ale chyba dlatego, że bardzo lubiłam ten proces: jest materiał, który jest płaski i z tego materiału można zrobić rzeźbę. Bo on zamienia się w ubranie, które pasuje lub nie pasuje do człowieka. A każdy młody człowiek ciuchami wyraża siebie: i ja wszystko farbowałam, kroiłam, szyłam… - wspomina rozmówczyni Marty Malinowskiej.


Przemysł korporacyjny i moralne pytania

Dzisiaj Monika Jakubiak jest projektantką, ale także wykładowczynią m.in. University of the Arts w Londynie. Wciąż ciekawą życia, nowych trendów, chętnie obserwująca i ucząca się od młodych ludzi. Bo mają inne spojrzenie, nowe, odmienne doświadczenia.

- Jest dużo młodych ludzi, którzy chcą pracować w modzie, ale nie chcą mieć nic wspólnego z gigantycznym przemysłem korporacyjnym. (…) Wszyscy wiemy, że przemysł odzieżowy jest brutalny, niesamowicie zanieczyszcza środowisko. I idąc studiować modę, w każdym kraju studenci muszą się dowiedzieć, jak wygląda przemysł odzieżowy: handel farbowanie, legislacje międzynarodowe ale także prawa człowieka - tłumaczy. - Przemysł odzieżowy zbudował olbrzymią ilość fabryk na całym świecie. Nie można ich zamknąć, bo ludzie w nich pracują i nie ma dla nich żadnej alternatywy na inną pracę. Ale jedna rzecz jest bliska mojemu sercu: takie podejście, żeby, kiedy kupujemy ciuchy, się zastanowić, kto zapłacił za to, że t-shirt kosztuje pięć albo 10 złotych? Skoro kawa w kawiarni kosztuje 17-20 złotych, to ile wynosi wynagrodzenie, skoro koszulka kosztuje 10 złotych? Sami z poziomu moralnego możemy sobie zadawać takie pytania - wskazuje.

Alternatywny sposób na swoje ciuchy

Czy jest jakieś wyjście z tej bardzo trudnej sytuacji? "Drugi obieg" ubrań czy też "recykling" jest wg Trójkowej gościni doskonałym pomysłem. - Coraz więcej ludzi nie chce już kupować nic nowego. To jest rodzaj buntu, stylu, alternatywy, sposób powiedzenia "nie". Ubrania są naszą drugą skórą i fajne jest to, że wstajemy rano, coś zakładamy i dobrze się w tym czujemy. Ale jeżeli dobrze czujemy się tylko w tym, co jest na billboardach, to znaczy, że tracimy ze sobą kontakt - mówi gościni wtorkowej audycji "Tu Myśliwiecka 3/5/7". - Jasne, że chcemy dobrze wyglądać i dobrze się czuć, ale ta machina za wiele nam wciska. Generalnie uważam, że należy brać ciuchy od znajomych, przerabiać, kupować na wyprzedażach, na targach, samemu sobie szyć - stwierdza.


Piotr Radecki