Trójka|Salon polityczny Trójki
Ryszard Kalisz, SLD
2009-05-07, 08:05 | aktualizacja 2009-05-07, 08:05
"Jeżeli demonstracje stoczniowców będą w ramach prawa, to czego rząd się boi? Siebie samego? Taka zmiana pod wpływem strachu przed demonstracjami jest dla rządu najgorsza."
Posłuchaj
Dodaj do playlisty
Przywiązuje pan poseł wagę do numerów list?
Nie… Chociaż to jest symbolika. Nikt nie przywiązuje wagi do tego, czy spotka kominiarza, albo czy przebiegnie mu drogę czarny kot, ale gdzieś tam się cieszy i chwyta za guzik jak widzi komisarza, a jak przebiegnie drogę czarny kot, to myśli „o, cholera, co mnie dzisiaj złego może spotkać?”… Jest jakaś symbolika. Oczywiście najlepsze jest zawsze miejsce pierwsze, dlatego, że nie jest prawdą do końca, że wyborcy mają dużo czasu, te listy przeglądają, śledzą, analizują. Tak robi decydujące część wyborców, ale są tacy, którzy mają trzy minuty, wpadają, biorą… Tak jak gazety to wykorzystują – zawsze te pierwsze strony są takie krzyczące.
Co w takim razie zrobić, żeby wyborca zajrzał głębiej i znalazł listę numer 6? Jak wykorzystać tę szóstkę?
Tak, nasza koalicja SLD-UP w wyborach do Parlamentu Europejskiego ma numer 6. Pomysłu nie mam. Najważniejsza jest desygnacja. Wyborcy znają nazwisko, to nazwisko dobrze im się kojarzy – z człowiekiem, uważają go za mądrego, który wiele będzie mógł zrobić Parlamencie Europejskim. Tylko wyborca musi mieć ułatwione zadanie. Musi być desygnacja, że ten kandydat to jest lista nr 6, pozycja 1.
Czyli numer nie jest ważny?
Nie. Ważny. Ważne, żeby on utkwił w świadomości wyborcy. Żeby on nie miał wysiłku z czytaniem, szukaniem, bo może się w tym szukaniu znudzić. To tak jak się szuka jakiegoś ogłoszenia czy jakiejś informacji – nie ma, nie ma, okej, wyrzucę. Dlatego wszystkie sztaby wyborcze, a najbardziej namawiam tu obydwa sztaby lewicy, SLD-UP i centrolewicę – jestem w SLD, więc najbardziej chciałbym, żeby kandydaci z SLD najbardziej wygrali, ale kandydaci z Porozumienia dla Przyszłości są przecież moimi koleżankami i kolegami, tak że nie mam wobec nich poczucia konkurencyjności…
Czyli zakładamy, że ważna jest współpraca…
Ważna jest desygnacja. Czyli muszą być bilbordy, trzeba działać na świadomość, że to jest lista nr 6…
Panie pośle, desygnację zostawmy już na boku. Zakładam, że wybór numeru listy dla SLD…
Szóstka – ktoś powiedział wczoraj – to najwyższa ocena w szkole…
A jednak. Jest pomysł…
Dziękujemy losowi, że tak dobrze nas ocenił.
Teraz o sprawach bardziej poważnych i niestety przykrych. Dowiedzieliśmy się wczoraj, że do Polski dotarła świńska grypa. To nas powinno niepokoić? Czy może w związku z tym, że eksperci mówili od dawna, że to się prędzej czy później stanie, a rząd zapewnia, że jesteśmy przygotowani, powinniśmy być spokojni?
