Adam Bielan

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail

Będziemy z uwagą obserwować, czy Janusz Palikot straci funkcję szefa komisji. Jeżeli jej nie straci, będzie to kompromitacja przywództwa Donalda Tuska w Platformie. To będzie oznaczało, że przestaje on mieć ścisłą kontrolę.

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty
+

Ukraińcy jadą na rozmowy o gazie. Premier Tymoszenko rozmawiała z przedstawicielami Kremla, z Władimirem Putinem… ale gaz nie płynie. Czy Polska wspierając jednoznacznie Ukrainę nie popełnia błędu?

Nie, nie popełniamy błędu, bo tutaj zaangażowana jest przecież cała dyplomacja Unii Europejskiej, ona również nie odniosła sukcesu. Pan premier Topolanek spędził w Kijowie i w Moskwie cały weekend, wydawało się, że wraca z tarczą, okazało się po paru godzinach, że Rosja nadal nie dostarcza gazu, przede wszystkim do krajów Południowej Europy, które najbardziej obok Słowacji cierpią z powodu braku dostaw.

Nie dostarcza, bo Ukraina stopuje… tak tłumaczy Rosja.

Nie, Ukraina chce, żeby gaz był dostarczany w innym miejscu niż proponuje Rosja, ponieważ uważa, że w innym wypadku jej obywatele tego gazu mieć nie będą, w takich miastach jak Charków choćby. Nie ma co ukrywać, w tej sprawie decyzje podejmuje nie Gazprom, tylko premier Putin, w związku z tym z całą pewnością ten konflikt ma podłoże polityczne. Musimy wiedzieć, że jeżeli pozwolimy Rosji rzucić Ukrainę na kolana, to kolejnym krokiem będzie przejęcie przez Rosjan z jednej strony zadłużonych ukraińskich przedsiębiorstw, które nie będą w stanie płacić tak wysokich stawek – Rosja dzisiaj proponuje Ukrainie stawki wyższe niż te, które płacą Niemcy czy inne kraje Zachodniej Europy. – A jednocześnie przejęcie tras przesyłowych, przedsiębiorstw przesyłowych i w konsekwencji przejęcie władzy politycznej. Trzeba pamiętać, że bardzo wielu polityków jest powiązanych z oligarchami. Ci z kolei żyją z taniego gazu i w momencie, kiedy Rosja będzie miała wpływ na to, kto dostanie gaz po cenach niższych niż rynkowe, to będzie miała również wpływ na scenę polityczną Ukrainy. W tym roku są bardzo ważne wybory prezydenckie…

W których Juszczenko chyba nie ma szans wygrać?

Prezydent Juszczenkę ma słabe notowania. Ale tu nie będzie się rozstrzygało, kto osobiście zostanie prezydentem, tylko czy Ukraina będzie kontynuowała kurs prozachodni, związany z członkowstwem w Unii Europejskiej, w NATO, czy też wpadnie znowu w objęcia rosyjskiego niedźwiedzia.

Jaki jest nastrój w Parlamencie Europejskim?” Jest jakaś opinia przeważająca, kto jest winien temu konfliktowi, bo Rosjanie robią wszystko, żeby przekonać Europę, że to Ukraina jest niepoważnym partnerem. Ukraińcy objeżdżając Europę, (wizyta prezydenta Juszczenki w Polsce jest tego elementem), mówią, że to Rosja. Część krajów wskazuje, że oba kraje są niepoważne. Dziś Putin będzie chciał od kanclerz Merkel potwierdzenia gazociągu północnego.

Eurodeputowanym z takich krajów jak Słowacja czy Bułgaria bardzo trudno utrzymać nerwy na wodzy, oni podchodzą bardzo emocjonalnie, bo ich rodacy zaczynają już realnie odczuwać brak dostaw gazu. My tego nie czujemy, ale w tych krajach już wiele przedsiębiorstw musiało wstrzymać produkcje, to oznacza gigantyczne straty dla gospodarki. Trzeba pamiętać również, że Rosja zainwestowała w ciągu ostatnich lat, a więc od ostatniego konfliktu gazowego w 2006 roku olbrzymie środki w PR, lobbing, wynajęła najlepsze amerykańskie, angielskie agencje lobbystyczne i one nie próżnowały. Jest bardzo wielu eurodeputowanych, którzy znają doskonale argumenty strony rosyjskiej, natomiast bardzo często nasi ukraińscy przyjaciele nie są w stanie do nich dotrzeć. Ale byłem na dwóch nadzwyczajnych posiedzeniach komisji spraw zagranicznych zwołanych właśnie w tej sprawie i na pierwszym z nich rosyjska strona w ogóle się nie pojawiła.

