Reklama

reklama

Andrzej Halicki, PO

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail

Andrzej Olechowski w tych działaniach PO nie uczestniczył, ani nie pomagał, ani nie przeszkadzał. Odejście Andrzeja Olechowskiego niczego nie zmienia, bo skoro nie uczestniczył, nie był aktywny, to też nie powoduje tutaj żadnej straty.

Z Andrzejem Halickim, posłem PO, przewodniczącym Komisji Spraw Zagranicznych rozmawia Damian Kwiek.

 

Które ze zdań jest prawdziwsze, zdaniem pana posła: „Jerzy Buzek szefem Parlamentu Europejskiego” czy „Jerzy Buzek prawie przewodniczącym Parlamentu Europejskiego”? To są tytuły z pierwszych stron gazet.

Oczywiście „prawie” – dlatego, że sam wybór musi się dokonać w czasie sesji Parlamentu Europejskiego, czyli formalnie musimy jeszcze parę dni poczekać.

Formalnie, ale coś może się wydarzyć, co utrudni ten wybór, czy sprawa jest naprawdę niemalże przesądzona?

Niemalże przesądzona. Dlatego, że jest zgoda dwóch najważniejszych sił politycznych, jeśli chodzi o tę rotacyjną rolę przewodniczącego PE, a więc w pełnej zgodzie, czyli posiadając trzy czwarte głosów, wybór ten zostanie dokonany; a jeżeli chodzi o tzw. Wewnętrzną konkurencję, to w praktyce jej nie ma, bo Jerzy Buzek jest w tej chwili jedynym kandydatem, i mało tego, od początku wiadomo było, że nie będzie w przeddzień takiego głosowania, które byłoby dyskomfortem dla najważniejszej siły politycznej, czyli Europejskiej Partii Ludowej. A Jerzy Buzek był kandydatem oczekiwanym – nie tylko przez nas, ale też przez wielu polityków zachodnioeuropejskich jako ten nowy, świeży, ale też doświadczony: zarówno jako premier kraju, który w tej chwili najlepiej sobie radzi z kryzysem – to też ważny argument, a i też doświadczony jako eurodeputowany, dobrze oceniany reprezentant naszego regionu.

Jeżeli sprawy potoczą się tak, jak się tego spodziewamy po rezygnacji rywala Jerzego Buzka, jakie znaczenie dla Polski będzie miała ta decyzja, to objęcie przez polskiego kandydata funkcji szefa PE? Znaczenie praktyczne, bo o prestiżowym oczywiście wiemy.

Czytałem wiele takich spekulacji, zwłaszcza w końcu zeszłego tygodnia, o powiązaniu tychże personalnych nominacji z innymi funkcjami, na przykład w Komisji Europejskiej. Nie do końca tak jest. Patrzmy na Parlament Europejski tak jak na polski parlament, funkcję marszałka, drugiej osoby w państwie, bardzo ważnej osoby, która uczestniczy w procesie decyzyjnym też jako ta, być może ostatnia, instancja, ale to jest również uczestnictwo w podziale ról i zadań, myślę o komisjach parlamentu, o doborze osób, które są współpracownikami, wreszcie reprezentacji tegoż gremium, czyli Parlamentu Europejskiego na zewnątrz. Pan mówi prestiż, ale to nie jest tylko prestiż, to jest prawdziwa polityka, to jest proces decyzyjny, w którym takie osoby jak właśnie marszałkowie decydują o tym, jaki jest proces legislacyjny, co jest szybko, skutecznie przeprowadzane. Patrzę oczywiście z punktu widzenia całej Unii, bo będzie przewodniczącym Parlamentu Europejskiego – też musimy o tym pamiętać, ale wiedząc o tym, że jest jeszcze ciągle dysproporcja – myślę o poziomie cywilizacyjnym rozwoju naszego regionu, że nadrabiamy, że nasz punkt widzenia jest trochę inny… pamiętamy negocjacje w sprawie pakietu klimatycznego, nie wszyscy rozumieli argumenty naszego regionu, dopiero, kiedy prezydent Sarkozy przyjechał i rozmawiał z premierami poszczególnych państw i prezydentami naszego regionu, lekko zmienił swój punkt widzenia, na tyle poważnie, że stał się wręcz ambasadorem naszych racji ta prezydencja francuska mogła zakończyć się sukcesem. To wszystko wymaga dużej aktywności, pełnej otwartości, ale uczestnictwa w miejscach decyzyjnych, w gremiach decyzyjnych osób, które mogą o tym mówić bezpośrednio, i przewodniczący PE to jedna z ważniejszych funkcji.

