Leszek Miller, Polska Lewica

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail

"Mnie interesuje bardziej krajowa polityka. Uważam, że polski Sejm jest barwniejszy, dający większe szanse politycznego wyżycia się niż Parlament Europejski."

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty
+

Mogliśmy wczoraj przeczytać, że pan premier weźmie jednak udział w rządowych obchodach związanych z rocznicą wejścia do Unii Europejskiej. Co się stało? Dlaczego?

 

Po rozmowie z ministrem ds. europejskich, dowiedziałem się, że scenariusz tego wydarzenia uległ zmianie, nie jest już on tak jednoznacznie partyjny jak poprzednio, są zaproszeni do zabrania głosu – a nie tylko do biernego uczestnictwa – zarówno prezydent Rzeczpospolitej Lech Kaczyński, jak i ja jako ten szef rządu, który kończył negocjacje europejskie. W tej nowej sytuacji, rzecz jasna, skorzystam z tego zaproszenia.

 

A zaproszenie, które przewidywało, że będzie pan premier występował podczas tych obchodów w roli goście odebrał pan jako obraźliwe?

 

Nie, uważam, że każda partia polityczna może z okazji wejścia Polski do Unii Europejskiej organizować własną manifestację czy akademię na swoja cześć…

 

Ale to są obchody rządowe, a nie partyjne.

 

Ale właśnie z tego scenariusza, który był wcześniej, można było odnieść wrażenie, ze ten stempel rządu jest tylko listkiem figowym, biorąc pod uwagę listy występujących, itd, de facto w scenariuszu bardziej była widoczna dążność, aby to było spotkanie działaczy Platformy Obywatelskiej z gośćmi z zagranicy i przy okazji z kimś tam jeszcze, kto przyjmie to zaproszenie. W takiej sytuacji ja nie widziałem możliwości wzięcia udziału w tej uroczystości.

 

Jeśli dobrze pamiętam, pan premier będzie przemawiał po prezydencie Lechu Kaczyńskim. A o czym pan premier będzie mówił i ile na to będzie czasu?

 

To nie może być długie, myślę, że około dziesięciu minut. Natomiast chciałbym z jednej strony przypomnieć okoliczności wchodzenia Polski do Unii Europejskiej, jeszcze raz podziękować tym siłom politycznym – także działaczom PO, którzy nas wtedy w tym dziele wspierali, a także zastanowić się nad przyszłością, to znaczy, zakładając, że ten strategiczny cel wejścia Polski do Unii Europejskiej, został osiągnięty, zastanowić się nad tym, jak powinna wyglądać nasza przyszłość Unii Europejskiej i przyszłość Europy.

 

Jak integracja do tej pory na nas wpłynęła? Jak wpłynęła na Polskę pod względem gospodarczym, socjologicznym? Jakie wyraźne zmiany, różnice w ciągu tych pięciu lat pan zauważył?

 

Myślę, że to jest wpływ bardzo pozytywny. Jak czytam wyniki badania opinii publicznej, to bardzo się cieszę, że ta teza jest tak jasno udokumentowana. Jeśli chodzi o wyniki gospodarcze czy finansowe, wystarczy sobie zdać sprawę, że w ciągu tych pięciu lat, otrzymaliśmy na czysto, czyli już po odtrąceniu składki unijnej, szesnaście miliardów euro. To jest kwota olbrzymia, czterokrotnie wyższa niż nasz deficyt budżetowy. Dużo środków przepłynęło do rolnictwa – około czterdziestu miliardów złotych w samych dopłatach bezpośrednich do przedsiębiorstw, sto tysięcy firm uzyskało stosowną pomoc. zatem to są dane bardzo pozytywne. Wystarczy przypomnieć, że kiedy wchodziliśmy do Unii Europejskiej, to polski dochód narodowy na jednego mieszkańca był gdzieś około 43% średniej unijnej, a teraz jest 51%, więc można powiedzieć, że szybko to się nie zmienia, ale jednak się zmienia. Jeżeli chodzi o przemiany natury cywilizacyjnej, socjologicznej, to myślę, że Polacy najbardziej sobie cenią możliwość swobodnego poruszania się po Unii Europejskiej. A przecież jeszcze pięć lat temu, to nie było takie proste i nie takie łatwe. Uważam, że im więcej Unii Europejskiej w Polsce, im więcej mentalności europejskiej w Polsce, takiej tożsamości europejskiej w Polsce więcej, tym dla Polski lepiej.