Jaki jest dominujący ton?

Na pierwszym posiedzeniu zachowanie strony rosyjskiej to hańba – bardzo to rzadkie w Parlamencie Europejskim, ale tak krzyczeli na przykład eurodeputowani z Wielkiej Brytanii. Europa cała jest zniecierpliwiona i to jest niebezpieczna wiadomość dla Ukrainy, ponieważ jest taka tendencja, żeby zacierać winę w tej sprawie i twierdzić, że obie strony się kłócą, obie są winne, w związku z tym wprowadźmy sankcje dla obu krajów, to jest dla Ukrainy tendencja bardzo niebezpieczna.

Wczoraj Parlament Europejski przyjął rezolucję o tak zwanych prawach podstawowych w Unii Europejskiej, w której wzywa wszystkie kraje członkowskie do uznania między innymi związków homoseksualnych, aborcji oraz upowszechniania takich rozwiązań w ich prawie. Czy to jest coś, co można interpretować jako konieczność zmiany polskiego prawa?

Nie, w tej chwili Parlament Europejski nie ma na szczęście żadnej władzy, żeby decydować w tych kwestiach. Zarówno ta rezolucja, jak i to, co się działo w instytucji nie bezpośrednio związaną z Unią Europejską – Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy, to są bardzo negatywne tendencje. To też jest argument do dyskusji nad Kartą Praw Podstawowych, której Polska na szczęście, dzięki sprzeciwowi pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego, nie podpisała. Ta Karta – przypomnę – jest dołączona do traktatu lizbońskiego. Gdy wówczas prezydent jej nie podpisywał, to ówczesna opozycja, dzisiaj koalicja rządząca, przede wszystkim Platforma Obywatelska, nas za to bardzo mocno krytykowała.

To po co w ogóle ta rezolucja, skoro nie ma znaczenia?

Po to, że w Parlamencie Europejskim istnieje bardzo silna koalicja lewicowo-liberalna, która chciałaby, mimo że nie ma na razie władzy i mam nadzieje, że w najbliższej przyszłości mieć nie będzie, chciałaby zmusić takie kraje jak Irlandia, Polska czy inne, bardziej konserwatywne kraje niż Hiszpania, gdzie możliwe są małżeństwa homoseksualne i adopcja dzieci przez te małżeństwa, do tego, żeby zawarte tam małżeństwa były uznawane w naszych krajach. Na szczęście te rezolucje nie są w tej chwili groźne pod względem prawnym, natomiast to jest element presji politycznej na nasz kraj.

Widział pan tę instalację w Parlamencie Europejskim?

Ona jest w Radzie, w Brukseli…

W każdym razie widział pan tę instalację czeskiego artysty, gdzie na przykład Polska jest przedstawiona jako kraj zdobywany przez… gejów?, księży?… właściwie nie wiadomo… flagę gejowską wbijają w nasz kraj.

Jadłem we wtorek kolację z panem premierem Topolankiem, w przeddzień przedstawienia przez niego założeń prezydencji czeskiej w Parlamencie Europejskim. Tam był również wicepremier Vondra, który odpowiadał za tę instalację. Spóźnił się mocno na tę kolację, kilka razy wychodził w jej trakcie gdzieś zadzwonić i miał nietęgą minę…

Czesi mówią, taka prowokacja. Tam było drugie dno, pierwsza wersja głosiła, ze to znani artyści z różnych krajów przygotowali, potem się okazało, że to jeden artysta czeski. Podobno takie oszustwo jest cechą immanentną czeskiej sztuki… Śmieszy to pana, widzę.

