Trójka|Salon polityczny Trójki
Wojciech Olejniczak
2007-07-31, 08:07 | aktualizacja 2007-07-31, 08:07
Dziś premier płacze nad rozlanym mlekiem. Ale sam tego bigosu naważył. Sam spowodował, że dziś w Polsce jest taki, a nie inny bałagan. Jednego dnia panowie się biją, kłócą. A drugiego dnia próbują usiąść do stołu i o czymś rozmawiać.
Posłuchaj
Dodaj do playlisty
- Gościem w studiu w Gdańsku jest Pan Wojciech Olejniczak, przewodniczący SLD. Dzień dobry.
- Dzień dobry.
- Jak pogoda w Gdańsku? Też deszczowo?
- Wczoraj było deszczowo, ale dziś - mam nadzieję - będzie lepiej.
- Pan w Sopocie. Co się robi w uzdrowisku Sopot w taką pogodę?
- Rozmawia się z przyjaciółmi. Czytam książkę, gazety. Jest ciekawie. Także czytam dobrą książkę Janusza Głowackiego "Z głowy".
- Nie ma tirów w uzdrowisku Sopot. Są w uzdrowisku Augustów. Premier powiedział dziś, że buldożery nie wjadą do Doliny Rospudy. To dobra decyzja?
- Wydaje się, że inna nie mogła być, ponieważ ten spór przeniósł się już do UE i zapadają określone decyzje administracyjne, z którymi można oczywiście dyskutować, ale nie da się zrobić inaczej. Tutaj rozsądek musi wygrać.
- Co Pan powie tym ludziom pracy, którzy wczoraj do godz. 2.00 w nocy stali na rondzie w Augustowie i mówili - zwykli mieszkańcy - dajcie nam żyć?
- Oczywiście ja się solidaryzuję z tymi ludźmi, którzy protestują, którzy domagają się, aby była pobudowana obwodnica Augustowa - to powinno stać się jak najszybciej. Powinna zostać wybrana taka lokalizacja, która zostanie zaakceptowana zarówno przez ekologów, jak i przez UE. I to jest powinność polityków, aby to czynić. Nawet ten ostatni okres został w dużym stopniu zmarnowany, gdyż żadne decyzje pozytywne dla mieszkańców Augustowa, nie zapadły. Winę za to, co dzieje się obecnie w związku z budową obwodnicy Augustowa, bądź brakiem budowy ponoszą politycy, ponosi w pełni rząd.
- Gdyby Pan był premierem albo ministrem transportu, jakby Pan z tego wybrnął?
- Rozmawialiśmy kilka miesięcy temu na ten temat i podawałem w szczegółach, jak to powinno być zrobione. Powiedziałem również wówczas, że jeżeli rząd przyjdzie z propozycjami, aby specjalną ścieżkę legislacyjną przygotować dla kilku projektów ustaw, zmian kilku ustaw, np., żeby przeprowadzić w sposób szczególny, szybki, budowę tej obwodnicy, to my jesteśmy gotowi do współpracy i do poparcia takich projektów bez zbędnej zwłoki i bez jakiejś wielkiej dyskusji. To trzeba po prostu robić. My możemy na ten temat dyskutować, ale ktoś musi się wziąć do roboty.
- W rządzie powinien powstać jakiś specjalny zespół kryzysowy, który wyjdzie z tego klinczu?
- W tej sprawie minister infrastruktury powinien być ministrem wiodącym i powinien zaproponować konkretne rozwiązania, co zrobić, żeby jutro zostały uruchomione działania - projekty, przygotowania związane z wykupem gruntów i sama inwestycja, ogłoszenie przetargów. I to można zrobić w sposób lepszy niż jest obecnie, skracając wszystkie terminy i również - co powtórzę, a powiedziałem wiele miesięcy temu - być może dzięki temu, mielibyśmy taki poligon doświadczalny i wykorzystalibyśmy również ten dorobek legislacyjny do budowy innych obwodnic, innych dróg, które w Polsce również są potrzebne.
- Wtedy natychmiast wszyscy budowniczowie natknęliby się na protesty mieszkańców tych kilkudziesięciu miejscowości, przez które - zamiast przez Rospudę - musiałaby przejść ta droga.
