Zyta Gilowska
Wydaje mi się, że posłowie nie powinni teraz wylewać krokodylich łez. Uchwalili durne prawo i trudno.
- Dziś gościem "Salonu" jest prof. Zyta Gilowska, wicepremier i minister finansów. Dzień dobry Pani profesor.
- Dzień dobry.
- Stan prawny jest oczywisty, wszystko zależy od jednej osoby - mówi premier Jarosław Kaczyński. Apeluje do Hanny Gronkiewicz-Waltz o to, by zwróciła się do Rady Warszawy o wygaszenie jej mandatu. Pani jest - mało kto być może wie - samorządowcem. Pani pisała tę pierwszą ustawę samorządową. Jak Pani patrzy na tę sprawę?
- Nie. Pierwszej ustawy nie pisałam. Pisałam ustawy finansowe dotyczące samorządów, natomiast pierwsza ustawa powstawała w Senacie. A ja samorządowcem zostałam, bo wzięłam udział w wyborach i byłam radną dwie kadencje. Można powiedzieć, że zakładałam w Polsce samorząd.
- To miałem na myśli.
- Na tej sprawie na pewno premier zna się lepiej ode mnie - jest prawnikiem - ja jestem ekonomistą. Wydaje mi się, że posłowie nie powinni teraz wylewać krokodylich łez. Uchwalili durne prawo i trudno.
- A czy to nie jest przykład podobny do tego, co miało miejsce rok temu, czyli ustawa warszawska - specjalna, to po, by w Warszawie nie odbyły się wybory przyspieszone, by Kazimierz Marcinkiewicz mógł być dłużej komisarzem?
- Nie. Nie. Ja tu analogii nie widzę. Po prostu tak już jest, że świat czyha na potknięcia, zwłaszcza polityków - trzeba się wystrzegać takich potknięć. I to wszystko.
- Czyli Hanna Gronkiewicz-Waltz - Pani zdaniem, Pani profesor - powinna złożyć mandat? Rada Warszawy powinna to uznać i nowe wybory?
- Tak. Myślę, że miejscu Pani Hanny Gronkiewicz-Waltz bym tak zrobiła, bo rzecz jest chyba nieunikniona.
- A widziałaby się Pani profesor na jej miejscu?
- Nie. Nie.
- Czyli te pogłoski o tym, że Pani byłaby dobrym kandydatem, to nieprawda?
- Nie wiem. Być może, że kandydatem byłabym dobrym, tylko, że nie chcę.
- Była na ten temat rozmowa z premierem? Były jakieś namowy?
- Było parę rozmów z różnymi ludźmi. Bo przecież te listy rankingowe, które media tworzą, chyba z nudów, obejmują mnie w różnych dziedzinach. Chodziło nie tylko o wybory samorządowe w Warszawie. Najpierw się zżywałam, a teraz patrzę na to ze spokojem.
- A nigdy - ani przez chwilę - myśli, że może jednak?
- Nie. Oczywiście, że nie. Dlaczego, może jednak? Dlaczego? Przecież mam zajęcie, mam pracę. Mam to wszystko porzucić?
- Nie namawiam.
- I wziąć udział w igrzyskach?
- Patrzymy na sondaże. Hanna Gronkiewicz-Waltz, 50 proc. zaufania społecznego, Pani 37 proc.
- No widzi Pan, marnie. Marnie.
- To jest ostatni sondaż CBOS-u.
- Nie mam co startować. Nie mam szans.
- Może właśnie dałoby się powalczyć? Nie widać kandydata, który byłyby porównywalnie mocny.
- Takie pytania są dla mnie kłopotliwe, bo oznaczają, że rozmówca, że to co robię w ministerstwie finansów i w rządzie jest bez znaczenia i mogę w każdej chwili udać się do innego lokalu, zająć się czymś innym. Przecież to niepoważne.
- Może po prostu okazać się, że np. Andrzej Lepper postawi na swoim, będzie dodatkowy skup 100 tys. ton wieprzowiny na tzw. zapasy państwowe. I Pani będzie musiała odejść.
