25-lecie Closterkeller. Anja Orthodox: śpiewałam kiepściutko
2013-09-16, 13:09 | aktualizacja 2013-09-17, 14:09
- Koledzy to potwierdzają. Mówią, że wokalne dno, z którego się odbiłam... - śmiała się Anja Orthodox. Wokalistka grupy Closterkeller była gościem "Myśliwieckiej 3/5/7".
Posłuchaj
- Zawsze czułam, że muzyka we mnie buzuje, ale nie bardzo wiedziałam, w jaki sposób ją uzewnętrznić. Jako dziecko plumkałam sobie na pianinie, które stało u babci. Robiłam orkiestrę z kieliszków, które stroiłam, dolewając odpowiednią ilość wody. Śpiewałam jednak kiepściutko. Potem, jako trochę bardziej świadoma młoda dziewczyna, pochłaniałam muzykę w wielkich ilościach. Po nocach śniło mi się, że ją tworzą, że ona we mnie gra. W końcu zostałam wokalistką - opowiadała Anja Orthodox.
Skąd miłość do arabskich ozdobników? - Bardzo długo słuchałam wokalistek nowofalowych. Siouxsie and The Banshees, Lisy Gerard z Dead Can Dance, czy Liz Fraser z Cocteau Twins. One śpiewały dziwaczne melizmaty, trącające nieco arabskimi, ćwierćtonowymi skalami. Z takiej muzyki wyszłam, nasiąkłam nową falą, postpunkiem. Bardzo lubiłam Ofrę Hazę, która śpiewała z Sisters Of Mercy. Dzięki niej zaczęłam interesować się wokalistyką arabską - wspominała wokalistka grupy Closterkeller.
Rozmówczyni Tomasza Żądy powiedziała też, co zmieniło się od czasów, kiedy zaczynała karierę z zespołem. - Śpiewam teraz tysiąc razy lepiej. Koledzy śmieją się ze mnie i potwierdzają. Mówią, że dno, z którego się odbiłam, było bardzo głęboko - powiedziała Anja Orthodox.
Wokalistka opowiadała również o relacjach związkowo-zespołowych i zapowiedziała trasę koncertową grupy Closterkeller, która rusza w najbliższy czwartek w Chełmie, a zakończy się ostatniego dnia listopada w Warszawie.
Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy Tomasza Żądy z gościem audycji "Myśliwiecka 3/5/7”.
(mk)