 

A jakie wątpliwości pan premier miał przed akcesją Polski do Unii Europejskiej? Czego pan premier się obawiał?

 

Po pierwsze, czy zdążymy. Kiedy obejmowałem ster rządów, Polska niestety była na ostatnim miejscu wśród dziesięciu krajów kandydujących. I my przede wszystkim musieliśmy przełamać impas w rokowaniach i przejść na czołówkę peletonu – to się po kilku miesiącach udało. O tym właśnie piszę w swojej książce, która od dzisiaj będzie w sprzedaży… Z drugiej strony, miałem trochę niepokoju, czy na przykład polska gospodarka, zwłaszcza polskie rolnictwo, da sobie radę w warunkach otwartej konkurencji. I bardzo się cieszę, że różne zapowiedzi eurosceptyków – na przykład, że ten wysokowydajny walec gospodarki europejskiej zmiażdży naszą gospodarkę, ze nasze rolnictwo przegra to współzawodnictwo, że Niemcy wykupią naszą ziemię – okazały się nieprawdą.

 

Traktat akcesyjny podpisywał z panem także Włodzimierz Cimoszewicz, o którym znowu dziś czytamy w gazetach. I to znowu są złe informacje. Podobno ma małe szanse na stanowisko sekretarza generalnego Rady Europy. Wynika to stąd, że grupa socjalistyczna, na której pytania odpowiadał Włodzimierz Cimoszewicz, zapytała, jaka jest przynależność Włodzimierza Cimoszewicza. Okazało się, że nie jest w SLD, i że to jest problem. Włodzimierz Cimoszewicz powinien w takim razie żałować, że nie jest w Sojuszu?

 

Zobaczymy, jaki będzie wynik. Ja trzymam kciuki za wygraną Włodzimierza Cimoszewicza. Dobrze wspominał współpracę z nim, to jest świetny kandydat, znakomicie przygotowany na to stanowisko. Natomiast w Radzie Europy nie tyle decydującą rolę w głosowaniach, również głosowaniach na sekretarza generalnego, odgrywa przynależność państwowa, ile przynależność do frakcji – czy do socjalistycznej, czy do chadeckiej. Sygnał, który napłynął, że socjaliści, którzy są przecież wpływową i potężną grupą w Radzie Europy, dystansują się do Włodzimierza Cimoszewicza, to jest bardzo niedobry sygnał, rzecz jasna. I niewątpliwie, gdyby Włodzimierz Cimoszewicz mógł powiedzieć na spotkaniu z socjalistami: „należę do partii lewicowej w Polsce, Sojuszu Lewicy Demokratycznej”, to taka informacja byłaby dla Włodzimierza Cimoszewicz bardzo pomocna. SLD jest członkiem zarówno Międzynarodówki Socjalistycznej, jak i Europejskiej Partii Socjalistów.

 

Prawdopodobnie – tak wynika z doniesień medialnych – większe szanse na europejskie stanowisko ma były premier Jerzy Buzek. Dzisiaj dziennik „Polska” pisze, że premier Donald Tusk zdobył poparcie Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii dla kandydatury Buzka. Myśli pan, że możemy być już spokojni akurat o tę osobę, to stanowisko?

Myślę, że nie. Przecież Berlusconi zabiega o to stanowisko dla przedstawiciela Włoch. Tutaj targi będą trwały do końca. Decydujące znaczenie będzie miał wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego, to znaczy, która z frakcji politycznych uzyska najwięcej głosów, jaka będzie frekwencja w poszczególnych krajach. Jeżeli w Polsce będzie niewielka frekwencja, to konkurenci pana premiera Buzka natychmiast to wytkną i powiedzą: „dlaczego mamy wybierać przedstawiciela Polski, skoro w Polsce nie ma żadnego zainteresowania wyborami do Parlamentu Europejskiego?” Zatem dobrze by było, gdyby Polak był na czele Parlamentu Europejskiego, ale sądzę, że to się rozstrzygnie w ostatniej chwili.

