Miejskie strachy, czyli populistyczna dezinformacja, która wprowadza chaos i blokuje zmiany

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Miejskie strachy, czyli populistyczna dezinformacja, która wprowadza chaos i blokuje zmiany
Ograniczanie stref parkowania, drastyczne podnoszenie opłat, bądź w ogóle zakaz posiadania samochodów w mieście - to ulubione strachy urbanistycznego populizmuFoto: Shutterstock/Kristi Blokhin

Miejskie strachy, to temat, który wydaje się odległy od kwestii klimatycznych i ich zmian. Ale tylko pozornie: plotki, pogłoski, przeinaczenia albo zwykłe kłamstwa i dezinformacja dotyczące niektórych tematów, potrafią sprawić, że narasta opór, który blokuje albo co najmniej spowalnia zmiany mające uczynić miasta bardziej odpornymi na zmiany klimatu, a przez to zdrowszymi i przyjaznymi dla mieszkańców.

  • Urbanistyczny populizm oddziałuje na politykę miejską w ten sam sposób, w jaki populiści uprawiają politykę. Nie chodzi w niej o merytoryczność dyskusji, ale o emocje i poszerzenie pola konfliktu.
  • Miasta 15-minutowe, stacje bazowe 5G, strefy czystego transportu, zazielenianie miast kosztem miejsc parkingowych, szkolne ulice, strefy 30 km/h – to najpopularniejsze tematy wokół których rozsiewane są plotki, pojawia się dezinformacja i zwykłe kłamstwa.

Czym jest urbanistyczny populizm?

– Urbanistyczny populizm jest przełożeniem na język urbanizacji tego, co współcześnie dzieje się z polityką: skrętu z jednej strony w kierunku polityki emocjonalnej, a z drugiej strony odwołującej się do "wyobrażonego zwykłego człowieka". Czyli do wizji czegoś, co niby istniało w przeszłości i do czego rzekomo moglibyśmy powrócić. To społeczeństwo, w którym wszyscy byli tacy sami, normalni, mieli takie same potrzeby i tylko mężczyźni pracowali – tłumaczy dr Łukasz Drozda, urbanista, politolog, wykładowca na Uniwersytecie Warszawskim, autor książki "Miejskie strachy. Miasto 15-minutowe, 5G i inne potwory". – Jeśli zejdziemy na poziom bardzo konserwatywnej wizji, która jest z tym często związana, to możemy ją kojarzyć ze światem, jaki amerykańska telewizja przedstawiała w latach 50. To rzeczywistość, która nigdy nie była prawdziwa, bo przecież nigdy nie było tak, że wszyscy byliśmy jednakowi – wskazuje.

Jak się okazuje, urbanistyczny populizm to, co się dzieje w polityce krajowej, robi na poziomie miast i szeroko rozumianej urbanizacji. Proponuje więc powrót do "zwykłego człowieka", który żyje "normalnie". A to oznacza, że nie ma ograniczeń, jest całkowita wolność, można robić, co się chce, a te działania nie będą oddziaływać na otoczenie. – Argumentacja mówiąca o "zwykłości", "normalności", o tym, że można "myśleć samodzielnie" czy "zdroworozsądkowo", to są te same hasła, których chętnie używają ruchy antyszczepionkowe – zwraca uwagę. – Jednak w tym wypadku przedmiotem zainteresowania i "troski" jest kwestia motoryzacji indywidualnej, czyli prawa do nieograniczonego wjeżdżania samochodami gdzie się da i brak jakichkolwiek ograniczeń – dodaje.

Przeczytaj także


Problem, który ma wywołać emocje

Stosunkowo nie tak dawno debatę publiczną rozgrzał temat robaków, które miały trafić do naszego menu zamiast mięsa. Przy okazji pojawiły się także informacje, że prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zamierza zakazać mieszkańcom stolicy posiadania samochodów, jedzenia mięsa, posiadania nowych ubrań. Oczywiście były one całkowicie nieprawdziwe, jednak narobiły sporo zamieszania.

– Urbanistyczny populizm zawsze opiera się o jakieś nieracjonalne przesłanki, albo straszenie, wymyślanie problemu, który ma wywołać emocje społeczne, maksymalnie spolaryzować społeczeństwo i przełożyć namiętności, które towarzyszą debacie publicznej na pole konfliktu – wyjaśnia Trójkowy gość. – A C40 Cities [ogólnoświatowa sieć miast stawiających na zrównoważony rozwój – red.] to taki wdzięczny straszak, tajemnicza organizacja związana z Zachodem, pełna liberałów albo nawet lewaków, kojarząca się z "siecią zła". I moglibyśmy przywołać wiele tego typu organizacji – zapewnia.

– Udało się przedstawić prezydenta Warszawy jako skrajnego lewaka, chociaż w gruncie rzeczy jest to umiarkowany polityk, więc siłą rzeczy ten straszak zadziałał. Wyciągnięto w absurdalny sposób, pomysł związany ze zrównoważonym rozwojem, który mówi, że powinniśmy zmniejszać koszty środowiskowe, jakie tworzymy, wyjęto coś, co pasowało, co dało się wyolbrzymić. I tym motywem były te nieszczęsne robaki – dodaje.

Korzyści, nie wyrzeczenia

Jak działa mechanizm, który z narracji dotyczącej faktu, że należąca do sieci C40 Cities Warszawa chce być miastem, które ma być bardziej zrównoważone, tworzy narrację mówiącą o absurdalnych zakazach?

– Myślę, że jest to pewien strategiczny błąd popełniany przez osoby zarządzające takimi politykami publicznymi. Chodzi o to, że często nie mówimy językiem korzyści, które możemy osiągnąć, ale językiem odpowiedzialności, czyli wyrzeczeń, które musimy ponieść. I nie dotyczy to jedynie Polski: to się także wydarzyło w Niemczech, gdzie ostatnio mamy wyraźny skręt w prawo – odpowiada rozmówca Pauliny Górskiej.

Wskazuje przy tym, że temat teorii spiskowych można oczywiście poszerzyć, niejako "wychodząc" poza tematykę miejską. I przywołuje sztandarowy przykład George’a Sorosa, który rzekomo manipuluje z ukrycia całym światem. W zależności od teorii robi to sam, bądź wraz z grupą zaprzyjaźnionych finansistów.


Posłuchaj

41:17
Miejskie strachy (Górska o Klimacie/Trójka)
+
Dodaj do playlisty
+

***

Tytuł audycji: Górska o Klimacie
Prowadzi: Paulina Górska
Gość: dr Łukasz Drozda (urbanista, politolog, Uniwersytet Warszawski)
Data emisji: 15.07.2024
Godzina emisji: 12.09

pr

Polecane