- Ja nie siedzę w tej chwili nad planami i nie rysuję tej drogi. Dla mnie ważne jest, żeby Augustów miał obwodnicę. Dla mnie ważne jest, żeby w Polsce budować drogi i autostrady. I to się nie dzieje. Mija rok rządu Jarosława Kaczyńskiego, wcześniej rok rządu Kazimierza Marcinkiewicza i nie ma żadnego przełomu. Praktycznie nie zmienione zostało w żaden sposób prawo, które dziś jest w dużym stopniu kulawe i dlatego dziś trudno jest podejmować decyzję. Ja nad tym bardzo boleję.
- Wybiera Pan ekologów w tym sporze? Dobrze rozumiem? Oni mają rację? Tu są dwie konkretne strony sporu.
- Niech pan nie stosuje tej retoryki, która była wygodna w kampanii wyborczej dla Jarosława Kaczyńskiego i dla PiS-u. Nie ma ekologów i mieszkańców Augustowa po różnej stronie. I jedni i drudzy chcą budować, żeby była budowa autostrady i ona musi przebiegać. Tu nie ma tak, że można podjąć decyzję, bo mam takie "widzimisię". Jest prawo europejskie, są pieniądze z UE i trzeba tego prawa przestrzegać. Ja bym serce wyjął i powiedział - budujmy, tak. Ale jeżeli tego nie można, to po co w ogóle jednych na drugich napuszczać? To jest zła metoda. Gdyby tak było, że dziś można byłoby powiedzieć - dobrze, wybieram mieszkańców Augustowa i już budujemy tę drogę - to jest oczywiście ryzyko - ale żeby można było taką decyzję podjąć. Ale jej nie można podjąć. Tutaj mamy problem. Ciekawe w tym wszystkim jest to, że znowu rozmawiamy o tym problemie, ale nie ma tych propozycji, nie ma rozwiązań. Ale dotychczas, przez ostanie tygodnie, czy całe miesiące dyskutujemy o tej nieszczęśliwej koalicji, o tym, kto ma być ministrem, kto tym ministrem nie powinien być, odwoływani są ministrowie z rządu Jarosława Kaczyńskiego, z koalicji. Jednego dnia koalicjanci mówią, że wszystko jest skończone, drugiego dnia spotykają się i rozmawiają, robią wielki mentlik ludziom w głowie, nie tylko w Augustowie, ale w całym naszym kraju. To jest ogromny problem.
- Jeśli ktokolwiek w okresie wakacyjnym ma czas jeszcze o tym czytać i na to patrzeć. Prezydent Lech Kaczyński powiedział w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" - to jest dziś zapowiedź, że wybory są konieczne, bo koalicjanci co chwila wywołują rumor, albo pan Giertych z czymś występuje, albo pan Lepper. Nie uciekniemy przed przyspieszonymi wyborami. Pan prezydent podaje trzy terminy - wrzesień, listopad, wiosna przyszłego roku. Który będzie jednak wybrany - Pana zdaniem? I czy w ogóle? I czy na pewno?
- Premier dziś w "Sygnałach Dnia" mówił o tym, że będzie to szybciej niż nawet chciałby pan prezydent, czyli wcześniej jesienią. To jest najlepsze rozwiązanie. Dziwi mnie ta retoryka, którą przedstawiają politycy PiS-u na czele z panem premierem, czy również pan prezydent. Przecież to Jarosław Kaczyński zdecydował o tym, żeby do rządu wszedł pan Pawłowiec, który tak naprawdę na integracji z UE, raz, że się nie zna, a, dwa, jest nieprzychylny członkowstwu Polski w UE, przeciwnikiem. A jednak został ministrem. To do rządu, do koalicji pan premier zaprosił wcześniej pana Łyżwińskiego. Do rządu wziął pana Leppera i innych ministrów z Samoobrony, którzy są niekompetentni i w sposób szkodliwy funkcjonują w poszczególnych resortach. Dziś jakby płacze pan premier nad rozlanym mlekiem. Ale sam tego bigosu naważył. Sam spowodował, że dziś w Polsce jest taki, a nie inny, bałagan. Jednego dnia panowie się biją, kłócą, a drugiego dnia próbują jeszcze usiąść do stołu i o czymś rozmawiać. Dziś sporo Polaków jest na wakacjach - wczoraj o tym rozmawialiśmy z przyjaciółmi, z którymi spędzamy urlop - jakbyśmy się tak pobili, pokłócili, poszarpali, a na drugi dzień rano wstali i pomyśleli - no to zaplanujmy następne wakacje, następny wspólny wyjazd.
