Prace domowe dla uczniów – czy powinny być zlikwidowane?
2024-01-24, 11:01 | aktualizacja 2024-01-24, 12:01
Zgodnie z zapowiedziami rządu, od kwietnia mają zmienić się zasady zadawania prac domowych uczniom szkół podstawowych. Czy to rozwiąże problem przeładowania dzieci obowiązkami? A może szkopuł tkwi zupełnie gdzie indziej?
- Ministerstwo Edukacji Narodowej chce, aby uczniom klas 1-3 szkół podstawowych w ogóle nie zadawać prac domowych.
- Głównym problemem polskich szkół są absurdalnie przeładowane programy nauczania.
- Dużą część materiału nauczyciele kierują do samodzielnego opracowania przez uczniów, na czym zyskują przede wszystkim korepetytorzy.
Zuzanna Bogusz jest uczennicą szkoły średniej. Działa też w Stowarzyszeniu Umarłych Statutów, zajmującym się chronieniem praw uczniów. Przyznaje, że prace domowe są zmorą jej koleżanek i kolegów, szczególnie jeśli trafi się na nauczyciela, który uważa, że jego przedmiot jest najważniejszy w całym programie nauczania.
– Jest mnóstwo nauczycieli, którzy zadają bardzo złożone prace. To też jest kwestia tego, czy ktoś faktycznie przykłada się do tych zadań i robi je sam, czy robi je dziesięć minut przed lekcją, na przerwie, spisując od kolegi. Jeżeli ktoś robi je uczciwie w domu, to są to długie godziny, często do późnej nocy – mówi Zuzanna.
Prace domowe bez szaleństwa
Na ulżenie doli licealistów trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Najbliższe plany MEN, związane z likwidacją prac domowych, dotyczą bowiem wyłącznie dzieci ze szkół podstawowych, i to z klas 1-3. Niektóre szkoły już dziś traktują tych uczniów ulgowo. Tak jest na przykład w szkole, w której pracuje Staszek Dutka, polonista i autor podcastu Dzikie Lektury.
- Jest taka zasada, że w klasie pierwszej praca domowa powinna zajmować dziecku nie więcej niż 10 minut, w klasie drugiej 20, a w trzeciej 30 minut dziennie. Chodzi o to, żeby dziecko mogło popracować w domu, coś tam sobie powtórzyło, ale żeby nie było w tym szaleństwa – tłumaczy gość Trójki.
Posłuchaj
Przeładowane programy nauczania – źródło wszelkich problemów
Jak twierdzi Staszek Dutka, głównym problemem polskiej szkoły są straszliwie przeładowane programy nauczania. Duża część materiału nie zostaje w związku z tym przerobiona podczas lekcji, a nauczyciele przerzucają ją do prac domowych. Taka sytuacja cieszy najbardziej korepetytorów.
– To jest ogromny rynek w Polsce. Można powiedzieć, że to jest taka hipokryzja polskiej szkoły, że niby uczy, ale gros roboty przerzuca na zewnętrznych korepetytorów – przyznaje polonista.
Dutka zaznacza też, że dla niego wypracowanie napisane przez ucznia podczas lekcji ma o wiele większą wartość niż to, które powstaje w domu. – Wtedy wiem, że taka praca jest samodzielna. Mamy przecież takie zjawisko, że w tej chwili uczniowie po prostu kopiują gotowe fragmenty wypracowań z internetu.
Uczę czegoś, w co sam nie wierzę
Gość Trójki zachęca minister edukacji Barbarę Nowacką, aby przede wszystkim prowadziła konsultacje ze środowiskiem nauczycieli. – Wtedy by usłyszała, że ludzie są zirytowani, zmęczeni tym, że mają tak dużo materiału do przerabiania. Sam jako nauczyciel w ogóle mam takie przekonanie, że mam mnóstwo materiału, który wydaje mi się bezsensowny i muszę uczyć czegoś, w co sam nie wierzę – mówi Staszek Dutka.
– Jeżeli nauczyciele mają plan działania, który jest realizowany, to wtedy cały system działa zdrowo i nie trzeba się wspomagać dodatkowymi korepetytorami – dodaje polonista.
Posłuchaj
Czytaj też:
- Czy nauczyciel może pytać uczniów, jaką by sobie wystawili ocenę z zachowania?
- Czy rodzice powinni pomagać dzieciom w odrabianiu lekcji?
***
Tytuł audycji: Pora na Trójkę
Prowadzą: Piotr Firan, Radosław Nałęcz
Goście: Zuzanna Bogusz (uczennica szkoły średniej, działaczka Stowarzyszenia Umarłych Statutów), Staszek Dutka (polonista, autor podcastu Dzikie Lektury)
Data emisji: 24.01.2024
Godziny emisji: 7.10, 7.17
kc
kor-mp