Ryszard Legutko

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Ryszard Legutko

Papier czy komputer różne rzeczy zniesie. Różne monstrualne były wypisywane w różnych miejscach. Nad tym nie mamy kontroli, żyjemy w kraju wolnym – to jest również wolność do wariactwa.

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty
+

- Dziś łączymy się z Krakowem, a tam jest pan profesor Ryszard Legutko, Podsekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta, były senator, filozof. Halo, dzień dobry.

- Dzień dobry Panu. Witam Państwa.

- Jak Pan ocenia wypowiedź pana Janusza Palikota, polityka Platformy Obywatelskiej, który insynuuje w swoim blogu i podtrzymuje to na konferencji prasowej, że Prezydent Rzeczpospolitej Lech Kaczyński jest alkoholikiem.

- Wie Pan, Janusz Palikot był kiedyś poważnym przedsiębiorcą, sponsorem kultury, mecenasem kultury; natomiast od paru lat oddaje się głównie medialnym wygłupom; a kolejne wygłupy są coraz bardziej niesmaczne, zaczęło się, zdaje się, od biegania z gumowym fallusem po Sejmie, a skończyło się na tych idiotycznych i niesmacznych insynuacjach wobec pana Prezydenta. To jest niepoważne, i to jest, powiedziałbym obrzydliwe.

- Czy w ogóle powinniśmy się tym zajmować? Ten temat wyrósł wczoraj na temat dnia, może dlatego, że była niedziela, ale chyba przede wszystkim dlatego, że bardzo to jakoś poruszyło. Dziś są kolejne komentarze polityków, i PiS, i Platformy. Uważa Pan, że należy o tym rozmawiać czy przemilczeć?

- Ja chciałbym powiedzieć, że nie ma żadnej informacji na ten temat. Państwo zajmują się mediami, to wiedzą, co robić. Ja zawsze uważałem, że media powinny się zajmować informacjami. Natomiast nie ma takiej informacji i nigdy nie było, nie było nawet śladów informacji, mamy wyłącznie indywidualny wygłup polityka Platformy, który to polityk coraz bardziej jest okolicznością żenującą również dla innych polityków z Platformy. Powtarzam, nie ma żadnych informacji na ten temat – zero informacji.

- Pan często bywa w Kancelarii Prezydenta – rozumiem, ze żadne takie sygnały, czy obserwacje do Pana nie dotarły?

- Nie, to po prostu jest śmieszne. Równie dobrze mógłbym napisać w swoim blogu (którego zresztą nie prowadzę), że pan Janusz Palikot jest znanym pedofilem, prawda? A pan redaktor Karnowski – nie wiem, nic mi do głowy nie przychodzi…

- To już nie ciągnijmy, bo jednak takie pytania ślad zostawiają.

- Wie Pan, papier czy komputer różne rzeczy zniesie. Różne monstrualne były wypisywane w różnych miejscach. Nad tym nie mamy kontroli, żyjemy w kraju wolnym – to jest również wolność do wariactwa.

- Ale uważa Pan właśnie, że to jest takie pojedyncze, samodzielne, osobiste wariactwo czy coś więcej? Zbigniew Giżyński z PiS mówi tak: „Jeśli ktoś sądzi, że Palikom się spił, to się myli, to celowe, zaplanowane działanie całej Platformy.”

- W przeciwieństwie do pana Janusza Palikota, ja lubię koncentrować się na informacjach. Ja żadnych informacji na temat skoordynowanej akcji nie mam, natomiast można domniemywać. Od dwóch lat trwa bombardowanie PiS. Ze strony Platformy różne rzeczy były: Jarosław Kaczyński – złodziej, na dodatek jeszcze biega z rewolwerem po Sejmie. Czy to się układa w jakąś całość, która jest koordynowana, to nie wiem. Z pewnością jest to kolejny przykład obrzydliwego, niesmacznego ataku.

- Dziś w „Dzienniku” Jarosław Gowin, polityk Platformy, też z Krakowa, mówi, że wszyscy sobie zdają sprawę, że ekscentryzm posła Palikota wystawia na trudną próbę jego kolegów z  Platformy. – „Osobiście jest mi bardzo przykro i przepraszam Pana Prezydenta za całą sytuację.” Czy takie „przepraszam” powinno paść z ust całej Platformy? Czy to zamknie sprawę? Jak Pan ocenia? Jak tę sprawę należy zakończyć?

- Myślę, że władze Platformy, a w każdym razie władze klubu parlamentarnego Platformy powinny zareagować w sposób stosowny. Jednak życie publiczne to jest sprawa poważna i maniery knajackie nie powinny tam panować.