- To trochę tak, jak SLD i Marek Borowski. Pokłóciliście się Panowie, a potem wstaliście i powiedzieliście "nowy dzień".
- Ja się nie kłóciłem z nikim. Ja raczej szukam zawsze porozumienia. Ale też wiem o tym, że nie wolno ludzi niekompetentnych, ludzi, którzy mają dziwną przeszłość powoływać w struktury rządu. Nie wolno tak prowadzić działań, tak rządzić krajem, bo to prowadzi do rzeczy szkodliwych. Dziś czytam w "Trybunie" o wielkim nepotyzmie, który zapanował w wielu instytucjach w naszym kraju. Tak, jak dziś na to patrzymy, to niektórzy mogą powiedzieć - już się do tego wszystkiego przyzwyczailiśmy. Ale trzeba powiedzieć, że nie, tak nie musi być.
- Nie będzie nepotyzmu za nowego SLD, za nowej władzy SLD?
- Nepotyzmu nie może być. Musza być decyzje zawsze w stosunku do ludzi tylko i wyłącznie tych, którzy są kompetentni.
- Panowie też się nie wzięliście znikąd. Absolutnie nie polemizuję z tym, co Pan mówi. Rzeczywiście jest bardzo wiele niepokojących zjawisk w tej chwili w różnych urzędach, instytucjach. I ta sfera obsady stanowisk jest bardzo niejasna. Ale Panowie nie przyszliście znikąd. Było też wiele patologii w przeszłości. Co zmieniło się w Was, co zmienicie w Polsce, żeby można było powiedzieć, że to się nie powtórzy?
- Ja w sobie nie muszę nic zmieniać. To jest taka prawda, że określone doświadczenie mam i wydaje mi się, że spełniłem oczekiwania i polskich rolników, ale również ludzi mieszkających w polskich miastach. Członkowstwo Polski w UE przynosi nam realne korzyści. I dziś, jak patrzę na sytuację, kiedy są żniwa, kiedy jest trudny okres dla każdego polskiego rolnika i nie ma ministra rolnictwa - resort rolnictwa praktycznie nie pracuje po tej wielkiej aferze z udziałem służb specjalnych.
- Przynajmniej nie odrolnia.
- To akurat pół biedy.
- Mówi się, że Wojciech Mojzesowicz mógłby zastąpić bezpośrednio Andrzeja Leppera. Byłby dobrym kandydatem?
- Niech będą wreszcie jakieś decyzje. Wojciech Mojzesowicz był przez wiele lat przewodniczącym komisji rolnictwa i rozwoju wsi. Ja z nim współpracowałem i ta współpraca przynosiła wymierne efekty. Niech zapadną decyzje i będziemy mogli oceniać dopiero ministra po konkretnych działaniach.
- Minister jest potrzebny nawet na kilka tygodni, czy kilka miesięcy.
- Minister jest potrzebny. To jest ważny resort. Do uzgodnienia jest wiele projektów w UE. Teraz można obarczać winą znowu koalicjantów za to, że tak jest, a nie inaczej, tylko kto za to ponosi odpowiedzialność? Jarosław Kaczyński, jako premier i PiS, które spowodowało całe to zamieszanie, biorąc do rządu przestępców, aferzystów, zawiązując koalicję z panem Łyżwińskim i innymi tego typu ludźmi.
- Już nie będzie rozmów z Andrzejem Lepperem. To jest też cytat słów premiera Kaczyńskiego z dzisiejszych "Sygnałów Dnia". Czy to koniec tej koalicji - tak Pan sądzi - czy jeszcze jest jakaś furtka?
