"Miasto, które wyjechało": opowieść o ludziach, którzy stracili wszystko

Film "Miasto, które wyjechało" Natalii Pietsch i Grzegorza Piekarskiego powstawał przez dziewięć lat. I właśnie reżyserska para, montażysta Alan Zejer oraz producentka Katarzyna Kostecka byli gośćmi Ryszarda Jaźwińskiego w audycji "Trójkowo, Filmowo".

"Miasto, które wyjechało": opowieść o ludziach, którzy stracili wszystko

Rengin, bohaterka dokumentu "Miasto, które wyjechało"

Foto: mat. prasowe

Obecnie "Miasto, które wyjechało" jest pokazywane w ramach przeglądu "in-sider w trasie" prezentującego najciekawsze polskie dokumenty z Krakowskiego Festiwalu Filmowego.

Wakacyjna wyprawa, czyli początek projektu  

Hasankeyf to miasto położone na brzegu rzeki Tygrys. Mimo swojej tysiącletniej historii i znajdujących się tam zabytków dziewięciu starożytnych cywilizacji, musi zniknąć zalane wodami nowopowstającego wielkiego zbiornika. Mieszkańcy muszą się wyprowadzić do Nowego Hasankeyfu, gdzie czekają na nich świeżo wybudowane domy. Jednak niektórzy czekają do ostatniej chwili nie chcąc porzucać miejsca, z którym są związani od urodzenia…

- To były nasze pierwsze wspólne wakacje: niektórzy zabierają swoją dziewczynę na wakacje do Włoch albo Grecji, a niektórzy - do Kurdystanu. I zostaliśmy tam z Grzegorzem przez siedem lat. Był to wspaniały czas: z mojego doświadczenia robienia dokumentów, ten był jeden z najprzyjemniejszych - wspomina ze śmiechem początki projektu reżyserka Natalia Pietsch.


Rengin i Burak - uparci bohaterowie

Głównymi bohaterami filmu są Rengin, która zajmuje się, jak cała rodzina pasterstwem, ale równocześnie zdaje maturę i chce dostać się na studia, Burak, który ma zakład fryzjerski oraz, pośrednio, wszyscy mieszkańcy Hasankeyfu.

- Nasi bohaterowie byli wyjątkowi, ponieważ byli najbardziej uparci: rodzina Rengin należała do ostatnich siedmiu, które wyprowadziły się z miasta. A Buraka poznaliśmy na bazarze, który był sercem tego miasta, gdzie były wszystkie sklepy. W tym momencie już nic nie było: wszystko było opuszczone, zburzone. A Burak miał tam ostatni zakład fryzjerski. I ciągle przed nim zamiatał - mówi Natalia Pietsch w audycji "Trójkowo, Filmowo". - Ich kultura i podejście "tu i teraz" są wspaniałe. Pytam go "czemu sprzątasz, jeżeli za dwie godziny koparka wyburzy Twój zakład, który przestanie istnieć?". A on odpowiada "mam jeszcze kilku klientów i to jest sprawa mojej godności" - opowiada.


Nowe to nie znaczy - lepsze

Państwo tureckie i propaganda pokazują ten projekt jako wielki skok cywilizacyjny dla mieszkańców. - To paradoks: nowe miasto, które zostało zbudowane i przyniosło mieszkańcom pewien rodzaj komfortu, było modernizacyjną fasadą, którą władze tureckie sprzedawały światu. Choćby takie proste rzeczy, jak jedzenie: w starym mieście jadłem jeden z najlepszych jogurtów w życiu, robiony na miejscu. A w nowym mieście wszystko było przywożone, zawinięte we folię - tłumaczy Grzegorz Piekarski w rozmowie z Ryszardem Jaźwińskim. - Nowe miejsce jest sterylne i orwellowskie. Mieszkańcy nie mają tam prawa do zmian do tego stopnia, że na początku im powiedziano, że nie wolno im sadzić drzew w swoich ogrodach! Bo w ramach równości to państwo im te drzewa posadzi - dodaje Natalia.

Opowieść o wielkiej stracie

Szokujące jest również niszczenie zabytków kultury i historii. - Tam było dziewięć cywilizacji i zabytki po nich częściowo zostały przewiezione i wrzucone do takiego muzeum, które wygląda jak wielki Jurassic Park. Jednak w dużej mierze zostały zniszczone i to w jakiejś niesamowitej skali. Chociaż mówiąc szczerze dla mnie dużo bardziej poruszający jest los pojedynczych jednostek i naszych bohaterów: ich perspektywa na utratę swojego tożsamości, krajobrazu, swoich zawodów… Oni byli pasterzami, a w nowym mieście zakazano im trzymać zwierzęta, więc musieli je sprzedać - wyjaśnia reżyserka.


Piotr Radecki