Badania WHO oraz ludzi zajmujących się pandemiami wskazywały, że ze względu na globalizację świata, szybkość przemieszczania się i również niestety zagrożenia cywilizacyjne, musi dojść do pandemii. Na razie w Stanach Zjednoczonych były dwa wypadki śmiertelne, a w wyniku powikłań normalnej grypy w Stanach Zjednoczonych umiera ponad 36 tysięcy osób. Tak że widzimy, że skala jest nieporównywalna zupełnie. Jednakże trzeba do grypy świńskiej czyli H1N1 typu A podejść niezwykle poważnie, dlatego, że to jest zagrożenie, to jest poważne zagrożenie pandemią. Kiedy ja byłem ministrem spraw wewnętrznych i administracji w roku 2005 ze wschodu nadchodziła fala grypy ptasiej. Zostały przygotowane wszelkie procedury dotyczące reagowania kryzysowego i działania państwa na wypadek zagrożenia pandemią.
Minister zdrowia mówi, że w tej chwili takie procedury również są i zostały uruchomione.
Z tego, co wiem, to są te same. One były na szczęście modyfikowane dlatego, że powstała jeszcze jedna instytucja w tym czasie, która zresztą ja chciałem wprowadzić, tylko wtedy, w czasie rządów Belki, się nie udało, bo już był rząd mniejszościowy – nazywa się Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, ono zapewnia reagowanie kryzysowe, prowadzi wykonanie przy pomocy rządowego zespołu reagowania kryzysowego wszystkich struktur państwa. Mam nadzieję, że jeśli rząd zastosuje się do tych procedur – one dotyczą policji, infrastruktury, lotnisk, itd – to będziemy przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się wirusa N1H1 typu A.
Wczoraj mogliśmy przeczytać o sukcesie polskiego kontrwywiadu, który zdemaskował dwóch szpiegów, a dzisiaj „Dziennik” pisze o prawdopodobnie bardzo poważnym przypadku – zaginionym szyfrancie wywiadu wojskowego. Jest obawa, że szyfrant mógł zostać zwerbowany przez obce służby. Szyfrant zna kryptonimy naszych agentów za granicami Polski. To jest poważna wpadka czy zwyczajny element pracy tajnych służb?
Mam bardzo dużą znajomość funkcjonowania tajnych służb z racji poprzednich moich funkcji, natomiast o tej sprawie, o której dzisiaj pisze „Dziennik”, jak i o tej sprawie dwóch szpiegów, nie mam żadnej wiedzy poza wiedzą gazetową. Ale mogę panu powiedzieć, jak to odbywa się. Kwestie szyfrantów i szyfrów to są bardzo poważne kwestie w wywiadzie wojskowym – najwyższego stopnia szczelności, klauzuli „ściśle tajne”. Jeżeli informacja o tym jest przedstawiona w „Dzienniku”, to ktoś, mający dostęp do ściśle tajnej wiedzy, musiał tę informację przekazać.
Czyli ktoś pracujący w służbach?
Ktoś pracujący w służbach. Mogło ją przekazać wiele osób. Dziennikarze mogli jakoś dotrzeć. Mógł zrobić to sam ten człowiek, który to robi. Dlatego, że chce się ujawnić, że on ma taką wiedzę. Mogły to zrobić różnego rodzaju inne osoby, bądź inne struktury. Sam jestem ciekawy, jak ta sytuacja się rozwinie. Jeżeli byłoby tak, jak opisuje „Dziennik”, to byłaby bardzo poważna sprawa.
Jest możliwe, żeby taka informacja wyciekła poza intencjami tajnych służb?
Tajne służby dlatego są tajne, że mają wiele, ale to wiele różnych zabezpieczeń przed wyciekiem tajnych informacji. Oczywiście zawsze najsłabszym elementem, który czasami się zdenerwuje, czasami jest wściekły, czasami może mieć innego rodzaju motywacje…
Wszystko rozumiem, tylko pytam o to, czy pan poseł wierzy, że to jest przypadkowy wyciek informacji?
Panie redaktorze, nie mam żadnej innej wiedzy, ani przesłanek do żadnego stanu wiary czy niewiary, poza tym artykułem. Mogę stwierdzić, że ukazał się taki artykuł. Nic więcej na ten temat nie mogę powiedzieć. Poza jednym – ale to nie w kontekście tego szyfranta, tylko w kontekście mojej wiedzy – że kwestie przekazywania informacji i szyfrowania danych podlegają najściślejszej tajemnicy.
