PO traci w sondażach. Trupy wypadają z szafy

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
PO traci w sondażach. Trupy wypadają z szafy
Foto: fot. SXC

Jak należy traktować sondaże wyborcze? Politycy podzielili się swoimi przemyśleniami na ten temat w "Śniadaniu w Trójce".

Posłuchaj

Śniadanie w Trójce 11 lutego 2012
+
Dodaj do playlisty
+

W tym tygodniu opublikowano co najmniej trzy sondaże wyborcze, które różnią się od siebie. 

Według badania Millward Brand SMG/KRC dla TVN24, PO zanotowała spory spadek poparcia. Gdyby wybory odbyły się lutym na PO zagłosowałoby 27 proc. wyborców. Na PiS - 22 procent, na Ruch Palikota - 17 proc., na SLD - 10 proc., na PSL - 6 proc., a na Solidarną Polskę - 5 proc. Reszta partii nie przekroczyłaby progu wyborczego.

Z sondażu TNS OBOP wynika, że wybory wygrałaby PO z 28-proc. poparciem. PiS otrzymałoby 26 proc. głosów,
Ruch Palikota - 10 proc., SLD - 9 proc., a PSL - 5 proc. Według innego sondażu TNS OBOP przeprowadzonego na zlecenie Telewizji Polskiej, na PO oddałoby swój głos 36 proc. wyborców, na PiS - 25 proc., na Ruch Palikota -15 proc., na SLD - 13 proc., a na PSL - 5 proc.

"Ludziom otwierają się oczy"

Rafał Grupiński z PO uważa, że sondaże są "jakimś" odbiciem nastrojów społecznych. - Oczywiście nie należy się kierować w polityce sondażami, nie należy przeceniać ich wagi, ale warto analizować to, co się w nich pojawia - twierdzi. Dodaje, że należy zorientować się w jakiej grupie społecznej spada lub rośnie poparcie dla partii i w oparciu o wyniki tej analizy przygotować sobie odpowiednie komunikaty do tych grup. Grupiński zapytany o komentarz do spadającego poparcia dla jego partii odpowiedział, że jest to wynik pewnych błędów, które miały miejsce w styczniu.

Zdaniem przewodniczącego klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości Mariusza Błaszczaka słabsze wyniki PO wskazują na to, że "ludziom otwierają się oczy na to, co dzieje się w naszym kraju". - Mamy do czynienia z chaosem w wielu dziedzinach, w infrastrukturze, finansach, emeryturach... i to jest efekt - podkreśla. Poproszono o komentarz do wyników PiS powiedział, że "wynik wyborczy dla Pis był zawsze lepszy niż ankietowy".

"Dają nam 6-7, znaczy, że w wyborach będzie 10"

Jarosław Kalinowski z PSL stwierdził, że wyniki różnych pracowni sondażowych różnią się nie tylko od siebie, ale również od ostatecznego wyniku wyborczego. - Ale pokazują pewne trendy, tendencje - podkreśla. - Politycy pilnie im się przyglądają, jak poparcie rośnie to "jesteśmy wspaniali", jak spada to "sondaże są złe" - dodaje. - Jeśli ktoś nam daje w sondażu 6-7 proc. znaczy, że w wyborach będzie koło 10 - polityk tak skomentował wyniki PSL.

- Mimo, iż u nas jest tendencja wzrostowa, to podchodzimy do sondaży w sposób spokojny - mówi Wanda Nowicka z Ruchu Palikota. Jej zdaniem sondaże pokazują "odbicie pewnego momentu". Dlatego - według polityk - po niedawnej burzy wokół reformy emerytalnej i ACTA Platforma traci w sondażach. Podkreśla, że pojawi się nowe zjawisko jeśli chodzi o poparcie dla partii. - Do tej pory były dwa rodzaje partii - partie, które mają olbrzymie poparcie i reszta. Teraz wytworzyły się trzy grupy - partie, które mają poparcie powyżej 20 proc. jak PO i PiS, te które mają powyżej 10 proc. jak RP i SLD i reszta - wyjaśnia.

"Trupy wypadają rządowi z szaf"

Zdaniem Ryszarda Kalisza z SLD na sondaże należy spojrzeć od strony socjologicznej. Kalisz uważa, że od 1997 roku obserwuje się tendencję - nazwaną przez polityka "syndromem połowy kadencji" - że w połowie kadencji rząd znacząco traci poparcie. - Tak było z AWS i SLD. PiS tego uniknął, bo zgodził się na wcześniejsze wybory - mówi. Kalisz dodaje, że PO udało się uniknąć tego, ale partię Donalda Tuska dotknął "syndrom początku nowej kadencji". - wszystko przestało wychodzić, ludzie przestali być zdyscyplinowani, decyzje podejmowane są błędnie - uważa.

Z kolei Ludwik Dorn z Solidarnej Polski dorn - z wykształcenia socjolog - przyznaje, że z rozbawieniem obserwuje takie rozmowy po sondażach. - W politykach budzi się wówczas metodolog, specjalista od doboru próby - uważa. - Sądzę, że - pomijając różnice prób, metod itp. - parę rzeczy widać w sondażach. Po pierwsze widać, że obywatele dostrzegają, że przez niesprawność rządu mają problemy - dodaje. Jak wyjaśnia, wcześniej ludzie w sondażach deklarowali, że żyje im się dobrze, dlatego PO zwyciężyło i rządzi drugą kadencję, a teraz "różne trupy wypadają rządowi z szafy, w sensie złych decyzji, źle obliczonych różnych zaniechań i robi się problem".

Henryk Wujec z Kancelarii Prezydenta podkreśla, że sondaż jest pomiarem, a "każdy pomiar zawiera błąd".  - W związku z tym sondaży nie można traktować jako ostateczny wynik - dodaje. Zdaniem Wujca słaby wynik Platformy nie jest zaskoczeniem po reakcjach ludzi na ACTA i reformę emerytalną.

Goście Beaty Michniewicz rozmawiali także o emeryturach.
Posłuchaj całej audycji!


kk

Polecane