Trójka|Salon polityczny Trójki
Sławomir Nowak
2009-01-30, 08:01 | aktualizacja 2009-01-30, 08:01
Z szefem gabinetu politycznego premiera rozmawia Michał Karnowski.
Posłuchaj
Dodaj do playlisty
Prosto z Davos?
Nie prosto. Z hotelu sejmowego, tam gdzie mieszkam.
„Sprawa musi być załatwiona” – tak mówi premier Putin, mowa o gazie. W jaki sposób?
Najważniejsze, żebyśmy z tego kryzysu wyszli obronną ręką dlatego, że Polska cały czas nie dostaje 2,5 mld metrów sześciennych gazu, które ma zamówione od pośrednika rosyjsko-ukraińskiego RosUkrEnergo, pięćdziesięcioprocentowym udziałowcem jest Gazprom, więc to nie jest tylko problem Ukrainy, to jest też problem Rosji i premier Putin odniósł się ze zrozumieniem do naszego postulatu, użył mnie więcej takich słów, że sprawa musi być jak najszybciej załatwiona. To tez jest w interesie Rosji i jej wiarygodności.
Ale co to znaczy? Pośrednik znika?
Rządy rosyjski i ukraiński zdecydowały, że RosUkrEnergo nie będzie już w ogóle występował w relacjach międzynarodowych i nie będzie pośredniczył w sprzedaży rosyjskiego gazu, tranzytowanego przez terytorium Ukrainy. Takie jest podobno ustalenie. My jesteśmy tylko odbiorcą, zatem tylko przyjmujemy do wiadomości to, co się dzieje na linii Kijów-Moskwa w tych sprawach.
A w sprawie ropy… „Gazeta Wyborcza” dzisiaj podaje, że mają zniknąć pośrednicy? Czyli, jak rozumiem, ma zniknąć firma JNS. To prawda?
Taki postulat postawiła strona rosyjska. Sprawa pośredników to nie był polski wymysł, tylko też rosyjski. Znajdowałbym w tym raczej jakąś jasną stronę i dobrą zmianę stanowiska rosyjskiego, że lepiej jest podpisywać kontrakty między naszymi koncernami, czyli między Orlenem, Lotosem a koncernami rosyjskimi dostarczającymi surowiec do tych rafinerii, bo przecież w znakomitej większości te koncerny produkują paliwa z rosyjskiej ropy.
Za tym pójdzie jakiś konkretny ruch, jakaś umowa, zerwanie umowy z JNS-em, zawarcie nowej?
Nie jestem specjalistą od umów z JNS-em i innych ropnych spraw. To już jest kwestia koncernów, które muszą się dogadać między sobą.
Jest zapowiedź wizyty premiera Putina w Polsce. Ona ma być, według premiera Tuska, późną wiosną. To jest już jakiś konkretny termin?
Nie. Premier Putin zareagował bardzo sympatycznie. Powiedział, że jest gotów jak najszybciej złożyć wizytę w Polsce. W ogóle cała rozmowa była w dość luźnej, dobrej atmosferze. Powiedział, że trzeba pomyśleć nad taką formułą, która nie będzie tylko rytuałem, oficjalną wizytą z honorami, nie wiadomo, czym tam jeszcze, ale żeby miała swój wymiar, jeśli chodzi o konkrety, o gospodarkę, o relacje polityczne. Premier Putin spytał, jak sobie wyobrażamy, kiedy to mogłoby być, to nasz premier zaproponował, żeby to była późna wiosna i strona rosyjska to potwierdzała.
To tak na kwiecień wychodzi…
Nie, to nawet może być czerwiec.
Do końca pierwszego półrocza ta wizyta nastąpi?
Raczej tak, tak powinno być.
Zaproszenie wtedy jeszcze dla prezydenta Putina zostało wystosowane podczas pierwszej wizyty premiera Donalda Tuska na Kremlu. Rok minął i nic.
Ważne, że do tego spotkania doszło w Davos, że strona rosyjska też chciała tego spotkania…
A my jesteśmy wrogimi mocarstwami, że się musimy spotykać na lotniskowcu? Na wodach neutralnych?