To dobrze, że obchody 4 czerwca zostaną przeniesione z Gdańska do Krakowa?
Źle dlatego, że to będzie pokazanie słabości rządu. Jeżeli rząd przenosi obchody 4 czerwca z miejsca symbolicznego dla wolności w Polsce do miejsca równie wspaniałego – Krakowa, starej stolicy Polski – ale przenosi z tego powodu, że mają być demonstracje, to ja się obawiam, czy ten nasz polski rząd jest rządem silnym. Czy jak takich demonstracji się boi, rezygnuje z miejsca tego spotkania, to czy sprosta innym zagrożeniom? Powiem panu starą Platońską maksymę: miarą siły państwa, ergo rządu, jest miara egzekwowania prawa. Jeżeli demonstracje stoczniowców będą w ramach prawa, czyli zgłoszenie zgromadzenia, odpowiednie miejsce, są przygotowane służby policyjne do tego, żeby zagwarantować nie przemieszczanie się, jak zgoda jest na inne miejsce, i wszystko by się odbywało w ramach prawa, to czego rząd się boi? Siebie samego? Ten rząd jest niestety rządem stabloidyzowanym, działającym pod wpływem PR-u, to polega na tym, że jeśli coś może mu przeszkodzić – bo oczywiście powiedzmy, że te demonstracje przed Pałacem Kultury, kiedy był kongres EPP, trochę kongres EPP przesłoniły; tutaj też demonstracje mogły przesłonić… W związku z tym, „pijarowsko” dla Tuska, który chce być prezydentem, byłoby źle. Ja się boję, że zamiast normalnego funkcjonowania prawa w demokratycznym państwie prawnym, mamy tabloidyzację, strach przed tabloidami Tuska i czołówki rządowej ergo platformerskiej i takie przenoszenie własnego interesu nad sprawy sprawnego funkcjonowania państwa.
Przeniesienie tych obchodów do Krakowa spowoduje, że związkowcy do Krakowa nie przyjadą?
Ja nie wiem tego. To jest takie proste pytanie. Nie miałbym nic, gdyby od początku obchody miały być w Krakowie, Wrocławiu… Oczywiście najbardziej bym się cieszył, jako Warszawiak – chociaż to jest przewrotne, bo wtedy są straszne korki – gdyby to było w Warszawie. Tylko taka zmiana pod wpływem strachu przed demonstracjami jest dla rządu najgorsza.
Dzisiaj szczyt unijny w Pradze, sprawa Partnerstwa Wschodniego będzie tam bardzo istotna. Premier Tusk leci bez prezydenta. Prezydent zrezygnował z wyjazdu. To dobra decyzja głowy państwa?
Nie wiemy, jakie są przesłanki. W naszym stabloidyzowanym świecie trudno powiedzieć. Wszyscy myślimy o tym, że pan prezydent ma w rodzinie chorobę. Na pewno się tym bardzo przejmuje…
Pan prezydent tym nie tłumaczył swojej decyzji.
Ja wiem. Tylko nie wiem, jaka jest prawda. A w ogóle to pan minister Kownacki tłumaczył tylko, prezydent się nie wypowiadał w tej sprawie.
Przedstawiciel prezydenta.
Ja wiem… Tak że nie wiemy dokładnie, jaka jest przyczyna. Ja nad tym ubolewam, bo ja bym chciał być przekonany, że tak właśnie jest, jak mówi minister Kownacki. Wszyscy wiemy, że może być drugie dno. Ale jest zasada, że Unia i szczyty unijne to jest domena premiera. Dlatego, że premier ma instrumentarium do tego, żeby tam zająć poważne, odpowiedzialne stanowisko, żeby wykorzystać pozycję Polski, a później wykonać to, co na szczycie Unii zostało postanowione. Tak że to, że jedzie premier i on będzie reprezentował Rzeczpospolitą Polską, to dobrze.