Reklama

reklama

"PrzySłowie". Polski język seksu: jak przełamać tabu w rozmowach o "tych" sprawach?

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
  • Większość osób z tematyką seksualną spotyka się w kontekście wulgarnym, przemocowym. Brakuje nam umiejętności rozmowy spokojnej, pozbawionej tabu, a za to  może czasami nawet śmiesznej, choć nie obśmiewającej.
  • W języku polskim dotyczącym seksualności brakuje słów uznanych za neutralnych, odtabuizowanych. Jednym z jest "siusiak" określający męskie narządy płciowe, ale już brakuje takiego słowa na określenie żeńskich narządów płciowych.

Problemem jest nieprzystawalność polskiego języka do tematyki seksualnej, czy może to my sami, Polacy, nie przystajemy mentalnie do tej tematyki? I stąd wynika tabuizacja seksu, która w dramatyczny sposób utrudnia rozmowę o nim?

Problemem nie jest język, ale my

– Należę do tych osób, które bronią polszczyzny i uważam, że to nie polszczyzna ma problem, ale my. Bo my bardzo lubimy się czepiać różnych słów, szczególnie w internecie. Np. w temacie żeńskich narządów płciowych. I na każde da się coś znaleźć – mówi psycholożka Tosia Kopyt, nauczycielka wychowania do życia w rodzinie, edukatorka seksualna, autorka książki "Skąd się biorą dzieci? Ale tak naprawdę!". – Ale jest taka magia, że jak zacznie się je oswajać, a myślę, że każdy jest w stanie jakieś słowo oswoić, to trzeba ich używać – radzi.

– Dlatego na lekcjach używam wszystkich słów zrozumiałych, oczywiście nie wulgarnych, żeby je właśnie oswajać: sobie, uczniom, uczennicom – dodaje.

Postęp w oswajaniu tematu

O seksie rozmawiamy w dwóch językach: ogólnym i prywatnym. Ten drugi, jak sama nazwa wskazuje, jest zamknięty, prywatny, intymny. To swoisty kod znany tylko danym osobom, parom. Z kolei ogólny to jest ten, którym mówimy publicznie, nawet w radio: wtedy używamy określników, omówień.

– Jest duża trudność [z mówieniem o seksie – red.] nie tylko na moich lekcjach, nie tylko wśród nastolatków, ale wśród dorosłych także. Mam wrażenie, że większość ludzi w Polsce z tematyką seksualności spotyka się niestety w kontekście wulgarnym, przemocowym – zwraca uwagę Trójkowa gościni. – Jest oczywiście coraz większa liczba osób, które oswajają ten temat. Konta zajmujące się edukacją seksualną czy ginekologiczną cieszą się coraz większym zainteresowaniem, dużo większym niż pięć lat temu. Jest też ich dużo więcej – ocenia.

– Ale myślę, że nadal jest to jakaś bańka – chłodzi entuzjazm.

Przeczytaj także


Od samogwałtu do samomiłości

Z kwestią onanizmu, masturbacji spotykamy się stosunkowo wcześnie: już niemowlęta w ramach poznawania własnego ciała, dotykają narządów płciowych. Kiedyś mówiono też o samogwałcie nadając tej czynności zdecydowanie pejoratywne znaczenie.

– Słowo samogwałt jest okropne i nieprawidłowe, bo gwałt jest przemocą, czymś co jest robione wbrew woli, a masturbacja raczej rzadko jest wbrew woli. Onanizm jest z kolei słowem z konotacjami religijnymi, gdyż nawiązuje do biblijnego Onana, który zresztą, jeśli wczytać się w tę historię, nie masturbował się, ale uprawiał stosunek przerywany (…) Onanizm ma więc dla wielu skojarzenie z grzechem i im nie pasuje, ale masturbacja jest takim ogólnie przyjętym słowem – tłumaczy rozmówczyni Mateusza Adamczyka. – Niektórzy bardzo lubią samomiłość i myślę, że dla siebie można tego używać – proponuje.

– Aczkolwiek często przestrzegam, by nie stawiać znaku równości między seksem a miłością. Bardzo szanuję, że dla większości takie połączenie jest najwspanialsze na świecie, ale z myślenia, że tak jest zawsze i dla wszystkich wynikają różne nieporozumienia. Np. para uprawia seks i jedna z tych osób jest później przekonana, że to było wyznanie miłości, bo jak się uprawia seks, to się kogoś kocha. Albo na odwrót: oczekiwanie, że skoro mówisz, że mnie kochasz, to uprawiaj ze mną seks – wskazuje.

Zazdrość o siusiaka

Cały czas polski język seksualny jest językiem wstydliwym, stabuizowanym, stanowiącym problem. Gdzie szukać ratunku, jak rozwiązać ten problem? – Język polski, ten regionalny, ma mnóstwo słów na męskie i żeńskie narządy. Może tam jest ukryte słowo, którego moglibyśmy wszyscy używać, a które nie musi być zdrobnieniem czy czymś innym? Wiem, że niektórzy używają takich słów w domach. Ale pewnie tak się nie wydarzy: regionalizmy w ogóle mają teraz kiepską passę – stwierdza z pewnym żalem Tosia Kopyt. – Pamiętam, że kiedy wyszła "Wielka księga cipek", to marzyłam, że za 5-10 lat to będzie właśnie to słowo. Takie, jak siusiak: kiedy mówimy, że "chłopiec ma siusiaka", to nikt nie uważa, że to słowo jest nieodpowiednie. I tego trochę zazdroszczę… – przyznaje.

 

Posłuchaj

46:31
Nasz język seksualny: czy po polsku można normalnie rozmawiać o "tych" rzeczach?
+
Dodaj do playlisty
+

 

***

Tytuł audycji: PrzySłowie
Prowadzący: Mateusz Adamczyk
Gościni: Tosia Kopyt (psycholożka, nauczycielka wychowania do życia w rodzinie, edukatorka seksualna, autorka książki "Skąd się biorą dzieci? Ale tak naprawdę!")
Data emisji: 4.07.2024
Godzina emisji: 12.07

pr

Polecane