Wściekłe społeczeństwo w kraju jaśminu
2011-01-16, 13:01 | aktualizacja 2011-01-16, 13:01
Tło protestów w Tunezji jest złożone – kiepska sytuacja ekonomiczna, wykształcone społeczeństwo z aspiracjami, ale bez perspektyw oraz autorytarna władza. Skutki tej mieszkanki były od dawna do przewidzenia.
Posłuchaj
Dodaj do playlisty
Zamieszki w Tunezji nazwane zostały, od rosnącej tam rośliny, "jaśminową rewolucją". Jednak tamtejsze wydarzenia wcale nie kojarzą się z pięknie pachnącym kwiatem.
- Kryzys w Tunezji trwa właściwie od trzech lat. W ostatnich tygodniach, miesiącach, skutkował gwałtownym wzrostem cen żywności i artykułów pierwszej potrzeby, co wywołało tak duże niezadowolenie wśród społeczeństwa – wyjaśnia dr Jan Bury z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Dodaje, że społeczeństwo, choć wykształcone, nie ma żadnych perspektyw. Poziom bezrobocia niektórzy oceniają nawet na 30 proc. Wręcz symbolicznym stał się gest 26-latka z wyższym wykształceniem, który sprzedawał nielegalnie owoce. Gdy policja skonfiskowała mu towar, a on nie był wstanie dojść swoich praw, oblał się benzyną i podpalił. Zmarł w wyniku odniesionych ran. Takich jak on było więcej.
Nie bez znaczenia jest to, że w październiku 2010 r. portal WikiLeaks opublikował depesze z amerykańskiej ambasady w Tunisie. Przeciek obnażył reżim prezydenta Zina el-Abidina Ben Alego, korupcję i nepotyzm, w który zaangażowana była rodzina prezydentowej – Leili Trabelsi.
- Te depesze mówiły jasno, że klan Trabelsi to było źródło całej korupcji. Prezydent miał udział właściwie w każdym przedsięwzięciu biznesowym – przypomina Bury.
Od kilku dni Ben Ali przebywa w Arabii Saudyjskiej. Początkowo rządy przejął premier Mohammed Ghannuszi, jednak zgodnie z konstytucją na tymczasowego prezydenta zaprzysiężono 15 stycznia przewodniczącego niższej izby parlamentu Fuada Mebaza. Zdaniem gościa "Raportu o stanie świata" Ghannuszi byłby tym samym typem prezydenta co Ben Ali. Większe nadzieje pokłada w Mebazie.
Zapraszamy do wysłuchania rozmowy z dr. Janem Burym
W pozostałych częściach audycji mówiliśmy o:
- Węgrzech i premierze Orbanie, popieranym w kraju i nielubiany zagranicą, który próbuje zmienić państwo nie do poznania,
- Baskijskiej organizacji terrorystycznej ETA, która ogłasza rozejm – podobno trwały i powszechny, ale nic nie mówi od oddawaniu broni. Czy zatem warto jej wierzyć?
- Rocznicy trzęsienia ziemi w Haiti, którą odwiedził Marek Wałkuski.
Aby wysłuchać całej audycji, wystarczy kliknąć "Raport o stanie świata 15 stycznia 2011" w boksie "Posłuchaj" po prawej stronie.
Audycji "Raport o stanie świata" można słuchać w każdą sobotę o godz. 15.00.
(ag)