- Ale ja akurat nie sprzeciwiam się w tej sprawie. Nie rozumiem, co Pan chce zasugerować.
- Tak mówi Andrzej Lepper.
- Że?
- Że niektórzy ministrowie mają spore wątpliwości. Premier jest za. I Andrzej Lepper wymienił Panią, jako osobę, która ma wątpliwości.
- ... [śmiech]
- Andrzej Lepper opowiadał.
- Ja wykonuję ustawy, w tym ustawę budżetową. Natomiast te kwestie są dość precyzyjnie regulowane przez ustawodawstwo europejskie. Jesteśmy członkiem UE i nie możemy wykonywać niektórych działań tak sobie, bo nam się podoba.
- To prawda. Jak wchodziliśmy do UE, to jedną z korzyści, jaką przedstawiano, było to, że zniknie cały ten problem z rynkiem rolnym, z dopłatami, itd. są dopłaty unijne i koniec problemu.
- To jest coś innego - dopłaty bezpośrednie. Polska wynegocjowała taki model dopłat. Uważaliśmy, że jest dla nas wygodny i wygodny dla rolników. Otrzymaliśmy zgodę i wypłacamy pieniądze - żywą gotówkę.
- Czy wobec tego dodatkowe pieniądze nas rolnictwo są możliwe?
- Ależ my wydajemy na rolnictwo olbrzymie pieniądze. W samym budżecie naliczyłam tego ponad 36 mld.
- Pani profesor, jeszcze dodatkowe.
- W ramach tego budżetu być może minister rolnictwa wygospodaruje stosowne kwoty. Chyba, że nie będziemy kierowali, ale już jest skierowany do podpisu budżet do prezydenta, więc musimy się poruszać w granicach ustawy budżetowej. Po prostu.
- Z Pani punktu widzenia, jeśli minister rolnictwa coś znajdzie, jeśli Andrzej Lepper w swoim budżecie komuś zabierze, to może dać na te zapasy państwowe?
- I o ile nie będzie to sprzeczne z ustawodawstwem unijnym, to mnie nic do tego.
- Dodatkowych pieniędzy, nie ma mowy?
- Przecież ja nie chodzę z pieniędzmi w walizce. Muszę wykonywać ustawę budżetową Także musi to robić cały rząd. Najciekawsze jest to, że przypominam sobie żadnej wymiany zdań z panem Andrzejem Lepperem, ani z nikim z rządu, w której ja protestowałabym przeciwko tym zamiarom. Nawet o tych zamiarach, szczerze mówiąc, pierwsze słyszę.
- Może gdzieś Pani dokumenty przetrzymuje? Bo to sugerował dokładnie Andrzej Lepper.
- To jest wielkie ministerstwo. Ma ponad 2 tysiące pracowników. Ja osobiście żadnych dokumentów nie przetrzymuję. A nie wydaję mi się, żeby w ostatnich dniach wpłynęły. Nie ma z drugiej strony możliwości, żeby niektóre, przynajmniej część pism, rozpatrywać w ciągu 24 godzin. To jest administracja, a nie sztab wojenny.
- Czyli tutaj konflikt z Lepperem jest trochę wirtualny?
- W ogóle nic nie wiem o żadnym konflikcie w tej dziedzinie.
- Zobaczymy jak to się dalej rozwinie. Ale mówiła też Pani o swojej dymisji. Tu nawiązuję do tych Pani słów.
- Nie mówiłam o swojej dymisji. Co to za gadanie?
- Że gdyby się okazało...
- Nie mówiłam również w ten sposób. Nie.
- Proszę wyjaśnić, jak Pani to ujmowała.
- Zapytana przez dziennikarza, czy planuję pozostać w rządzie, jeśli reformy nie będą podjęte, odpowiedziałam, że nie. Nie planuję. I to wszystko.
- Ja to słyszałem w ten sposób - Gilowska: jeśli reformy nie zostaną podjęte, odejdę z rządu.