- Ale jakie konsekwencje powinny być? Czy to jest rozmowa dyscyplinująca? Już parę takich było też po tych konferencjach, o których Pan mówił.

- Ja nie wiem. Ja nie jestem politykiem Platformy. Nie wiem, jaki tam są obyczaje.

- Ale pytam z punktu widzenia pewnych standardów.

- Z punktu widzenia standardów życia publicznego dobrze by było, gdyby władze klubu Platformy przeprosiły za niesmaczną wypowiedź swojego kolegi, a także próbowały jakiś wpływ mieć na pana Palikota, bo to nie jest jeden jedyny wybryk, to jest cała seria wybryków. Ja nie wiem, co będzie dalej. Może pan poseł Palikot ma jakieś problemy wewnętrzne. Ja znam pana Palikota. Ja go poznałem dwa lata temu i ja nie potrafię połączyć tego człowieka, którego znałem i rozmawiałem z tym człowiekiem, o którym teraz czytam w mediach.

- No to co się stało?

- Nie wiem. Różni ludzie przeżywają zwątpienia, zapaści mentalne, intelektualne… no, nie wiem, może po prostu pan Janusz Palikot zwariował. No, są takie przypadki. Nawet w polityce wariują, proszę sobie wyobrazić. To też jest możliwe.

- I co wtedy należy zrobić?

- No, nie wiem, co należy zrobić. Powiedziałem, że władze klubu parlamentarnego powinny go jednak zdyscyplinować, a nie występować na konferencjach prasowych z takim głupawym uśmieszkiem i mówić: „no, cóż, Palikot, on jest taki niesforny.” Nie, to nie jest przykład niesfornego zachowania. To jest przykład jakiegoś schamienia potwornego.

- Padają takie porównania, że były tez i wśród polityków Prawa i Sprawiedliwości wypowiedzi, które czasami coś insynuowały czy niosły jakieś oskarżenie niepotwierdzone. Czy może to się zaczęło wcześniej?

- No, wszystko się zaczęło wcześniej, wie Pan. Natomiast, ja nie wiem, jakie przykłady ma Pan na myśli.

- Na przykład „dziadek z Wermachtu” był takim z boku wrzuconym tematem.

- Wie Pan, z całym szacunkiem, to jednak nie jest to samo. Za tego „dziadka z Wermachtu” były nieustanne przeprosiny i wszyscy mitygowali się, że takie rzeczy nie powinny paść publicznie… i tak dalej. Natomiast, nie było takiej reakcji jak jest teraz, to znaczy występuje jakiś tam poseł, reprezentant klubu, jak powiedziałem, uśmiecha się głupawo i mówi: „no, mamy takiego żartownisia."

- Dziś pan prezydent będzie grał chyba główną rolę na scenie politycznej, bo dziś będzie przewodniczył Radzie Gabinetowej, czyli spotkaniu rządu z prezydentem, pod przewodnictwem prezydenta. To jest taka konstytucyjna formuła. Może jest tak jak mówi pan Robert Draba z Kancelarii Prezydenta, że to jest taka próba odwrócenia uwagi od tego dzisiejszego spotkania?

- Proszę Pana, może. Są różne możliwe hipotezy. Ja zawsze się staram formułować hipotezy w miarę ostrożne; więc ostrożna hipoteza moja jest taka, że – po pierwsze, pan Janusz Palikot zachowuje się od pewnego czasu konsekwentnie w sposób nieodpowiedzialny i niesmaczny, a po drugie, że nastąpił wyraźny upadek obyczajów w życiu publicznym, i tu pionierem tego upadku obyczajów są politycy Platformy, którzy nie reagują wystarczająco stanowczo na podobne ekscesy. Jeśli będę miał informacje, że to jest coś więcej, to chętnie rozważę taką hipotezę, ale ta jest dla mnie wystarczająco kompromitująca zarówno dla pana Janusza Palikota, jak i dla jego kolegów.

- Czy już, kończąc ten wątek, to jest wyzwanie – ten problem – dla pana premiera Tuska?

- To jest problem dla pana premiera Donalda Tuska. Wiadomo, ze Donald Tusk rządzi w Platformie niepodzielnie, więc on jest w ostatecznym rozrachunku odpowiedzialny za to.

- Czego się Pan, Panie profesorze spodziewa po tej Radzie Gabinetowej? Ona ma dotyczyć problemów ochrony zdrowia. Prezydent próbuje tutaj roli mediatora. Myśli Pan, że ma szansę w tej trudnej sprawie doprowadzić do jakiegoś kompromisu, jakiegoś porozumienia lekarzy i strony rządowej, i także strony podatnika, bo w tym trójkącie ten spór się toczy.

