Krzysztof Czabański

Radzimy sobie na bieżąco sami. Z własnych pieniędzy finansujemy dziurę budżetową. Rząd mimo swoich zapowiedzi w niczym nam nie pomógł, a raczej odnoszę wrażenie, że świadomie lub nieświadomie bardziej przeszkadza i szkodzi niż chce pomóc.

+
Dodaj do playlisty
+

Będziemy na „ty”?

Skoro jesteśmy…

To możemy.

Chociaż nie byliśmy na „ty”, jak cię zapraszałem do Polskiego Radia, żebyś objął Trójkę i ją zmienił.

To prawda, bo zanim przyszedłem do Polskiego radia, widzieliśmy się raz albo dwa.

To chyba skutecznie rozwiewa plotki o kumoterstwie w Polskim Radiu…

Jaka jest sytuacja Polskiego Radia?

To zależy, o co pytasz, bo jeżeli pytasz, jaka jest kondycja Polskiego Radia, to myślę, że całkiem niezła, chociaż to jest trochę niezręczne dla mnie pytanie, bo tak jakbym siebie częściowo oceniał, również jakbyś ty sam siebie oceniał, ewentualnie to komentując, ponieważ musimy mówić o tym, co Polskie Radio w tej chwili robi, czy to jest dobre czy złe. Myślę, że programowo jest bogate. Chcę uciec od wartościujących ocen, określeń. Słuchacze Trójki, twojego programu – myślę – widzą wyraźną różnicę miedzy ofertą tutaj teraz sformułowaną w Trójce a ofertą, która była im proponowana parę lat temu. Mogą to oceniać różnie, ale zdecydowanie inna oferta i to jest ta droga, którą się chce poruszać  Polskie Radio, to znaczy, żeby oferta miała charakter publiczny. I w tym sensie kondycja Polskiego Radia jest całkiem niezła, bo rzeczywiście oferta jest misyjna. Wystarczy powiedzieć o tym, jak wiele jest słuchowisk, reportaży, pojawiło się wiele ciekawych audycji dla dzieci, poranki muzyczne – przypomniana sprzed lat forma. Jeżeli taki poranek, który się odbywa na żywo w Studiu im. Witolda Lutosławskiego, jest transmitowany w Programie I, jeżeli jest słuchany choćby przez kilkadziesiąt, sto tysięcy, dwieście tysięcy dzieci, to jest nieprawdopodobna szkoła edukacyjna nauki muzyki. To jest ten kierunek, o który dbamy, więc myślę, że to jest nieźle, że o to dbamy. Paradoksalnie jest też całkiem niezła sytuacja ekonomiczna Polskiego Radia, ponieważ myśmy w czasie ostatniej kadencji zarządu zaoszczędzili na kontach Polskiego Radia ponad 50 milionów złotych, blisko 55 milionów mieliśmy, wkraczając w rok 2008, czyli w rok, w którym się zaczęło tąpnięcie abonamentowe.

Na kontach mieliśmy 55 milionów złotych – to jest stan ze stycznia 2008, ale w tej chwili są mniejsze wpływy z abonamentu. Wiemy, że ubytek z tych wpływów to ponad 30 milionów.

Ale na koncie mamy niewiele ponad 50 milionów. To pokazuje, że radzimy sobie na bieżąco sami. Z własnych pieniędzy finansujemy dziurę budżetową. Rząd mimo swoich zapowiedzi w niczym nam nie pomógł, a raczej odnoszę wrażenie, że świadomie lub nieświadomie bardziej przeszkadza i szkodzi niż chce pomóc. To mnie martwi, bo przecież Polskie Radio jest – nie popadając w przesadę – instytucją dobra narodowego, ze względu na zasoby kultury, które w nim są, oraz ofertę kultury, która jest codziennie formułowana w Polskim Radiu.

Mamy pieniądze, ale są mniejsze wpływy z abonamentu, to znaczy gdzieś na horyzoncie pojawia się wizja kryzysu finansowego.

Na horyzoncie pojawiła się wizja takiego kryzysu w momencie, kiedy Platforma ogłosiła swoją koncepcję mediów publicznych, które jej zdaniem mają być co najmniej zmarginalizowane, na pewno bardzo osłabione ekonomiczne, a być może wręcz zlikwidowane i o tym wprost – również w kampanii wyborczej – mówili politycy PO, choćby pan obecny premier Donald Tusk. W tym sensie oni są konsekwentni, ze swojego stosunku do mediów publicznych nigdy nie ukrywali. Ja się głęboko nie zgadzam z tą koncepcją, ale trzeba przyznać, że oni zawsze konsekwentnie wypowiadali polityczne twierdzenie, że media publiczne zawsze będą miały charakter mediów państwowych i najlepsze, co można z nimi zrobić, to je zlikwidować.