Dlaczego pan premier nie chciał powalczyć o fotel w Parlamencie Europejskim?

 

Bo mnie interesuje bardziej krajowa polityka. Uważam, że polski Sejm jest barwniejszy, dający większe szanse politycznego wyżycia się niż Parlament Europejski. Jeśli dane mi będzie wziąć udział w kolejnych wyborach do parlamentu krajowego, to chętnie bym to rozważył, ale to jest dopiero za dwa lata. W każdym razie, miejsce Polski w Unii Europejskiej nie wykuwa się w Parlamencie Europejskim, tylko w polskim parlamencie.

Biorąc pod uwagę umowę, jaką Polska Lewica podpisała z SLD, może być trudno o miejsce w tym parlamencie. Trzeba będzie mocno walczyć. Mam na myśli wyniki sondażowe, jakie publikuje dziś „Rzeczpospolita”, to wyniki opracowane przez GfK Polonia. Według tego sondażu SLD może liczyć na 12%. To jest dobry wynik w perspektywie wyborów parlamentarnych za dwa lata?

 

Na tle innych wyników to jest zupełnie przyzwoity wynik. Sojusz, uzyskując dwucyfrowy wynik w sondażach, sytuuje się zupełnie przyzwoicie. Natomiast żeby wygrywać wybory i mieć mocniejszą pozycję na polskiej scenie politycznej, to jest to wynik zbyt mały. Ale są dwa lata do wyborów, sądzę, że po kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, na lewicy zaczną się jakieś poważne ruchy kooperacyjne. Myślę, że wielu moich byłych i obecnych kolegów, ma takie wrażenie, że jeśli nie nastąpią jakieś procesy integracyjne, to lewica w Polsce zawsze będzie na przegranej pozycji. Być może za dwa lata będzie jakaś jedna lista, tak jak było w 2001 roku. Wie pan, że kiedy napoleon, kiedy zagrzewał swoich żołnierzy do walki, mówił „oto słońce spod Austerlitz” – więc tego wielkiego zwycięstwa. Tutaj trzeba powiedzieć „oto słońce z 2001 roku”. Gromadźmy się pod tym wspomnieniem z ofertą dla przyszłości.

 

Napoleonem będzie Grzegorz Napieralski?

 

Może… Zobaczymy. W każdym razie jakiś Napoleon w tej chwili w SLD patrzy na swoją buławę…

 

Pan premier wspomniał o ruchach kooperacyjnych, czy to znaczy, że Polska Lewica, na której czele stoi w tej chwili pan premier. Wstąpi do SLD? Czy to będzie taka bardzo ścisła współpraca, podobna do współpracy kiedyś SLD i UP?

 

Myślimy raczej o jakiejś postaci ściślejszej federacji, bliższej współpracy. Zrobiliśmy pierwszy krok, bo podpisaliśmy z SLD umowę o współpracy. Wszystko idzie w dobrym kierunku.

 

Po co w takim razie był rozbrat z SLD i politykami, którzy wcześniej byli pierwszoplanowymi postaciami w tej partii? Skoro teraz pan premier podpisał umowę z SLD, jak wiemy, były też próby porozumienia się z Józefem Oleksym, Włodzimierzem Cimoszewiczem… Czy to nie świadczy trochę o tym, że władze SLD po przegranych wyborach popełniły jednak błąd, rezygnując z panów?

 

Zostawmy tę refleksję władzom SLD. Po pierwsze, nie aprobowałem ewolucji SLD w kierunku Lewicy i Demokratów. Uważam, że to jest sztuczny twór, że się rozpadnie – i tak się zresztą stało. A po drugie, nie aprobowałem takiej polityki po 2004, gdzie uznano, iż trzeba napisać historię SLD od nowa, podzielić twarze na dobre i złe, pożegnać się z tymi, którzy do tej nowej koncepcji historii nie pasowali i w ten sposób liczyć na zwyżkę notowań. Ale wyborcy tego nie kupili, bo dostrzegli w tym fałsz.

Polecane