Na decyzję w sprawie Jerzego Buzka musimy jeszcze trochę poczekać, tak długo nie będziemy musieli czekać na spotkanie Baracka Obamy z Dymitrijem Miedwiediewem. Czego pan poseł oczekuje od tego spotkania w Moskwie?

Dzisiaj się rozpoczyna ta wizyta, bardzo ważna, bo wizyta… kiedyś byśmy powiedzieli: dwóch najpotężniejszych przywódców, dzisiaj tak nie jest. Ale też pamiętamy różne nienajlepsze zwroty… przypominam sobie o „powrocie do zimnowojennej polityki” – to słowa premiera Putina, wypowiedziane pod adresem Baracka Obamy. Mam nadzieję, że skończy się ta retoryka, że ta wizyta przełamie też impas w dialogu. Mamy na pewno wiele kwestii związanych z obszarem militarnym, myślę tu o redukcji próby instalacji średniego, dalekiego zasięgu. Myślę głównie o Rosji, ale to porozumienie musi być wynikiem zrozumienia racji wzajemnych. Bezpieczeństwo to jest też współuczestnictwo, ale jest to w naszym interesie, nie tylko nas, mieszkańców Polski czy Europy, ale też całego świata. Także w interesie mieszkańców Rosji i Ameryki. Jeżeli te racje zwyciężą, to mam nadzieję, że dialog pozwoli również na rozwiązywanie spraw ekonomicznych, społecznych i innych, które są żywotnymi sprawami obydwu społeczeństw. I to jest w interesie ich własnym – żeby zaczęli rozmawiać, a nie zaczęli rywalizować czy ścigać się na silne słowa, bo to niczego nie rozwiązuje.

No właśnie. Jeśli przeanalizujemy retorykę obydwu przywódców z ostatniego czasu, to czy w tej retoryce, w tych wypowiedziach jest coś, co daje nadzieję, daje szansę na to, że rzeczywiście to spotkanie będzie przełamaniem dotychczasowej złej passy?

Na pewno prezydent Obama jest taką osobą, która nie buduje barier, dosyć łatwo nawiązuje kontakt i – od takiej psychologicznej strony rzecz biorąc – jest osobą, z którą pewnie można nawiązać taki dialog w dosyć prosty sposób. Premier Putin raczej pozuje na twardziela i to jest raczej naszym problemem. Ja chciałbym nie słyszeć już różnych agresywnych tonów, również pod adresem Polski. W tym kontekście mam również nadzieję, że ta wizyta uspokoi nieco tę retorykę, wyeliminuje agresję, przynajmniej z wersji słownej niektórych polityków rosyjskich.

Ale to jest właśnie tylko wersja słowna, jak pan powiedział, czyli forma tej rozmowy i ona być może faktycznie będzie uprzejma, politycy będą się do siebie uśmiechali… Ale czy możemy liczyć na to, że w konkretnych sprawach, które są trudne dla obydwu mocarstw, może wydarzyć się coś, co będzie nowe?

Pamiętajmy, że jest kilka konfliktów odłożonych w czasie, przecież problem gruziński nie jest rozwiązany do końca. Rosja bardzo nerwowo, wręcz alergicznie reagowała na samo hasło „tarcza antyrakietowa”, a w końcu jest to system bezpieczeństwa, który powinna nie tylko zaakceptować, ale wręcz uważać za pozytywne rozwiązanie dla świata. Stąd myślę, że rozpoczęcie dialogu jest bardzo ważne. Na pewno nie będzie to finał, na pewno nie będziemy mogli tu oczekiwać daleko idących porozumień – bo to jest początek..

W którym momencie pana zdaniem sprawa tarczy antyrakietowej wejdzie na taką ścieżkę, kiedy będziemy wiedzieli, że idzie w stronę realizacji albo zaniechania tego projektu? A może już jest na jednej z tych ścieżek?