To akurat jest dobry przykład. Poprzedni rząd proponował właśnie tego rodzaju spotkania na tak zwanych gruntach neutralnych, w państwach trzecich…
I ten rząd to realizuje…
Nie. My normalizujemy te relacje. Pierwsza wizyta premiera Putina na Kremlu rok temu była takim nowym otwarciem, zakończeniem pewnego etapu lodowcowego w naszych relacjach. Spotkanie w Davos jest przejawem właśnie tej normalizacji. W Davos premier spotkał się z szefami innych państw, z premierem Turcji, z prezydentem Azerbejdżanu, z premierem Kataru… to wszystko sprawy gospodarczo dla nas ważne. A wszędzie tam gdzie jeździ, gdzie są jakieś międzynarodowe duże spotkania wielostronne, zawsze dochodzi do spotkań dwustronnych z państwami Unii Europejskiej i innymi. To jest przejaw normalnej dyplomacji, a nie jakiegoś ekstraordynaryjnego zachowania.
Premier pytał też o trudne sprawy? Na przykład o decyzję rosyjskich sądów w sprawie zbrodni katyńskiej?
Nie, nie mieliśmy jeszcze o decyzji komisji wojskowej rosyjskiej. Premier podniósł sprawę Katynia i grupę ds. trudnych, którą prowadzi pan minister Rotfeld i obaj szefowie rządów ustalili, że ta grupa będzie pracowała intensywniej. Polska też jest przed pewnymi decyzjami, jeśli chodzi o sprawy katyńskie i potrzebujemy takiego nowego otwarcia i dobrego sygnału ze strony rosyjskiej. To zostało Rosji wczoraj powiedziane.
Była jakaś odpowiedź?
Premier Putin powiedział, że absolutnie podziela ten pogląd, zgadza się z tym, że prace tej komisji powinny być bardziej intensywne. A to dużo.
Jakie decyzje przed nami?
Poczekajmy na ustalenia komisji ds. trudnych.
Możemy się spodziewać jakiegoś przełomu?
Przede wszystkim chodzi nam o otwarcie archiwów związanych z Katyniem i w ogóle ze zbrodniami Stalinowskimi dotyczącymi Polaków. To byłby na pewno jakiś przełom. Jakiś głos moralnego zadośćuczynienia ze strony Rosji jest potrzebny tutaj. Czyli nic więcej jak powrót do retoryki z początku lat 90-tych, kiedy prezydent Jelcyn otworzył część archiwów.
Panie ministrze, a pan spał w nocy dobrze?
Podchwytliwe pytanie? Tak.
Nie. Podobno ministrowie nie śpią po nocach, szukają oszczędności…
Widocznie coś złego się ze mną dzieje. Przyznam się zupełnie szczerze, wczoraj w nocy śniły mi się jakieś cięcia budżetowe. Chyba udzieliła mi się potworna, wisielcza atmosfera w Davos. Rzeczywiście tam spałem źle. Wróciłem do Warszawy – jest okej.
Czyli w Polsce lepiej niż w Davos?
Na pewno.
Ministrowie mieli znaleźć 17 mld do soboty. Chyba nie znajdą…
Dlaczego?
Bo później ma być spotkanie z premierem, do poniedziałku…
Nie, dzisiaj się zaczyna seria konsultacji, od godziny dziewiątej.
O, panowie się mylą.
Nie pierwszy raz, jak pan doskonale wie. Politykom zdarza się to częściej niż mediom. Ale mówiąc poważnie, co godzinę są dzisiaj poustawiane spotkanie z ministrami i one będą planowane też do jutrzejszego popołudnia, tak że taki maraton dosyć intensywny.
Premier od dziewiątej wzywa ministrów… Czyli nawet krócej niż do soboty…
Nie, do popołudnia w sobotę. Ten plan jest już uzgodniony z ministrami, także ci, którzy są gotowi już na dzisiaj, przychodzą dzisiaj, ci, którzy na jutro – jutro.