Sprzeczne jest to z myślą obowiązującą we wspólnej Europie – myślą, że media publiczne stanowią fundament życia w demokracji.

Bo stanowią. Proszę popatrzeć na rynek medialny, choćby u nas, jeżeli są w miarę silne media komercyjne, radiowe czy telewizyjne, również prasowe, to byłoby źle dla obywatela, gdyby na tym rynku nie miał możliwości wyboru mediów, które kierują się innymi wartościami niż media komercyjne. My nie czynimy zarzutu mediom komercyjnym z tego, że one chcą zarabiać, zarabiają pieniądze. Jeżeli potrafią sprzedać swój towar, to uzyskują za to dochód. Tyle tylko, że oni postrzegają świat poprzez kryterium zysku i muszą tak postrzegać, bo taka jest logika i konstytucja tych mediów. W związku z tym obywatel ma prawo mieć na rynku mediów media, które się kierują inną logiką – logiką wartości. To jest dla dobra myślenia ogólnego, publicznego, wspólnego myślenia choćby o naszej przyszłości. Ale to jest również bardzo dobre dla twórców kultury. Gdzie oni się podzieją ze swoimi dziełami, jeżeli te dzieła nie będą miały charakteru stricte handlowego.

Ale politycy PO mówią o tym, aby zmienić sposób finansowania mediów publicznych – nie będzie abonament, będzie podatek z VAT ze sprzedaży reklam w mediach komercyjnych. Media będą miały bezpieczeństwo finansowe i będą dalej funkcjonować.

Gdyby tak było, to bardzo dobrze. Tylko proszę zwrócić uwagę, że już mija rok dyskusji nad tym, jak mają wyglądać media. Coraz mniej osób płaci abonament dlatego, że rząd de facto wzywa do niepłacenia abonamentu, zapowiadając jego likwidację i [mówi], że to jest zupełnie niepotrzebny podatek, a jednocześnie rząd nie daje innego systemu finansowania, nie tworzy innego systemu finansowania mediów publicznych. Ja zaczynam podejrzewać, że rządowi się nie spieszy, bo niech media rzeczywiście osłabną, strumyk pieniędzy z abonamentu jest coraz cieńszy. Tutaj w Polskim Radiu możemy się jeszcze finansowo bronić może pół roku, może nawet rok – to już za cenę rezygnacji z pewnych inwestycji w technologię, co nie jest korzystnym zabiegiem, ale jest możliwym zabiegiem. Może przez rok będziemy się bronili, mamy paliwo i amunicję, żeby tę twierdzę pod nazwą Polskie Radio obronić, ale za rok nie będziemy już mieli żadnych rezerw, do niczego nie będziemy mogli sięgnąć i własna zaradność nie pomoże i wtedy katastrofa jest nieunikniona. Czy rząd czeka na to, że media same upadną, a sam zaczyna pozorować pracę nad nowym ustrojem medialnym? Po roku rządu nawet jeszcze nie ma projektu tego ustroju rządowego, są tylko założenia do tego projektu, które opublikowała komisja działająca przy ministrze kultury.

Mam przed sobą nietajny dokument na temat projektu oszczędności w Polskim Radiu. Mówi między innymi o tym, że Trójka w ramach tego oszczędzania mogłaby się wyprowadzić z Myśliwieckiej 3/5/7, że będą zlikwidowane orkiestry, że 30% będą mniejsze dochody pracowników Polskiego Radia… To jest ta katastrofa?

Jeżeli to nie jest katastrofa… Krzysiu, to nie jest katastrofa? Sam powiedz…

No, to jest katastrofa.

To jest katastrofa. Jeżeli kiedyś dojdzie do takiej katastrofy, to będzie to niewątpliwie wina rządu, który nie robi nic na rzecz realizacji prawa w Polsce, jeżeli chodzi o opłaty abonamentowe. Przypomnę, że to jest obowiązujące prawo, które trzeba egzekwować i przypominać obywatelom. Jak rząd Jarosława Kaczyńskiego zaczął mówić o tym, że poprawi ściągalność abonamentu, to komunikat dla obywateli był prosty: jeżeli dzisiaj nie zapłacę, to za trzy miesiące albo za pół roku, ktoś się do mnie zgłosi i zażąda tych pieniędzy razem z odsetkami. To po co mam płacić odsetki? Zapłacę na bieżąco. Jeżeli obecny rząd mówi: zlikwidujemy abonament, to znaczy, że mogę teraz nie płacić i nikt nigdy się nie upomni. Moim zdaniem wystarczy deklaracja publiczna rządu, że nadal obowiązuje prawo i należy płacić abonament. To mogłoby nas wszystkich w mediach publicznych uratować, uratować te media i byłoby dobrze. Ale jest drugie niebezpieczeństwo – że pod presja  tego spadającego abonamentu część ludzi i radiu, i poza radiem zaczyna myśleć w sposób buchalteryjny, myśli tak: spróbujmy okroić nasze koszty i wydatki do bieżących wpływów, żeby one się bilansowały z bieżącymi wpływami, czyli – to, co czytałeś przed chwilą – zlikwidujmy zespoły artystyczne, przenieśmy Trójkę z Myśliwieckiej na Malczewskiego, a tutaj sprzedajmy czy wynajmijmy ITI, bo są bardzo zainteresowani tym terenem, itd. To są przedsięwzięcia, które w skrócie bym określił tak: gdzieś tam w świecie politycznym są ludzie, którzy chcą ograniczyć media publiczne, chcą być katami mediów publicznych, ale oto znajdują domorosłych ochotników, pomocników tutaj w układzie radiowym, którzy się zgłaszają: nie, nie, kat nie musimy przychodzić, my sami dokonamy egzekucji. Otóż na to mojej zgody nie ma i nie będzie.