Nie, jest bez wątpienia na ścieżce realizacji. Pytanie jest tylko o kalendarz i tempo realizacji, bo administracja amerykańska potwierdza fakt chęci realizacji tego projektu i kontynuacji prac. Natomiast rzeczywiście diabeł tkwi w szczegółach, więc mamy niejasne do końca, w jaki sposób kalendarzowo projekt zostanie przeprowadzony.

Jeśli Rosja w tej sprawie Rosja powie twarde „niet”, to tarcza powstanie?

Nie wiązałbym tego ze sobą, bo tarcza jest potrzebna światowemu bezpieczeństwu.

A Rosja tak nie uważa.

Tak, Rosja tak nie uważa, dlatego dialog jest potrzebny, i to zrozumienie. Argumentacja musi być przedstawiona bezpośrednio, inaczej będziemy w tej retoryce agresji, o której mówiłem wcześniej.

Jaki nastroje panują w Platformie Obywatelskiej po ciosie zadanym przez Andrzeja Olechowskiego?

Ciosie?

Odejście z PO, ostry list krytykujący Platformę i Donalda Tuska… to nie był cios?

To ciężko nazwać ciosem. Ja akurat jestem warszawiakiem, więc doskonale wiem, że Andrzej Olechowski nie był aktywnym członkiem PO już od wielu lat, właściwie od 2005 roku…

Ale był założycielem, jest bardzo rozpoznawalnym politykiem…

Oczywiście jest rozpoznawalny, ma swój wizerunek, jest postacią publiczną bez wątpienia. Natomiast jeżeli chodzi o możliwość realizacji celów i tego, co dla PO jest istotne i priorytetowe, to rozliczać będziemy sami siebie i rozliczać nas będą wyborcy po tym, czego dokonujemy, a Andrzej Olechowski w tych działaniach nie uczestniczył, ani nie pomagał, ani nie przeszkadzał. Odejście Andrzeja Olechowskiego niczego nie zmienia, bo skoro nie uczestniczył, nie był aktywny, to też nie powoduje tutaj żadnej straty. Dobrze by było, żeby był z nami, nawet chociażby tak werbalnie i mentalnie, bo to – jak pan redaktor sam powiedział – osoba rozpoznawalna i publiczna, ale zdecydował się na dystans i nieobecność.

Minister skarbu ogłosił niedawno, że QInvest jest inwestorem polskich stoczni, a potem sam rzekomy inwestor zaprzeczył, tłumacząc, że zaszło nieporozumienie, jest tylko doradcą inwestora. Jak to możliwe, że minister skarbu podał w tej sprawie co najmniej nieprecyzyjną informację?

Wiem, że cały projekt jest teraz w tzw. fazie due diligence, czyli różnego rodzaju ocen, wycen i wolałbym, żeby źródłem informacji precyzujących, kto co będzie robił w stoczni, było Ministerstwo Skarbu. Ja sam nie wiem dokładnie, kto jest głównym inwestorem i powiem szczerze, że wystarczają mi te informacje, które są, bo widać wyraźnie, że ministerstwo ma dobrego partnera, że ci, którzy bardzo obawiali się o przyszłość, mają odpowiedź realną z Ministerstwa, a nie ze strony opozycji, która powiedziała o końcu polskiego przemysłu stoczniowego. Proszę zresztą zauważyć, że skończyła się kampania i nie ma płonących opon, jakoś nic się nie dzieje, więc widać teraz wyraźnie, że te działania były bardzo mocno podsycane bieżącą polityką.

Tylko ja pytam, czy pana nie dziwi to, że co innego mówi minister skarbu, a co innego inwestor w sprawie bardzo ważnej dla tych dwóch stoczni.

Ja nie zauważyłem sprzeczności.

Minister skarbu powiedział, że inwestorem jest QInvest, a QInvest zaprzeczył…

Cieszmy się, że jest inwestor.

Ale jest sprzeczność?

Nie, nie… Cieszmy się, że jest inwestor, i to naprawdę inwestor obiecujący aktywność w stoczni, więc nie szukajmy dziury w całym… naprawdę.


 

 

Polecane