Piotr Banach: płakałem przez Hey...
2012-05-09, 11:05 | aktualizacja 2012-05-10, 10:05
W Trójkowej "Historii pewnej płyty" twórca jednego z najważniejszych polskich zespołów rockowych opowiedział m.in. o swojej wizji "rockowego kapłaństwa" oraz o niespełnionej słabości do Katarzyny Nosowskiej.
Posłuchaj
- Nie radziłem sobie z pozycją lidera bez autorytetu. Trzon zespołu stanowiliśmy ja i Kaśka; reszta składu powstawała trochę "z łapanki" - wspomina Piotr Banach okres swoich największych sukcesów z grupą Hey. - Dla wytwórni byłem buntownikiem niweczącym szanse kapeli na komercyjny rozwój. Koledzy traktowali mnie jako zdrajcę, który wchodzi w układy z koncernem...
Tak w 1999 roku doszło do rozstania jednego z najważniejszych polskich zespołów rockowych z jego założycielem i twórcą największych przebojów. Co ciekawsze, Hey narodziło się po części jako efekt fascynacji (nie tylko artystycznej) Banacha Katarzyną Nosowską. Jakież było rozczarowanie muzyka, gdy pewnego dnia dowiedział się, że jego muza związała się z, deprecjonowanym wcześniej przez nią, perkusistą Grzegorzem Porowskim...
Pierwsza połowa lat 90. nie była chyba dla Banacha najłatwiejszym okresem w życiu prywatnym. Bez wątpienia tryumfował on natomiast wtedy jako muzyk, liderując dwóm znakomitym formacjom Hey oraz Dum Dum. Druga z grup nigdy nie zyskała dużej popularności w kraju, za to podczas swojej jedynej trasy po Francji zdobyła status zespołu kultowego. Pod wpływem rad branży Banach zdecydował się na rozwiązanie jednego ze składów.
Działalności Banacha z Hey oraz z jego późniejszymi zespołami poświęcone będzie kolejne wydanie "Historii pewnej płyty" - na antenie Trójki w niedzielę (13 maja) po godzinie 9.00.
W minioną sobotę artysta opowiedział natomiast przede wszystkim o swoich muzycznych perypetiach w latach 80. Pierwszą gitarę dostał on pod choinkę już pod koniec lat 70., jednak zawodowym gitarzystą został dopiero w wieku 24 lat. Wcześniej był puzonistą (w orkiestrze szkolnej) oraz perkusistą (m.in. w Kryterium, Grass, Kumander i słynnych Kolaborantach).
- W najwcześniejszych zespołach umiejętność gry na instrumencie nie miała szczególnego znaczenia. Większość czasu poświęcaliśmy kreowaniu własnego wizerunku, wymyślaniu nazw oraz okładek płyt - wspomina muzyczną młodość Banach. - Gwiazdą rocka chciałem być od 15. roku życia. Ale nie chodziło mi wcale o splendor, lecz o pozycję kapłana, który ma moc przemawiania do ludzi i zmieniania świata. Tak to sobie wtedy wyobrażałem...