Ale może dokonają egzekucji?

A to jest oczywiście możliwe. Ja tylko mówię, że na to mojej zgody nie ma i nie będzie. Najpierw musza dokonać egzekucji mojej skromnej osoby, a potem – proszę bardzo! Będą mieli drogę otwartą. Ale ja bym też nie chciał tego personalizować, żebyśmy się dobrze zrozumieli. Jest wiele osób i w radiu, i poza radiem, którzy świetnie widzą potrzebę istnienia silnych mediów publicznych. Mam nadzieję, że te osoby, niezależnie od losów personalnych takiego czy innego zarządu w Polskim Radiu, takiej czy innej dyrekcji Programu III, że te osoby widzące potrzebę istnienia silnych mediów politycznych, niezależnie od tego, czy oni są ulokowani w PO, SLD, PSL czy PiS czy na jakichś urzędach państwowych, że jednak oni ochronią te media.

Wiceminister skarbu ma prostą radę, mówi: proszę podnieść dochody z reklam.

No i co można powiedzieć? To znaczy, że on nie wie, jaka jest różnica między stacją komercyjną a radiem publicznym. Mamy 25% dochodu z rynku reklamowego. Myślę, że to jest dobre w tym sensie, że działa na nas ożywczo, zmusza nas do ruchu, do aktywności, do tego, abyśmy oferowali coś, co pokupne, ale nie przytłacza naszego programu. Dam ci przykład, jeżeli byłoby to myślenie, to teraz słuchacze przez cały miesiąc mieli świetny ogląd Stanów Zjednoczonych, bo czterech reporterów częściowo na koszt III Programu, a częściowo na koszt sponsorów, jeździło po USA i pokazywało ten kraj cały miesiąc. I jeszcze zostali tam na wybory. I jeszcze mamy tam korespondenta całego Polskiego Radia, to rozumowanie osób, które nie znają mediów publicznych, nie wiedzą, o co tu chodzi, jest proste: po co w ogóle kogokolwiek wysyłać, jeżeli jest korespondent, jeden korespondent Polskiego Radia obsłużyłby wszystkie programy i byłoby dobrze.

Tylko wtedy mniej osób słuchałoby zarówno Programu III, jak i całego Polskiego Radia. Powiem tylko, że 90% kosztów przy Trójka Przekracza Granice pokrywa sponsor naszej wyprawy, a z kolei w Trójce o 30% wzrosła sprzedaż reklam. To też jest znak tego, co zrobiliśmy Polskim Radiu i co robimy.

Oczywiście z Polskiego Radia można zrobić kadłubek, z Programu III można zrobić kadłubek, tylko po co?

Nie jest potrzebne kolejne kadłubkowe medium, w którym nie mówi się nic ani o świecie, ani o Polsce, nie ma reportażu, nie ma fantazji Marcela, który tutaj koło mnie siedzi.

Marcin Łukawski: Dzień dobry.

Jak się czujesz w Polskim Radiu?

Marcin Łukawski: Dobrze.

Czy coś optymistycznego na koniec na naszej rozmowy?

Róbmy swoje – jak śpiewał Wojciech Młynarski przed laty. Na szczęście żyjemy już w innym kraju, ale piosenka w niektórych momentach nadal jest bardzo aktualna.

To może z dedykacją dla ministra skarbu Aleksandra Grada, który jutro najprawdopodobniej będzie gościem tutaj w studio…

A to proszę spytaj go o przyrzeczenia jego zastępcy składane w Senacie przy okazji nowelizacji ustawy o abonamencie. Przyrzekł senatorom, że rząd zrekompensuje ewentualne ubytki abonamentu mediom publicznym, gdyby do tych ubytków doszło. Otóż doszło, czekamy.

I zadedykujemy mu reklamy, które za chwilę będą.... Gościem Salonu Politycznego Trójki był Krzysztof Czabański, prezes Polskiego Radia.