Grzegorz Dolniak, PO

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail

Widać Platforma Obywatelska jest takim ciepłym, sympatycznym ciałem, gdzie chętnie goszczą ludzie różnej orientacji politycznej.

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty
+

W Salonie Politycznym Trójki 1 kwietnia gościmy Grzegorza Dolniaka, posła Platformy Obywatelskiej, wiceprzewodniczącego klubu PO i koordynatora kampanii do Parlamentu Europejskiego. Dzień dobry.

 

Dzień dobry, ale ten drugi komunikat musiałbym sprostować, dlatego, że oficjalnej decyzji zarządu krajowego w tej sprawie jeszcze nie ma…

 

Będzie?

 

Pozostawmy to temu gremium. Dopóki ta decyzja nie stanie się faktem, moja rola będzie taka, jak była pan uprzejmy ją przedstawić.

 

Jest jeszcze bardzo wcześnie. Trzynaście minut po dziewiątej. Nabrał pan już kogoś dzisiaj?

 

A! 1 kwietnia! Nie, nie udało mi się. Zastanawiałem się, czy kierowca, który czekał na mnie pod hotelem sejmowym rzeczywiście przyjedzie na umówioną godzinę. Ale dotrzymał słowa.

 

Przyjechał?

 

Tak, tak. Nie był to jego primaaprilisowy żart.

 

Salon polityczny – zatem będziemy rozmawiali bardzo poważnie. Myśli pan poseł czasem, że rola koordynatora, którym – jak się domyślamy – pan poseł będzie, nie jest jednak pechowa? Miałby pan być już trzecią osobą na tym stanowisku, a poprzednikiem był pan Tomasz Misiak…

 

No cóż, chyba trzeba by było wyznawać zasadę „do trzech razy sztuka”. Mam nadzieję, że w tym konkretnym przypadku, nie będzie potrzeby po raz kolejny sięgać po nową postać do pełnienia tej funkcji i myślę, że już do końca, a więc do 7 czerwca, nic w tej sprawie się nie zmieni.

 

Co jest albo co będzie strategicznym założeniem Platformy w wyborach do europarlamentu?

 

  Akurat z odpowiedzią na to pytanie, wolałbym poczekać. To jeszcze nie jest ten moment, żeby przedstawić szczegółowo, jak ma ta kampania wyglądać. A poza tym – jak już uprzedziłem na wstępie – jak już będę mógł w pełni glorii wypowiadać się jako koordynator, to wtedy będę miał tytuł, aby to czynić, natomiast na chwilę obecną, jeżeli już pan by chciał mnie pytać o kampanię, to raczej w kategoriach moich odpowiedzi właściwych dla każdego z posłów klubu parlamentarnego PO, natomiast nie jako koordynator.

 

Pytam o strategię, ponieważ często mówi się – nie jest to bardzo błyskotliwa obserwacja, ale jest to dobrze widoczne – że państwo starają się szukać nazwisk poza swoim ugrupowaniem, bardziej intensywnie niż inne partie, inne partie stawiają raczej na własnych polityków. Najwięcej krytyki spotkało państwa za wystawienie równocześnie Mariana Krzaklewskiego i Danuty Hübner. Miedzy innym Lech Wałęsa mówił, że tak szeroka ława będzie trudna do wytłumaczenia wyborcom… Marian Krzaklewski razem z kandydatka do niedawna SLD

 

Chciałbym życzyć innym partiom politycznym, innym komitetom wyborczym takiej umiejętności przeciągania na swoje listy wyjątkowych postaci życia publicznego naszego kraju. Mają jeszcze czas, bo do 28 kwietnia należy składać listy kandydatów, aby zostały zarejestrowane przez Państwową Komisję Wyborczą. Widać Platforma Obywatelska jest takim ciepłym, sympatycznym ciałem, gdzie chętnie goszczą ludzie różnej orientacji politycznej, ale też niekoniecznie, bo akurat olbrzymia część osób, które pan wymienił, dotychczas nie identyfikowała się z żadnym ruchem politycznym, to byli raczej obserwatorzy, mentorzy życia publicznego, chociażby pani profesor Kolarska-Bobińska. W tym, sensie znaczy to o dużej wartości Platformy Obywatelskiej jako formuły otwartej na obywateli, na ludzi spoza partii, na tyle szerokiej, odpowiadającej swoim programem obywatelom Rzeczpospolitej, że tak chętnie goszczą na listach Platformy. Natomiast co do pozostałych komitetów wyborczych – jest jeszcze czas, aby kształtować listy, jest czas, aby zachęcać do udziału w kampanii wyjątkowe postaci. Nie wiem, czy mają na tyle silny magnetyzm, by je przyciągnąć, ale życzę im wiele szczęścia.