- Spór jest na tyle ostry, ze zawsze mediatorzy potrzebni. Zwłaszcza tacy mediatorzy, którzy odgrywają ważną funkcje w państwie, w tym wypadku najważniejszą. Poza tym jeszcze, przypominam, ze jest to mediator – jakby to powiedzieć – zaproszony do tej roli przez jedną ze stron.

- Przez lekarzy.

- Ja sądzę, że to jest ważne wydarzenie, które – liczę na to – jakoś przybliży obie strony i może skłoni do wypracowania pewnego stanowiska. Oczywiście rząd jest tutaj tą instancją decyzyjną, to rząd podejmuje decyzje, ale myślę, że mediacja prezydenta powinna przynajmniej podjecie takiej decyzji ułatwić.

- Czy sądzi Pan, Panie profesorze, że te pierwsze miesiące, pierwsze tygodnie właściwie, rządu Donalda Tuska, one nam coś pokazują, o tym, jak ten gabinet jest przygotowany do władzy? Czy może jest też tak, że te problemy ochrony zdrowia na każdy gabinet, który by zastał tę sytuację, zwaliłyby się z równie wielką siłą?

- Problemy służby zdrowia i całej struktury medycznej i usług medycznych w Polsce to jest problem niezwykle poważny, to wszyscy wiemy od wielu lat. I każdy gabinet z tym się boryka. Mnie trudno powiedzieć jak by to wyglądało w przypadku innego gabinetu. Były, wiemy, w przeszłości, konflikty. Natomiast, jeżeli Pan stawia takie generalne pytanie, czy ten rząd jest przygotowany do wyzwań, to moje wrażenie jest takie, że on jest dość słabo przygotowany. Są tam jednak w większości ludzie dość przypadkowi, którzy pełnią funkcje ministrów konstytucyjnych, wzięci poniekąd z łapanki. W każdym razie istnieje wyraźna przepaść między propagandowym obrazem Platformy i oczekiwaniami społecznymi, które pojawiły się w czasie wyborów, i których odzwierciedleniem był wynik wyborów – o! to wreszcie będziemy mieli niezwykle sprawny, europejski nowoczesny rząd! – a tym, co obserwujemy. Ja tu nie chcę po nazwiskach, ale jednak na razie w większości zachowania tych ministrów nie napawają optymizmem.

- Pan był przez jakiś czas pod koniec rządu Jarosława Kaczyńskiego ministrem edukacji. Jak Pan ocenia – przejdźmy do jednego, konkretnego ministerstwa – minister Katarzynę Hall? Jak ona sobie radzi jako Minister Edukacji Narodowej?

- Ja na początku dawałem jej duży kredyt zaufania, ponieważ zachowywała się powściągliwie i jej wypowiedzi kazały sadzić, że to będzie coś w rodzaju kontynuacji. Akurat edukacja – być może w przeciwieństwie do służby zdrowia – jest taką dziedziną, gdzie raczej wstrząsy są niedobre i raczej trzeba kontynuować. Natomiast później się mocno rozczarowałem – jakiś sprzeczne wypowiedzi, natychmiast wyrzuciła do kosza różne przygotowane pomysły i projekty bez dobrego uzasadnienia. Innymi słowy, sądzę, że w tym resorcie będzie nas czekało sporo takich ruchów pozornych i dużo sprzecznych sygnałów. Natomiast szkoły nie podniosą swojego poziomu, ani wychowanie w szkołach się nie polepszy. Podsumowując, byłem pełen dobrej woli, natomiast w tej chwili jestem rozczarowany tym, co dzieje się w ministerstwie edukacji.

- To może na koniec coś optymistycznego i krótkiego, czy Pan dołożył się do Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy?

- Trudno się było nie dołożyć, ponieważ wolontariusze byli wszędzie, więc ja również się na nich natknąłem.

- Ale to tak bez entuzjazmu, widzę.

- Mogę powiedzieć tak: oczywiście, ja doceniam i zawsze doceniałem (i to wielokrotnie publicznie mówiłem) tego typu akcje, one są bardzo ważne; natomiast działalność charytatywna, wspieranie różnych inicjatyw to powinna być taka rzecz, która głęboko wchodzi w obyczaj, która staje się naturalną działalnością człowieka, a nie jakimś dorocznym świętem wszystkich. Oto nagle w pełni entuzjazmu, zapału i takiego swoistego nabzdyczenia wychodzimy na ulicę, dajemy i patrzymy sobie nawzajem na te nasze czerwone serduszka…

- Albo nie tylko! To oczywiście codziennie trzeba wspierać. Dziękuję bardzo. Profesor Ryszard Legutko, Podsekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta był gościem Salonu.

- Dziękuje również. 

 

 

 

 


 

Polecane