- Nic podobnego. Tego sformułowania nie użyłam. Proszę moich słów nie przekręcać. Elementarna rzetelność - tu apeluję do Pana kolegów - nakazuje cytować wiernie.
- To w takim razie, poproszę o wierny cytat. Jakie jest Pani w tej sprawie stanowisko?
- Na pytanie, czy będę trwała w rządzie, jeśli rząd nie będzie chciał forsować reform, odpowiadam: nie, nie będę trwała w takim rządzie.
- Ale rząd chce forsować reformy?
- Właśnie. Właśnie. Rząd chce. Więc wszystko to jest hipotetyczne. Jak się śmiał Witkacy, co by było gdybizm.
- Jak to w taki razie idzie? Na jakim etapie jest ten Pani projekt reformy finansów?
- Na właściwym. Zgodnie z terminarzem, przyjętym harmonogramem. Do końca marca skierujemy projekt do uzgodnień międzyresortowych. Innymi słowy, pokażemy go.
- Czy to będzie ten projekt, który jeszcze zaczęła przygotowywać w czasach, gdy Kazimierz Marcinkiewicz był premierem? Czy coś zupełnie nowego?
- Szczerze mówiąc, to jest projekt, który po raz pierwszy zaczęłam przygotowywać w 1996 roku.
- Słyszała Pani złośliwe plotki, że jego nie ma?
- Jakżeż nie ma? Jego pierwszy wariant był gotowy w 1997 roku. Otrzymali wszyscy ówcześni politycy. Wszyscy. W 2003 roku projekt ten, po modyfikacjach przedstawiłam w Sejmie, odbył pierwsze czytanie, wszystkim znany, miał numer druku sejmowego. Następnie Komisja Finansów Publicznych przytrzymała prace nad nim - to był rok 2003. I teraz piszemy kolejną modyfikację, jako że cały czas się uczymy. Ale rdzeń, pomysł pierwotny jest mój, byłam pierwszą osobą w Polsce, która na to wpadła i nad tym pracuję lat 13.
- Co się zmieni w naszym państwie, jeśli to wejdzie w życie?
- Sporo. Zmieni się maszyneria o nazwie sektor finansów publicznych.
- Znikną agencje? Zakłady pomocnicze i inne twory, narośla, które pożerają nasze pieniądze?
- Powinny zniknąć przynajmniej wszystkie, co do jednego zakłady budżetowe i gospodarstwa pomocnicze, ponieważ jest to wynalazek z czasu początku lat 50. Czyli za stalinizmu, nawet nie z socjalizmu, tylko stalinizmu. Natomiast jeśli chodzi o agencje i fundusze, sprawa jest bardziej złożona - trzeba je podzielić na grupy, które muszą zostać, ale powinny nieco zmienić status. Na te, które trzeba zlikwidować i na te, które po postu trzeba włączyć do budżetu - przekształcić w jednostki budżetowe.
- To będzie raczej pakiet ustaw, niż jedna ustawa?
- Trzeba uczciwie sobie powiedzieć, że przepisy dotyczące zmian w innych ustawach, będą prawdopodobnie obszerniejsze, niż zmiana główna.
- Marzec - uzgodnienia resortowe?
- Do końca marca idzie do uzgodnień resortowych. Tak.
- Trzeba 3-4 miesiące liczyć na te uzgodnienia?
- Nie. Plany mamy inne. Mamy plany, żeby uzgodnienia trwały krótko, jeśli jest wola polityczna, to nie należy tego uzgadniać bez końca.
- Czyli miesiąc?
- I najlepiej byłoby, gdyby Sejm zechciał i zdążył uchwalić taki projekt, jak go otrzyma, jeszcze przed wakacyjną przerwą, czyli do końca lipca.
- Bardzo ambitnie. I to miałoby przejść przez tę komisję ds. solidarnego państwa, czy komisję finansów publicznych normalnie?
- To jest rzecz wtórna. To jest kwestia organizacji prac Sejmu.
- Jak patrzymy na prace komisji, to niekoniecznie.