Śmieszy mnie, bo tej instalacji nie widziałem. Pewnie, gdybym zobaczył ją na własne oczy, rzeczywiście zobaczył, jak została przedstawiona Polska… ale przecież kilka krajów zostało przedstawionych co najmniej tak samo źle, jeżeli nie gorzej, Bułgaria jako turecka toaleta… wicepremier Vondra nie miał tęgiej miny i myślę, że gdyby mógł cofnąć czas, to by nad taką decyzją się zastanowił.

Tęgiej miny nie miał też wczoraj Janusz Palikot. Muszę powiedzieć, że mnie to trochę zadziwiło, bo polityk, który tak żartuje z innych, takim jest happenerem, wobec siebie okazuje się być całkiem serio i serio traktuje wszystkie kwestie, nie ma autodystansu. Tak w każdym razie odebrałem jego wypowiedzi. Czy kara nałożona na Janusza Palikota przez władze PO, czyli zapowiedź zdjęcia go z szefostwa komisji „Przyjazne Państwo” i nagana to kara wystarczająca?

Moim zdaniem nie. To jest oczywiście krok na przód w porównaniu do tego, co było dotąd. Bo przypomnę, że kilka miesięcy temu władze partii zakazały Palikotowi pisania bloga i on się zobowiązał, ze tego bloga pisać nie będzie. Po kilku miesiącach oczywiście zadrwił z tej decyzji władz krajowych PO, nic sobie z tego nie robiąc. Myślę, że tak naprawdę dużo bardziej dotkliwą karą byłoby zawieszenie pana Janusza Palikota w prawach członka, bo ono by skutkowało koniecznością zmiany na stanowisko lubelskiej Platformy. Przecież Janusz Palikot czerpie swoją pozycję w Platformie nie tylko z happeningów medialnych, ale również z tego, że jest szefem, baronem w ważnym regionie dla Platformy Obywatelskiej, regionie lubelskim, z którego udało mu się wypchnąć Zytę Gilowską. To są takie bardzo niemiłe wspomnienia. Zyta Gilowska zamieniona na Janusza Palikota – to pokazuje rewolucje Platformy Obywatelskiej.

A przeprosiny premiera zrobiły na panu wrażenie? Były emocjonalne bardzo. Przeprosiny wobec pani Gęsickiej i wobec Jarosława Kaczyńskiego.

A mnie zrobiły wrażenie te przeprosiny w kontraście do wypowiedzi pana Chlebowskiego, Schetyny, Nowaka jeszcze kilka godzin przed decyzją zarządu krajowego. Widać wyraźnie, że to była osobista decyzja premiera…

Pan Komorowski powiedział, że kobiety powinny być tak samo traktowane w polityce jak…

Pan Komorowski odciął się od tych przeprosin…

To jak to interpretować? One obowiązują czy nie?

Myślę, że najważniejsze wydarzy się w przyszłym tygodniu w parlamencie – będziemy z uwagą obserwować, czy pan Janusz Palikot straci funkcję szefa komisji. Jeżeli jej nie straci, to będzie to kompromitacja przywództwa Donalda Tuska w Platformie, to będzie oznaczało, że przestaje on mieć ścisłą kontrolę.

To chyba przesada. Naprawdę?

Przecież dzisiejsza prasa jest pełna spekulacji, że w komisji zabraknie głosów potrzebnych do odwołania, że być może w ogóle zabraknie odważnego posła, który miałby złożyć wniosek. Chyba jedynym rozwiązaniem jest rezygnacja Janusza Palikota z tej funkcji. Pytani, czy Janusz Palikot pójdzie na rękę Donaldowi Tuskowi, czy też będzie szedł w zaparte?

PiS nie szedł w zaparte i zakończył bojkot telewizji TVN. Trwało to prawie pół roku. Grzegorz Miecugow, dziennikarze tej stacji tak to komentował w „Dzienniku”: „PiS wraca, bo stracił TVP.”

Bojkot trwał sześć miesięcy bez dwóch dni, ale akurat komitet polityczny obradował w środę, a nie w piątek. Nie zdradzę chyba wielkiej tajemnicy, jeśli powiem, że komitet czy prezes zakładał taki właśnie sześciomiesięczny okres tego bojkotu. Chcieliśmy zwrócić uwagę na brak obiektywizmu w niektórych mediach, w relacjonowaniu wydarzeń ze sceny politycznej. Chyba nam się to udało. Będziemy obserwować, w jaki sposób stacja TVN, szczególnie TVN 24 zachowuje się wobec nas w przyszłości. Mam nadzieję, że w przyszłości nasze relacje będą lepsze niż dotąd.

