"Kucharze dyktatorów". Witold Szabłowski zdradza, co jedzą współcześni tyrani

Witold Szabłowski to znany reportażysta i pisarz. Jego książka "Kucharze dyktatorów" została już sprzedana do Hollywood. Na jej podstawie powstają dwie filmowe produkcje.

"Kucharze dyktatorów". Witold Szabłowski zdradza, co jedzą współcześni tyrani

Witold Szabłowski

Foto: PAP/Rafał Guz

Czy zastanawiałeś się kiedyś, co naprawdę działo się za kulisami władzy, gdy świat wstrzymywał oddech? Książka "Kucharze dyktatorów" Witolda Szabłowskiego to niecodzienna, reporterska podróż do serca historii, gdzie smak, aromat i codzienne posiłki stają się zwierciadłem ukrytych mechanizmów rządzących ludzkimi losami i narodami. (…) Wyobraź sobie, co czuł kucharz, przygotowując ulubione danie tyrana, gdy za drzwiami ważyły się losy państw? Jakie myśli kołatały mu się w głowie, gdy podawał posiłek człowiekowi, który właśnie wydał rozkaz zmieniający bieg historii? – pisze wydawca.


Dobry kucharz musi być też trochę dyktatorem

Stwierdzenie "dyktator też człowiek" brzmi może banalnie, ale tak właśnie jest. I jako człowiek, musi także jeść. A przecież sam sobie nie gotuje: od tego ma kucharzy. Chociaż…

- Mam teorię, że to, kto zostaje dyktatorem, a kto kucharzem, jest trochę dziełem przypadku. Do jednego i do drugiego trzeba mieć bardzo podobny zestaw cech osobniczych. I żeby by dobrym kucharzem trzeba być też trochę dyktatorem - mówi Witold Szabłowski, autor książki "Kucharze dyktatorów" w rozmowie z Katarzyną Wojtasik. - A co ciekawe - i to było moje wielkie odkrycie w czasie pracy nad książką - praktycznie każdy z tych dyktatorów miał jakiś moment w życiu, kiedy lądował w kuchni. Od Idi Amina, który po prostu był kucharzem i jego kariera w brytyjskim wojsku zaczęła się od kantyny, po Wojciecha Jaruzelskiego. Jemu życie uratowało to, że w pewnym momencie z wyrębu syberyjskiej tajgi został przerzucony do piekarni. Tam też ciężko pracował, ale przynajmniej było co jeść - opowiada.


Witold Szabłowski "Kucharze dyktatorów" Witold Szabłowski "Kucharze dyktatorów"

Dyktator ululany jedzeniem

Dziennikarz przyznaje, że próbował odkryć, czy można w kuchni i jadłospisach znaleźć coś, co łączy dyktatorów. - Odkrycie było zaskakujące: dyktatorzy bardzo często proszą o to, co byśmy nazwali "kuchnią mamusi". Myślałem, że to będą ekstrema i niezwykłe kombinacje kulinarne. Że kiedy jesteś na szczycie i możesz poprosić kucharza, aby ugotował ci cokolwiek sobie życzysz, to życzysz sobie rzeczy zapierające dech w piersiach - tłumaczy Trójkowy gość. - Tymczasem okazuje się, że oni najbardziej cenią sobie taki "comfort food", który uspokaja, sprawia, że przez chwilę czują się bezpieczni, ululani jedzeniem. Więc bardzo szybko dyktatorzy zaczynają prosić o dania, które znają z dzieciństwa - zdradza.


Piotr Radecki