- To jest kwestia organizacji prac Sejmu. To nie jest moja sprawa. Chciałabym, żeby minister finansów miał możliwość zastosowania nowych przepisów do układania budżetu na rok 2008.
- Czyli przed wakacjami, przed 1 września, te ustawy powinny być przegłosowane?
- Tak. Tak powinno być.
- I to jest właśnie ten warunek reform, o którym rozmawialiśmy?
- Nie tylko. Powinny być przegłosowane także inne ustawy, dotyczące redukcji niektórych pozapłacowych kosztów pracy.
- Premier jest za, parlament gotowy. A jak koalicjanci na to patrzą? Będą z nimi jakieś specjalne uzgodnienia poza tymi w rządzie?
- Ja nie przewiduję.
- A jeśli będą próbowali stawiać weto?
- To przecież nie mnie, tylko premierowi.
- Premier jest za.
- To się cieszę. Tylko pracować
- A prezydent?
- Mam nadzieję, że również. Przecież - szczerze mówiąc - każdy jest za tym, żeby likwidować - jak się Pan wyraził - biurokratyczne narośla na finansach publicznych i żeby zmniejszać pozapłacowe koszty pracy. Chyba każdy jest za? Ja sobie - szczerze mówiąc - nie wyobrażam, że wdrapie się jakiś poseł SLD, bądź PO i będzie mówił, że jest przeciw. Gdyby takie zjawisko wystąpiło, byłoby niewątpliwie niezmiernie interesujące.
- Ciekawe co powie Jan Rokita na ten projekt. Jan Rokita, który przedstawił własny projekt reformy państwa - ośmiopunktowy, ale tak naprawdę prawie 400 stron. Też trochę kontynuuje swoje prace z PO wcześniej, zrobił to bez zgody liderów. Myśli Pani, że to może być taki moment przełomowy, po którym dla Jana Rokity już nie będzie miejsca w PO?
- Nie wiem. Przestałam się znać na PO półtora roku temu, gdy z niej odeszłam. Nie znam tego pakietu. Wiem, że w 2005 roku Jan Rokita podjął w istocie zagadnienia, które przedtem przez wiele lat analizował ze mną. Czy to jest kierunek, który będzie mi odpowiadał? Nie wiem.
- Napisał w tym raporcie, że 6 lat temu stworzyliśmy PO w akcie niezgody na postępujący proces wyobcowywania państwa. Czy my, to jeszcze PO dla Rokity?
- Tego nie wiem. Słowa ładne. Tak. Przypominam sobie - tak było. Tak właśnie PO była tworzona.
- Mówiła Pani ostatnio, że widzi, że coraz ciaśniej Janowi Rokicie w PO. Kiedy to się może skończyć i w jaki sposób?
- To jest kwestia jego osobistej odporności. Ja w podobnych okolicznościach, nie chciałam się bijać, ale kobiety są praktyczne i sobie po prostu poszłam. Co niesłusznie jest dzisiaj przez niektórych przypominane pod określeniem PO mnie wyrzuciła. Nic podobnego. PO zaczęła mi dokuczać, a ja sobie poszłam.
- A zachęcałaby Pani Jana Rokitę do tego, żeby przyszedł tam, gdzie Pani jest, do rządu?
- Ależ nie mogę tego zrobić. Ma swój rozum, jest doświadczonym politykiem, ma zmysł obserwacyjny, jest bystry, to widzi jak się kończą niektóre procesy i postawy.
- A jak się skończy ten? Może słuchacze nie widzą i ja też nie do końca widzę.
- Moim zdaniem sprawa jest jasna. Dla mnie sprawa jest jasna.
- Prosimy wyjaśnić, Pani profesor. Niech to będzie pointa tej rozmowy.
- Nie, nie, nie. Każdy musi popełnić swoją własną pulę błędów. Na tym polega życie.
- Dziękuję bardzo. Prof. Zyta Gilowska, wicepremier i minister finansów była dziś gościem "Salon Politycznego Trójki". Dziękuję.
- Dziękuję.