Reklama

reklama

Jak nurkowano do wraku "Wilhelma Gustloffa"? Wyjątkowe dzieło polskich inżynierów

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Jak nurkowano do wraku "Wilhelma Gustloffa"? Wyjątkowe dzieło polskich inżynierów
Zdjęcie wraku ł "Wilhelma Gustloffa"Foto: PAP/DPA/CARSTEN REHDER

"Wilhelm Gustloff" to przedwojenny niemiecki statek pasażerski, który już podczas wojny był wykorzystywany przez armię. 30 stycznia 1945 roku statek wyruszył z Gdyni w rejs w ramach ewakuacji obywateli niemieckich z terenów Prus Wschodnich oraz Pomorza. Trafiony trzema torpedami wystrzelonymi z radzieckiego okrętu podwodnego S-13 zatonął, a wraz z nim co najmniej 6600 osób, które były na jego pokładzie. 

  • "Wilhelm Gustloff". To na nim zatonęła Bursztynowa komnata?
  • Jak działa kabina asekuracyjna "Ania" i na czym polega jej przełomowość?
  • Gdzie można zobaczyć unikalne dzieło polskich inżynierów

Wrak zalega około 19 mil morskich na północ od Łeby. "Gustloff" leżący na głębokości około 47 metrów tuż po wojnie był intensywnie eksploatowany przez zawodowych klasycznych nurków radzieckich. Dopiero w 1955 roku na wrak dopuszczono nurków z polskiego ratownictwa okrętowego. Kiedy w latach 70 XX wieku nurkowanie stało się powszechne, zatopioną jednostką zainteresowali się płetwonurkowie amatorzy. 

Marzenie o Bursztynowej komnacie 

– Cała ta wyprawa, która została zorganizowana w 1973 roku, była przygotowywana przez ludzi, którzy przez rok po całej Polsce zbierali w różnych instytucjach państwowych sprzęt, żeby móc w dużej grupie zanurkować na tym wraku. Chłopaki musieli wymyślić jakiś fortel, żeby jako amatorski klub z Gdańska, zahaczyć się o możliwość nurkowania na "Gustloffie". Tym haczykiem było wymyślenie hasła, że na pokładzie tego wraku znajdowała się Bursztynowa komnata. Oczywiście można sobie wyobrazić, jakie wzbudziło to zainteresowanie – opowiada Karina Kowalska, kustosz muzeum nurkowania w Warszawie. 

Eksploracji "Gustloffa" podjął się gdański klub płetwonurków "Rekin". Przygotowania trwały ponad rok. Na potrzeby wyprawy zbudowano dwie kabiny asekuracyjne nazwane "Ania" i "Natalia". – Większość członków tego klubu to byli dawni studenci Politechniki Gdańskiej, którzy byli inżynierami. W związku z tym nie jest to dziwne, że pobudowali sobie obudowy kamer, dzięki którym mogli robić na dużych głębokościach zdjęcia i że zbudowali "domki", które wzięli na zdjęciach w czasopismach amerykańskich.  "Domki" służyły do odpoczywania. Taki "domek" był spuszczany pod wodę. W przypadku nurkowania na "Gustloffie" był spuszczony na 25 metrów. Ludzie mieli tam poręczówki, czyli liny prowadzące do wraku. Mogli podpływać na te 25 metrów odpocząć, sprawdzić co się dzieje w kamerze, wymienić butlę. Pomagały toe odpocząć i wykonywać następne nurkowaniu bez wychodzenia na górę – dodaje ekspertka.

Jedyny taki przypadek

W Polsce był to pierwszy i jedyny, jak dotąd, przypadek zbudowania dla celów nurkowych kabiny asekuracyjnej i praktyczne wykorzystanie jej w czasie wyprawy. Po 50 latach blisko trzymetrowa konstrukcja została udostępniona zwiedzającym. Najpierw jednak musiała ona przyjść renowację. 

 Przeczytaj także:

– Trzeba było zdemontować tą kopułę, która stanowi tak zwany dzwon nurkowy, w którym był bąbel powietrza, gdzie odpoczywali płetwonurkowie. Został on odpięty od taśmy, zdjęty z konstrukcji, która została wypiaskowana. Miejscowo trzeba było dokonać naprawy spawalnicze, również stopy były bardzo skorodowane i podstawa butli. To jest w zasadzie wykonane od początku – opisuje Marcin Nater z Muzeum oręża polskiego w Kołobrzegu. 


Posłuchaj

3:30
Eksploracja wraku "Wilhelm Gustloff". Jak powstała kabina asekuracyjna "Ania"? (Trójka przed południem)
+
Dodaj do playlisty
+

 

Kapsułę asekuracyjną "Ania" zbudowaną przez polskich płetwonurków można oglądać na ekspozycji plenerowej skansenu morskiego przy kołobrzeskim porcie rybackim. 

***

Tytuł audycji: Trójka przed południem
Prowadzi: Witold Lazar
Autor materiału reporterskiego: Przemysław Polanin 
Data emisji: 16.08.2023 
Godzina emisji: 10.17

gs

Polecane