- Nie ma furtki. Przecież tych furtek było za wiele. Polacy są zdezorientowani. Naprawdę, szkoda energii. Przytoczyłem Panu opowieść wakacyjną. Nie da się, po prostu nie da się. To tak, jakbyśmy się wczoraj pokłócili, poszarpali się, pobili, a rano umawiali się na kolejne spotkanie. Tak jest właśnie w koalicji - kłócą się, biją się i następnego dnia udają, że wszystko jest w porządku. Tak nie może być, bo to jest jawne oszukiwanie społeczeństwa. To jest niedobre.
- Czy zatem Sandra Lewandowska i pan Krzysztof Bosak, którzy wystąpią w "Tańcu z gwiazdami" będą musieli przerwać te występy i rzucić się do kompanii wyborczej?
- Nie. Niech nie przerywają. Już niech tańczą. Wydaje mi się, że politycy koalicji dwa lata przetańczyli.
- A komu Pan będzie życzył powodzenia? Bardziej pani Sandrze Lewandowskiej, która była kiedyś działaczką SLD, czy Krzysztofowi Bosakowi, żeby może zastąpił - na fali popularności, którą tam zdobędzie - Romana Giertycha?
- Najlepiej by było, gdyby i pani poseł i pan poseł wciągnęli do tańca poza politycznego swoich liderów, czyli Andrzeja Leppera i Romana Giertycha i też może Jarosław Kaczyński razem z nimi znalazłby się na parkiecie, a nie w rządzie. To jest ta zasadnicza różnica. Z jednej strony wesoło, bo politycy będą tańczyć, będą się bawić, ale to nie jest miejsce dla polityka.
- Pan by się zgodził na występ w takim programie?
- Nie. W ogóle nie można takimi kategoriami rozmawiać i rozważać nawet takich propozycji. Po pierwsze taniec - występ w takim turnieju, jak widzieliśmy wcześniej - jest okupiony ciężką pracą, treningami. Jak znaleźć więc czas na zabawę, bo to jest swego rodzaju zabawa, a - z drugiej strony - poważnie zajmować się sprawami państwa, pracą w parlamencie?
- Może powinni państwo Lewandowska i Bosak zawiesić pobieranie diety poselskiej na ten czas?
- Z dietami i pensjami polityków, to czasami zastanawiam się, że wolałbym, gdyby nawet niektórzy politycy, mimo, że chcieliby pracować za darmo i państwo nic by na nich nie łożyło, to lepiej, żeby ich po prostu nie było w Sejmie. Bo to są wymierne szkody nawet nie wymierne w pieniędzy, tylko mierzone w rozwoju. Trwanie w parlamencie wielu polityków, niestety prowadzi do tego, że zagrożony jest rozwój.
- A na rozwiązanie czekają pilne sprawy. Także w obszarze rolnictwa. Wielkie problemy z drzewami rodzynkowymi są. Majowe chłody wyrządziły wielkie spustoszenie.
- Co? Gdzie?
- Drzewa rodzynkowe. Nie ma drzew rodzynkowych?
- Zajmijmy się na poważnie tym, co dzieje się rzeczywiście w polskim rolnictwie, bo to budzi wielki niepokój.
- Ale są drzewa rodzynkowe?
- Jakie rodzynkowe drzewa? Nie wie Pan z czego z są rodzynki?
- Poseł Hatka, Giżyński i Krzysztof Jurgiel dali się nabrać prowokacji "Faktu" i chcieli przyznawać dotacje zagrożonym producentom drzew rodzynkowych. Ale Pan, widzę, że wie rodzynki to są suszone winogrona.
- To jest zupełnie oczywiste.
- A dlaczego drożeje zboże?
- To jest tendencja w Europie. Pamiętajmy, że żyjemy już na rynku globalnym, funkcjonujemy w rynku całej UE. Jeżeli są nieurodzaje np. w Portugalii, czy we Francji, to automatycznie cena zboża rośnie również w Polsce.
- Taniej nie będzie, czyli to nie wina ministra rolnictwa. Dziękuję bardzo. Wojciech Olejniczak z Gdańska. Miłego urlopu. Dziękuję bardzo.
- Dziękuję. Do widzenia.