Trudno zrozumieć jednak. To jest w demokracji bardzo poważny gest, który trochę zaprzecza idei wymiany myśli, poglądów. Państwo ogłaszają to w zasadzie nie wiadomo za bardzo, dlaczego i kończą też nie wiadomo za bardzo, dlaczego? Jaki to ma sens? To jest poważne działanie? Nie mam pretensji, że kończycie, ale jednak…

No właśnie, bo tak jakby mnie pan atakował za to, że zawiesiliśmy ten bojkot… trudno oczywiście trwać w tego rodzaju postanowieniu przez więcej niż pół roku. Myślę, że i tak byliśmy bardzo konsekwentni. Wszyscy przewidywali, że po dwóch, trzech tygodniach się złamiemy. Media potrzebują polityków, politycy potrzebują również mediów jako kanałów komunikacji z wyborcami. Mam nadzieję, że obie strony wyciągnęły wnioski z tego, co się wydarzyło w ubiegłym roku i że ten początek roku będzie znacznie lepszy.

Wnioski wyciągnął też Paweł Piskorski, chyba doszedł do wnioski, że bez pieniędzy i struktur nie da się robić dużej polityki, a chce ją robić, wraca do gry, ma zostać liderem Stronnictwa Demokratycznego – to partia, która kiedyś wchodziła w skład wielkiej koalicji, razem z PZPR i Zjednoczonym Stronnictwem Ludowym, a potem utrzymała majątek, choć straciła pozycję polityczną w III Rzeczpospolitej. To istotna informacja?

Tak, to chyba jest najstarsza z dzisiaj istniejących partii, poza PSL-em, założona w latach 30-tych. Paweł Piskorski już młody nie jest, ale wciąż tak się go nazywa. To jest polityk niezwykle zdolny. Można go lubić bądź nie, ale nie można mu odebrać olbrzymiej sprawności organizacyjnej. To on stał za początkowym sukcesem Platformy Obywatelskiej. Mówiliśmy wtedy o partii trzech tenorów, ale za tymi trzema tenorami czaił się właśnie Paweł Piskorski, który te partię na początku organizował.

Rozumiem, że to ma być wstęp do jakiejś listy do Parlamentu Europejskiego… Pan Onyszkiewicz, pan Rosati mówią, że są otwarci na współpracę. Z tego coś może powstać? Z tej mąki jakiś chleb?

Pan Paweł Piskorski ma zostać wybrany na szefa tej partii pod koniec lutego. Nie wiem, czy będzie odpowiednia ilość czasu, żeby zorganizować taka listę. Natomiast z cała pewnością będzie dużym zagrożeniem dla Platformy w przyszłości. Bo to będzie idealna szalupa dla posłów, dla działaczy Platformy, którzy będą z tej partii odchodzić po jakichś konfliktach regionalnych, na szczeblu centralnym, a w przyszłości miejsce, do którego być może ucieknie przynajmniej część wyborców Platformy. Trzeba pamiętać, że Paweł Piskorski jest niezwykle zdeterminowany, żeby pokazać i Donaldowi Tuskowi, i Grzegorzowi Schetynie, a więc osobom, które podjęły decyzję o jego ścięciu…

Ale takie emocje nie są dobrym doradcą…

Ale determinacja jest ważna w polityce. Jeżeli Paweł Piskorski, tak jak zapowiada, poświęci się budowie tej nowej partii, to jest to bardzo zła wiadomość, przede wszystkim dla Platformy Obywatelskiej.

Też taką nienajlepszą był sondaż… ale właściwie nie wiem, czy to można poważnie traktować… sondaż, w którym raz PiS spada o 8%, po miesiącu rośnie o 8%...

Radzę więcej dystansu do sondaży. Najważniejszym sondażem w tym roku będą wybory do Europarlamentu 7 czerwca.

Kto je wygra?

Zobaczymy. 

 

 

Polecane