 

 

Gdyby pan poseł miał wymienić trzy miejsca w Polsce, gdzie odbędą się najbardziej prestiżowe pojedynki pomiędzy kandydatami na przykład Platformy i PiS-u, albo Platformy i SLD, to jakie byłyby to miejsca?

 

  To jest kolejność przypadkowa, gdyż nie hierarchizowałem jeszcze w swoim umyśle takich pojedynków, ale: Śląsk, Warszawa, Pomorze, Małopolska.

 

W Małopolsce Róża Thun i Zbigniew Ziobro. Zbigniew Ziobro wygrał do tej pory z Janem Rokitą, z Jarosławem Gowinem, z Różą Thun także mocno prowadzi. Nie ma mocnych na kandydata PiS-u?

 

Ale tam jest Róża Thun, Bogusław Sonik, Konstanty Miodowicz, po drugiej stronie jest tylko Zbigniew Ziobro, który chyba traktuje tę kampanię, swój start w wyborach do Parlamentu Europejskiego jako jedyną drogę ucieczki przed odpowiedzialnością, która nad nim ciąży. Rozumiem, że zrobi wszystko, aby tej odpowiedzialności uniknąć.

 

Ale jednocześnie Zbigniew Ziobro zapowiada, że wróci, jeśli PiS wygra wybory za dwa lata, zrezygnuje z mandatu europosła i chętnie wejdzie do nowego rządu Prawa i Sprawiedliwości. Jak pan ocenia taką wypowiedź przed wyborami?

 

To są czcze mrzonki i pomysły pana posła Ziobro. Te oczekiwania raczej nie staną się faktem. Jeżeli oczywiście wszystko się uda, a trudno założyć, że pan poseł Ziobro nie uzyska mandatu z pierwszego miejsca listy małopolskiej do Parlamentu Europejskiego, to będzie wygodnie zasiadał w fotelu eurodeputowanego przez pięć kolejnych lat w Brukseli.

 

A wcześniej niż za pięć, czy za dwa lata, bo już jesienią PiS ma powołać pre-rząd, co zapowiedział Jarosław Kaczyński, ma to być – być może – wersja gabinetu cieni Platformy, chociaż Jarosław Kaczyński mówi, że to ma być trochę inna konstrukcja, bo nie będzie w tym gabinecie ministrów, kandydatów na ministrów, a raczej osoby odpowiedzialne za konkretne kierunki…

 

Ale to nic nowego. Ja już słyszałem o takim quasi-gabinecie cieni czy – jak pan prezes powiedział – pre-rządu chyba jeszcze w ubiegłym roku. Miała być przygotowywana strategia sekretariatów, które miały wyszukiwać błędy czynione przez obecną ekipę rządową, pokazywać luki, niedoskonałości, niedociągnięcia, braki w realizacjach…

 

A to nieskuteczna metoda?

 

Nie, no skuteczna, pod warunkiem, że jest realizowana, ale jakoś kompletnie mi się nie przebiło, by cokolwiek z tego pomysłu wyszło. Takim jedynym widocznym znakiem – ha!, użyłem zupełnie przypadkowo sformułowania, które przypisałem Prawu i Sprawiedliwości – to była ta konwencja w Krakowie – chyba taka przedwyborcza. Poza tą konwencją i wieloma tysiącami plakatów, bilbordów, spotów reklamowych, kompletnie nic nie wynika.

 

Być może to jest nieskuteczny pomysł. Pamiętam, że bardzo podobne zarzuty formułowano wobec Platformy Obywatelskiej. W pewnym momencie również gabinet cieni zamilkł…

 

Akurat gabinet cieni w Platformie Obywatelskiej funkcjonował bardzo dobrze, systematycznie…

 

Ale po cichu?

 

  No, tak, bo przecież nie jest rolą gabinetu cieni, aby epatować opinię publiczną faktem, że istnieje, ale rzeczywiście wypracowywać tezy, które pozwalały nam skutecznie wypracować metody dające szanse wygrać kolejne wybory parlamentarne. I to się stało faktem.