Minister Klich jest gotowy?
Minister Klich ma spotkanie jutro.
„Gazeta Wyborcza” donosi dziś, ze minister Klich jest w starciu z ministrem Rostowskim…
Nie przesadzałbym.
5,5 mld złotych już stracił. Ma stracić kolejne i nie wykonuje ustawy. Opozycja chce go postawić przed Trybunał Stanu. Jest w ustawie zapisane na obronność 1,9 PKB, a nie idzie tyle.
Ale zdarzało się i ministrom z Pis-u, i SLD, że nie wykonywali tej ustawy. Zatem ta ławka w Trybunale Stanu musiałaby być dużo dłuższa niż tylko na ministra Klicha. Ale mówiąc zupełnie poważnie, to jest element retoryki politycznej, uprawianej przez opozycję. Ja się nie dziwię, mają prawo. Mamy opozycję, jaką mamy. Natomiast rzeczywiście w potwornie trudnej sytuacji jest minister Klich i MON, ale takie przyszły czasy trudne. I to dotyczy wszystkich ministerstw. Rzeczywiście MON ma bardzo duży budżet, ci, którzy mają bardzo duże budżety, muszą najwięcej ściąć. Chodzi o zwykłą matematykę, a nie o intencje. Akurat nasz rząd do profesjonalizacji, modernizacji polskiej armii przywiązuje dużą wagę.
To jest dobry minister?
Bardzo dobry minister.
I nie odejdzie?
Nie.
I premier, jak jechał na spotkanie z ministrem Ćwiąkalskim, nie chciał go zdymisjonować?
Premier nie jechał na spotkanie z ministrem Ćwiąkalskim.
Minister Ćwiąkalski miał przyjechać do premiera. Rozumiem tę hierarchię. Dobrze pan pilnuje interesu premiera. Ale gdy premier jechał do Warszawy, gdzie miał przyjechać do niego minister Ćwiąkalski, to zamiast Ćwiąkalskiego miał przyjechać Klich? Media tak podawały…
Nie, ten temat wówczas nie był na agendzie.
Dlaczego minister Klich jest ciągle wymieniany jako kandydat do odstrzału?
Nie mam pojęcia! Chętnie bym kiedyś z panem redaktorem jako specjalistą od mediów na ten temat porozmawiał.
Ja też nie wiem właśnie. Mam wrażenie, że pech za panem ministrem Klichem chodzi, że ktoś chce, żeby on odszedł.
Być może. To jest jakiś trop. To jest takie ministerstwo, w którym, podejmując decyzje, bardzo ważne, chociażby finansowe, zawsze ktoś komuś się tam naraża.
Łatwo nadepnąć komuś na odcisk.
No więc właśnie. Ten trop jest ciekawy i do przemyślenia. Minister Klich dobrze prowadzi ten resort.
Zostanie? Może pan to zadeklarować?
Tak, tu na pewno nic złego się nie dzieje. Będziemy rozmawiali o cięciach w budżecie. Zobaczymy, co MON przygotowało, jakie to są rozwiązania. Myślę, że minister Klich obrona ręką przeprowadzi resort i wojsko, ale też w taki sposób, że pokaże, ze można zaoszczędzić pieniądze w tych trudnych czasach, między innymi na zbrojenia.
Czy do tej sumy 17 mld złotych dołoży się też Kancelaria Premiera?
Myśmy już w tegorocznym budżecie zaproponowali dziesięcioprocentowa redukcję w stosunku do…
Ale to wszyscy zaproponowali…
Kancelaria Premiera była tą częścią administracji rządowej, która nie miała nawet nominalnego wzrostu, tylko redukcję o 10%.
Nie będzie dalszych zmian?
Nie, nie, będzie. Rozmawiałem jeszcze wczoraj z ministrem Arabskim, zaproponował redukcję budżetu o kolejne 10%, zatem jesteśmy już na granicy wytrzymałości, jeśli chodzi o funkcjonowanie, ale trudno, takie są czasy. Zaciskamy pasa najpierw sami. Mam nadzieję, że w ślad za nami pójdzie Kancelaria Prezydenta i inne instytucje.
