Ten film jest oparty na wizualnej surowości - Dariusz Wolski o "Norymberdze"
W naszych kinach już można oglądać "Norymbergę". To film rozgrywający się wokół tzw. procesu norymberskiego, czyli sądu nad zbrodniarzami wojennymi, z których najważniejszym, najwyższym rangą, był Hermann Göring.
Russell Crowe jako feldmarszałek Hermann Göring w filmie "Norymberga”, reż. James Vanderbilt
Foto: mat. prasowe / Monolith
Najważniejszym elementem, rozgrywającego się w 1945 roku filmu, jest rozgrywka psychologiczna pomiędzy Göringiem (Russell Crowe) a młodym psychiatrą Douglasem Kelleyem (Rami Malek), którego zadaniem jest wydobyć z feldmarszałka obciążających go zeznań. Musi zbliżyć się do hitlerowskiego zbrodniarza, by wydobyć kluczowe dla procesu informacje. Göring jest wybitnie inteligentny, a amerykański lekarz - mimo ostrzeżeń naiwny, więc nie wiadomo, kto kim manipuluje…
Atmosfera klaustrofobii i dodanie oddechu
Autorem zdjęć do "Norymbergi" jest ceniony w Hollywood Dariusz Wolski. W dorobku ma takie filmy, jak kilka części "Piratów z Karaibów", "Karmazynowy przypływ", "Marsjanina", "Napoleona". Jakie wyzwania stały przed nim przy kręceniu "Norymbergi"?
- Największym wyzwaniem było to, aby sfotografować dwie, czasami trzy osoby w celi więziennej, która jest bardzo mała. Stworzyć atmosferę klaustrofobii, znaleźć interesujące kąty, aby to wszystko w jakiś sposób się rozwijało. Fotografować to najpierw w szerszych planach i powoli robić zbliżenie, im bardziej się zmieniały ich relacje - opowiada w rozmowie z Ryszardem Jaźwińskim. - Ten film głównie był oparty na surowości wizualnej. Niemniej, jeśli robisz film który jest oparty na dialogu, silny emocjonalnie, czasami przygnębiający, potrzeba szerokich ujęć, żeby otworzyć, dodać oddechu - tłumaczy.
- Każdy film jest oparty na zbliżeniach. Potrzeba jest szerokich planów, żeby widownia miała oddech i miała kontekst - dodaje.
Sekret sukcesu: jak najlepsza synchronizacja
Jednocześnie znany operator zdradza swój przepis na to, jak zrealizować dobry film.
- Najlepszy jest efekt wtedy, jeżeli istnieje organiczne porozumienie między reżyserem, scenariuszem, aktorami, scenografem, światłem. To wszystko musi zagrać, musi być jak najlepiej zsynchronizowane. Na tym polega cała zabawa robienia filmu - wskazuje gość audycji "Fajny Film". - Znaleźć najlepszy język, żeby to połączyć - to jest największe wyzwanie. I jest satysfakcja, jeśli to się osiągnie - zapewnia.
Piotr Radecki