 

Zostawiamy na chwilę przeszłość. Dzisiaj Sejm ma zająć się zmianami w konstytucji, które spowodują, że posłem i senatorem nie będzie mógł zostać kandydat skazany prawomocnym wyrokiem sądu. Czy tę zmianę uda się bez problemu przeprowadzić? Czy państwo spodziewają się jakiegoś oporu?

 

Myślę, że nic takiego nie nastąpi, że jeszcze będzie szansa, by na tym posiedzeniu Sejmu przyjąć to rozwiązanie, zresztą postulowane przez PO od wielu miesięcy. Przypominam, że projekt w tej sprawie: zmiany w konstytucji, jak również rozdzielnia mandatu parlamentarzysty (mówię o immunitecie formalnym i materialnym) składaliśmy jeszcze w ubiegłym roku. PiS zachowywało się dość dziwnie w tej sprawie, dlatego, że z jednej strony mówiło, że jak najbardziej tak, że w sposób oczywisty nie powinni mieć prawa kandydowania ci, którzy są skazani prawomocnym wyrokiem za przestępstwo pospolite, natomiast z drugiej strony swoją zgodę obwarowywali różnego rodzaju ograniczeniami i kryteriami, mówiąc, ze być może w przyszłości tego typu zakaz będzie wykorzystywany z pobudek politycznych i będzie uniemożliwiał start wielu wybitnym postaciom z szeregów czy otoczenia PiS. Rozumiem, że tego typu mentalność, tego typu retoryka jeszcze pozostała w sercach i umysłach przedstawicieli PiS po dwóch latach rządów z Samoobroną, kiedy musieli bardzo mętnie tłumaczyć opinii publicznej, dlaczego z jednej strony tak strzegą porządku prawnego i etyki w wymiarze realizowanej polityki, a z drugiej tak skrzętnie realizują rządy w porozumieniu z braćmi z Samoobrony.

 

Pani pośle, jeszcze pytanie o przeszłość. Prezes IPN Janusz Kurtyka żartuje dzisiaj w dzienniku „Polska”, że Aleksander Kwaśniewski był tajnym współpracownikiem o pseudonimie „Alek”. Albo może dziennik „Polska” żartuje z Janusza Kurtyki? A pytając poważnie, czy premier powinien przeprosić IPN za ostrą wypowiedź sprzed dwóch dni, wywołaną publikacją nowej biografii o Lechu Wałęsie”? podobno premier nie wiedział, mówiąc o ewentualnym odcięciu pieniędzy dla IPN, że książka ukazała się bez udziału IPN.

 

Ale ja uważnie słuchałem słów premiera. Pan premier wypowiedział się jednoznacznie, że pamięta, jaki był bój, jak była walka o pieniądze przynależne wtedy, kiedy kształtowaliśmy ustawę budżetową Instytutowi Pamięci Narodowej, oczekiwania Instytutu zwiększenia środków budżetowych na realizację wielu ważnych celów, do których Instytut został powołany. W tym sensie pana premier ubolewał, że jeżeli IPN ma epatować opinię publiczną podobnymi publikacjami – tu nie ma znaczenia, czy one się rodzą pod egidą Instytutu, czy też nie, bo jednak są autorstwa przedstawicieli IPN…

 

Ale to pracownik techniczny…

 

No, tak, teraz najłatwiej trywializować, mówiąc, że to tylko osoba, która stała przy kserokopiarce i odbijała elementarz lub bajki dla dzieci... Przede wszystkim oczekiwaliśmy od prezesa Kurtyki słów, które pozwoliłyby wnioskować, że panuje nad zespołem swoich współpracowników. Jednak jako szef tego instytutu, jest pracodawcą, przełożonym nawet wobec tej młodej osoby.

 

A czy Leo Beenhakker zapanuje dzisiaj nad reprezentacją Polski i wygramy z San Marino?

 

Nie wiem, czy Leo Beenhakker zapanuje nad reprezentacją Polski. Mam tylko nadzieję, że reprezentacja Polski zapanuje nad meczem rozgrywanym w Kielcach i rozgromi, wreszcie da nam satysfakcję zwycięstwa, fakt, że nad słabą drużyną… ale ten sukces jest nam naprawdę potrzebny.

 

Nabrał nas pan poseł dzisiaj w ciągu tych piętnastu minut?

 

Nie, nie, na antenie tak zacnego radia nie śmiałbym.

Polecane