Posłowie mówią, że oni już nie mogą oszczędzać i dali sobie podwyżki.
Tabloidy rozkręciły w związku z tym dużą akcję. Rozumiem, że ta korekta jest korekta inflacyjną.
Większość sejmowa to większość rządowa…
Nie, akurat w tej sprawie większość jest bardzo duża ponadpartyjna. To wyniknęło wprost z zapisów kodeksu pracy, inflacyjna waloryzacja, ale uważam.
Pracownicy Kancelarii Sejmu nie dostaną podwyżek…
Na pewno będą mieli zwaloryzowane, tylko może nie tak, jakby oczekiwali. Waloryzacja inflacyjna, jeśli chodzi o pracowników wszystkich instytucji, jest poza dyskusją. Natomiast w przypadku władzy, polityków, zgadzam się z panem redaktorem, to było zupełnie niepotrzebne.
17 mld to jest właściwe drugi deficyt i opozycja mówi, że nie ma mowy, żeby to się dało zrobić technicznie, a przede wszystkim politycznie. To jest nowelizacja budżetu.
Nie ma potrzeby nowelizowania budżetu w sytuacji, kiedy się oszczędza.
Cięcie w programach rządowych, a programy rządowe były zaakceptowane przez Sejm.
Dobrze, ale od wykonania programów rządowych jest rząd, zatem kwestia wykonania budżetu to zawsze kwestia rządu. Jeżeli szukamy oszczędności, to jest to kwestia oszczędności, które wykonuje rząd w tych wszystkich programach. Gdybyśmy chcieli zadłużać państwo, to wtedy musielibyśmy zapytać o zgodę parlament. Ale my tego nie robimy, my oszczędzamy, a nie zadłużamy.
Posłowie zaakceptowali ustawę budżetową, gdzie na przykład na program rządowy Kobieta 50+ jest tyle a tyle milionów…. I nie będzie.
Nie wiem, czy akurat oszczędności dotkną tego programu. Na tym poziomie szczegółowości jeszcze nie jestem. Po spotkaniu z panią minister Fedak będę w stanie powiedzieć więcej. Natomiast na tym etapie nie ma potrzeby nowelizacji budżetu. Gdyby dochodziło do zwiększania deficytu czy zadłużania nas wszystkich,. Konieczności zaciągania dużych długów na rynkach zagranicznych czy na rynku wewnętrznym, wtedy trzeba by prosić o zgodę parlament.
Jacek Karnowski, prezydent Sopotu odejdzie? Nie odejdzie. Ale powinien odejść?
To jest dwuznaczna sytuacja dla niego przede wszystkim i dla Platformy na Pomorzu. To jest bardzo niezręczne. Jacek Karnowski nie jest w Platformie Obywatelskiej, bardzo mocno chciałbym to podkreślić. Nie mamy żadnego formalnego, politycznego wpływu na prezydenta Karnowskiego. Od razu powiem, że to jest bardzo dobry prezydent. Wszyscy chcielibyśmy wierzyć, że te zarzuty są nieprawdziwe i sąd je obali. Ale myślę, że dla samego Jacka Karnowskiego, gdzie on zawiesza swoje wykonywanie swojej funkcji, albo podaje się do dymisji, oczyszcza się, byłoby najlepszym rozwiązaniem, tak uważam, i dla niego, i dla Sopotu, i dla Platformy sopockiej. Pewnie będziemy znowu świadkami kolejnej bijatyki słownej między posłami PiS-u w Sopocie, Jackiem Kurskim…, którzy będą sobie na tym używali, a z drugiej strony ludźmi lojalnymi wobec Jacka Karnowskiego…
Ludźmi Platformy.
Też. Ale uważam, że dla higieny życia publicznego czytelne rozwiązanie by się tu przydało. Albo dymisja wprost, albo jakiś urlop. W sytuacji, kiedy są tego typu zarzuty, nie popieramy tego rodzaju prezydentury.