Reklama

reklama

Wzięła z partnerką ślub w Danii. Mówi, co spotkało ją w Polsce

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail

Posłuchaj

Renata Lis o ślubie z partnerką w Kopenhadze i o rozczarowaniu Koalicją 15 października
+
Dodaj do playlisty
+

- Po powrocie do Polski zrobiłyśmy wszystko to, co robią pary, które pobrały się za granicą - złożyłyśmy do USC wniosek o wciągnięcie naszego aktu małżeństwa do polskich rejestrów. Po miesiącu zamiast odpowiedzi otrzymałyśmy kopię pisma, które kierownik USC w Warszawie wysłał do Prokuratury Krajowej, donosząc, że złożyłyśmy taki wniosek. Było to straszne przeżycie - mówiła o swoich doświadczeniach Renata Lis - pisarka, która po 30 latach związku z kobietą postanowiła go zalegalizować w Danii.

- Jak prokurator pisze do człowieka, to człowiek myśli, że zrobił coś bardzo złego - powiedziała w audycji "Bez uników" Renata Lis. - Okazało się, że kierownik USC się pospieszył, bo nie miał prawa wysyłać pisma do prokuratury. To było jeszcze zalecenie Zbigniewa Ziobry, ponieważ nowy prokurator generalny to odwołał - wyjaśniła pisarka. - Być może utrwaliły się pewne odruchy. Być może USC też ma światopogląd. Było to obrzydliwe. Po tej Kopenhadze, kiedy poczułyśmy się jak ludzie, dostałyśmy coś takiego od Polski - powiedziała Lis w rozmowie z Renatą Grochal.

To powinno być normą

Pisarka na antenie radiowej Trójki powiedziała, że ślub był dla niej i jej partnerki bardzo ważnym przeżyciem. - W sensie symbolicznym i poczucia się równoprawną osobą i tego, że można wejść głównym wejściem do pięknego kopenhaskiego ratusza i mieć ten ślub udzielony, to jakby po latach życia na marginesie, w zepchnięciu, człowiek poczuł, że jest częścią całości. To znaczy, że w tym społeczeństwie jest dla nas miejsce i możemy je wypełnić swoim ciałem. Możemy stanąć tam, być tam, z uśmiechniętą, wzruszoną urzędniczką, która nam tego ślubu udziela - dzieliła się swoimi wrażeniami rozmówczyni Renaty Grochal.

Najczęściej czytane

Nie udało się w 100 dni

Renata Lis podkreśliła, że jest zdziwiona brakiem zmian w kwestii legalizacji związków osób tej samej płci. - Nie widzę żadnego racjonalnego powodu, żeby tak nas traktować. Jestem bardzo rozczarowana jednak Koalicją 15 października, ponieważ zdawało mi się przed wyborami, tak jak słuchałam i bardzo śledziłam uważnie to, co się działo w kampanii wyborczej, że wobec tego wspólnego zagrożenia, jakim były rządy prawicy radykalnej w Polsce, PiS-u i Solidarnej Polski, mobilizujemy się i od tej pory traktujemy się poważnie - zaznaczyła. - To znaczy, że gierki się skończyły, że od tej pory wyborcy i politycy łączą się w tej sprawie, żeby odzyskać demokrację w Polsce, i że będą pewne sprawy załatwione i że przestajemy je rozgrywać. Tymczasem znowu są gierki - dodała.

- Należało to zrobić od razu, przecież to był jeden z konkretów na 100 dni, który się nie skonkretyzował. Po 8 miesiącach urodził się w bólach jakiś dziwny potworek - związek partnerski, który jest formułą anachroniczną. Związki partnerskie już dawno zostały zrównane z małżeństwami - wyjaśniła.

Absolutne minimum

Na antenie radiowej Trójki pisarka dodała, że jest jedna odczuwalna zmiana. - Władza państwowa nie zajmuje się obrzucaniem nas inwektywami, więc jest to pewien postęp. Ale trudno się z tego ucieszyć, bo to minimum, które wydaje się czymś normalnym.

***

Audycja: Bez uników
ProwadzącaRenata Grochal
Gość: Renata Lis (pisarka)
Data emisji: 30.07.2024
Godzina emisji: 8.13

Polecane